20 czerwca 1970, na mistrzostwach świata w Meksyku, reprezentacja Niemiec zwyciężyła w meczu o trzecie miejsce Urugwaj 1:0. Los sprawił, że od tego czasu drużyny te spotkały się na imprezie tej rangi tylko raz. Też w Meksyku, w remisowym meczu fazy grupowej, w roku 1986. Jutro, po 40 latach i trzech tygodniach od pamiętnego meczu o brąz, obie jedenastki znów staną naprzeciw siebie i zagrają o to samo.
Oglądałem parę meczów wspomnianego championatu. Z tego aż dwa z udziałem Niemców. Wygrany z Anglią i przegrany z Włochami. Urusów nie widziałem w akcji w ogóle. Nie wiem czy zasłużenie wtedy przegrali czy nie. Dla Niemców, po półfinałowej porażce w fantastycznym spotkaniu z Włochami, mecz z Urugwajem mógłby, jak to było 12 lat później w przypadku Francuzów, być zupełnie drugorzędnym, odstanym przez 90 minut i nic nieznaczącym kwiatkiem do kożucha. Ale, jak widać, nie był. Bo, co by nie powiedzieć, piłkarze zza Odry mają sportowy charakter. A nie jak Platini i spółka, którzy na hiszpańskim Mundialu po meczu w półfinale (notabene z Niemcami) obrazili się na cały świat i do meczu o trzecie miejsce praktycznie nie wyszli. Francuzów w ogóle trzeba by przebadać, szczególnie w kontekście tegorocznych zachowań. Ale to tak na marginesie. Całkowitym.
No więc meczu Niemcy – Urugwaj AD 1970 nie widziałem. Ale za to z przyjemnością oglądnę spotkanie jutrzejsze. Bo, czuję podskórnie, to będzie coś pięknego. Niemcy będą chcieli pokazać, że mecz z Hiszpanią to był, jak chodzi o prezentowany przez nich na tych mistrzostwach styl gry, wyjątek od reguły, a Urugwaj, już z Suarezem i być może Lugano, wgryzie się w ścianę, żeby zdobyć pierwszy od sześćdziesięciu lat medal. Duże znaczenie dla losów spotkania może też mieć powrót do gry Niemca Muellera. Jego brak w meczu z Hiszpanią był aż nadto widoczny.
Jednym słowem spodziewam się jutro uczty piłkarskiej. Byłbym zdziwiony, gdyby trenerzy ustawili drużyny na grę inną niż widowiskowa. Loew przekonał się, że w jego przypadku to nie popłaca i nie bardzo wychodzi, a Urugwaj też chyba nie potrafi grac inaczej niż to dotąd w RPA zaprezentował.
Marzy mi się dużo bramek. Bardzo dużo. I żeby Podolski został królem strzelców. No i fajnie jakby wygrał Urugwaj (mimo, że rozsądek wskazuje i podpowiada co innego). No to już wiecie, jakiego bym chciał wyniku:). Przeciwko mnie są jednak statystyki. Tyle bramek w meczu o medal padło tylko raz w historii. Faktem jest jednak też i to, że brali w tym meczu udział Niemcy i mecz przegrali. No więc może na drugą nogę?:)
Inne tematy w dziale Rozmaitości