Wczorajszy dzień kibice Anglii i Meksyku zapamiętają na długo. Ja też. Jest faktem niezaprzeczalnym, że Niemcy byli dziś zespołem znacznie lepszym od Wyspiarzy. Do strzelenia przez tych ostatnich swojej pierwszej bramki i od momentu strzelenia przez siebie bramki trzeciej. Czyli przez większość, zdecydowaną, meczu. Pytanie brzmi: czy tak byłoby również wtedy, gdyby sędzia uznał Anglikom prawidłowo strzeloną bramkę? Może tak, a może nie. Co z tego, że Niemcy grali wspaniale i strzelili dwa gole? Za chwilę była poprzeczka dla “czerwonych”, potem bramka Upsona i bramka Lamparda. I wtedy by się zupełnie inaczej grało! I Niemcom, i Anglikom. A tak Anglia, pod presją wyniku, wciąż musiała atakować i narażać się na zabójcze kontry. A przecież po uznaniu gola narażać by się nie musiała!
Sędziowie w znakomity sposób zdezawuowali zwycięstwo Niemców. Zrobili to w sposób urągający elementarnej rzetelności i elementarnym kompetencjom. Dla bocznego nie może być żadnego pobłażania. Powinien stracić prawo wykonywania tak odpowiedzialnej funkcji. Dożywotnio. No bo jak wytłumaczyć jego niekompetencję? Wszyscy już 45 lat psioczą na sędziego z SoSo, dzięki któremu w finale MŚ 1966 główny uznał bramkę, której najprawdopodobniej nie było. Ja też psioczę. Od momentu kiedy po raz pierwszy tę sytuację zobaczyłem. Mimo, że tam sytuacja faktycznie do tej pory jest niejasna (dlatego ja bym bramki nie uznał w żadnym razie) i można się kłócić. Tu sprawa była tak czysta jak wszystkie dziewice razem wzięte. Mimo to kłamstwo zostało na wierzchu. A FIFA nic. Ale dlaczego niby miałaby coś robić skoro to ona reżyseruje takie sytuacje?
W meczu Argentyny z Meksykiem było jeszcze gorzej. Makaron uznał gola ze stuprocentowego spalonego, a po konsultacji z bocznym, któremu przez słuchawki powiedziano z zewnątrz, że był spalony, podtrzymał decyzję! To ten sam sędzia, który pozbawił szans awansu Australijczyków wyrzucając Kewella z boiska za wymyśloną przez siebie (bo przepisy jasno mówią, że to ręka nie była) rękę. I o takim gościu były sędzia i prezes PZPN, Listkiewicz Michał, 5 minut po meczu mówi, ze to jeden z najlepszych. Najlepszych w czym? W drukowaniu wyników? Biorąc pod uwagę, że powiedział to przyjaciel i zausznik Blattera oraz człowiek na którym ciążą niewyjaśnione do tej pory liczne zarzuty natury, powiedzmy, szemranej – niewykluczone.
Boję się o następne mecze. I to nie w kontekście poziomu. W kontekście tytułowym. Jeżeli Argentyna ma tylu wirtuozów piłki to swoją wyższość powinna wykazać na boisku, a nie w taki sposób jak wczoraj. Jeśli Niemcy mają aspiracje bić się o medal, to to musi wyjść na murawie, a nie przy zielonym stoliku. Ja wiem, ze dzisiejszy świat to świat faktów. Dokonanych. I że za 10 lat nikt nie będzie pamiętał dlaczego Anglia strzeliła Niemcom tylko jedną bramkę, a Meksyk przegrał, bo sędzia udawał, że nie widzi metrowego, ewidentnego jak drut, spalonego.
Jedna rzecz jest pocieszająca. Oprócz Szpakowskiego, bo ten zawsze mąci, wszyscy nasi sprawozdawcy (Jasina, Kołodziejczyk i Lubański) wyraźnie artykułowali wczoraj problem i starali się nazywać rzecz po imieniu, żądając od FIF-y, między innymi, zmiany stanowiska w sprawie roli kamer. To co prawda powinien być ich psi obowiązek, ale z tymi obowiązkami to różnie w mainstreamie bywało i bywa. Nie tylko tym sportowym. Więc to jest jakiś tam znak. To też znaczy, że dziennikarze z innych krajów oraz inne gremia, w tym względzie, opiniotwórcze też głośno zaczęły protestować. Inaczej nasi by tak głośno nie szczekali. Już ja ich znam. To z kolei świadczy o tym, że coraz trudniej będzie Blatterowi zasypywać gruszki w popiele i utrzymywać status quo w tej materii. Miejmy nadzieję, że jeszcze w tym roku doczekamy się rozwiązań stosowanych i sprawdzających się od wielu lat m.in. w hokeju. Czas po temu najwyższy!
Obym się nie mylił. Bo jeśli się pomylę to trzeba wysadzić z posad bryłę o wdzięcznej nazwie FIFA. Mafię, która nie robi sobie nic nie tylko z kibiców, ale bezczelnie próbuje decydować o kompetencjach rządów. Ostatnio francuskiego, zdaje się.
BTW. I ciekawe, że jeśli krajowe związki piłkarskie (czytaj lokalne kacyki na garnuszku Blattera) były w konflikcie z rządami Polski, Grecji czy nawet właśnie Francji FIFA broniła tych ostatnich jak niepodległości. Tylko porządki jakie zaprowadził w rosyjskim ZPN-ie Putin FIFA łyknęła bez zmrużenia oka. Widać Rosji macki FIF-y nie obejmują. Tam już inni spijają śmietanę.
Inne tematy w dziale Rozmaitości