HareM HareM
111
BLOG

Do piewców krzywdy Ghany

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 67

 

 W necie, w tym na salonie, pojawiły się teksty, których autorzy rozdzierają szaty nad krzywdą zespołu z Afryki. Ja, przyznam się, po Ghanie nie płaczę. Znacznie bardziej było mi ich żal kiedy odpadali na poprzednim Mundialu. Tym razem wyszli z grupy psim swędem, z USA też wygrali raczej sposobem. Od Urugwaju słabsi w tym meczu, byc może, nie byli. Natomiast za całokształt, to z tych dwóch drużyn na półfinał bardziej zasłużyli Latynosi.

 Ale nie o tym chciałem. Przy okazji ręki Suareza przypomniał mi się i odbił czkawką, któryż to już raz, mundialowy mecz sprzed lat trzydziestu dwóch. Mecz z udziałem Polski. Wtedy (moim zdaniem w celach niecnych, ale nie będę się w tej chwili na ten temat żołądkował), mimo występu w finałach tylko 16-tu drużyn, nie było fazy pucharowej. Po pierwszej rundzie grupowej nastąpiła druga, też grupowa. I w pierwszej meczu tej rundy Polska, faworyt mistrzostw, trafiła na Argentynę, też faworyta (i na dodatek gospodarza) mistrzostw.

 W meczu tym Polska grała lepiej niż wczoraj Ghana, a gospodarze nie pokazali się z lepszej strony niż Urugwaj. Mimo to Polska mecz, w przeciwieństwie do Ghany, przegrała. Przegrała go w dużej mierze dlatego, że jej najlepszy napastnik, Mario Kempes, stojąc na linii bramkowej i patrząc jak piłka, po strzale Laty, zmierza niechybnie do bramki jego drużyny wyciągnął po nią rękę jak swego czasu Adam po rajskie jabłko. I tu zaczyna się polski dramat. Zaczęło się od tego, że Argentyńczyk nie dostał czerwonej kartki. Otrzymał żółtą, co skutkowało tym, że mógł gra dalej. Miało to tę przykrą konsekwencję, że po kilkudzisięciu minutach gracz ten strzelił nam bramkę wbijając gwóźdź w nasz mocno nadmuchany wówczas balon z aspiracjami. Te aspiracje to nawet na mistrzostwo były. Zanim to zrobił, to po jego zagraniu ręką, do piłki  podszedł nasz najlepszy piłkarz i najlepszy chyba w historii światowej piłki nożnej egzekutor rzutów karnych, Kazimierz Deyna, i pierwszy (i ostatni) raz w życiu nie strzelił karnego. Uderzył, jeśli ktoś nie oglądał, w podobnym stylu jak wczoraj Mensah.

 Cała Polska wtedy klęła jak szewc. Ja też. Ale nikomu nie przyszło do głowy, żeby nie pretensje do kogoś innego jak Gmoch, Deyna, Tomaszewski (po tym meczu już na mistrzostwach nie zagrał) i reszta drużyny. W żadnym razie do sędziego. A Kempesa każdy uważał za tego, kim był. Za bohatera meczu. Strzelił dwie bramki i obronił jedną. W ramach obowiązujących przepisów. O postulacie dyskwalifikacji Argentyny z powodu ręki Kempesa nawet nie wspominam, bo było to w tamtych czasach zbyt irracjonalne, żeby mogło komuś przejśc przez gardło lub przez klawiaturę. Teraz, jak widzę, nie jest.

 Na koniec jeszcze raz stwierdzę, że Ghana przegrała przeciętny mecz z przeciętnie dysponowanym w tym dniu Urugwajem. Nie ma specjalnych powodów, żeby jej żałowac. A wziąwszy pod uwagę różne konteksty historyczne, na przykład wyżej przytoczony, to nie ma nawet powodów niespecjalnych.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości