Z wielu zawodów rozgrywanych w ramach sportów zimowych i mających miejsce wczoraj po zmroku, polskich kibiców frapowały z pewnością najbardziej dwa.
W pierwszym Lech pokazał, że nawet jeśli nie gra lepiej od Juventusu w piłkę śniegową to zdecydowanie bardziej mu na dobrym wyniku zależy. Piłkarze z Poznania zostawili na boisku spory kawał serca i choćby za to im się ten awans należy. Ale ja nie o tym, bo, jak znam życie, na poruszony wyżej temat na salonie powstanie (albo już powstało) przynajmniej kilka tekstów.
Natomiast wydarzenie nr 2 (chronologicznie nr 1) to konkurs skoków narciarskich rozegrany w ramach Pucharu Świata w Kuopio. Piszę o nim z ważnego powodu. Nie dlatego, że Polacy z ekipy Kruczka po raz drugi z rzędu wypadli jak przez okno. Do tego bym aż takiej wagi nie przykładał. Myślę, że Stoch (wczoraj nieco lepszy niż w Kuusamo w sobotę, ale też rzadki) wyjdzie w końcu z dołka i, dzięki swojemu dużemu talentowi, wróci do formy z lata. Reszta chyba musi czekać aż PZN przyjdzie po rozum do głowy i wymieni w końcu trenerów. Przy czym nadziei dużych w tym zakresie nie mam. Pan Tajner jest z tych, którzy interes szwagra maja nad interes ogólny.
Ale ja o Adamie Małyszu chciałem. Jego, na szczęście, Łukasz Kruczek i s-ka nie trenują. Polak zajął wczoraj miejsce 9-te. Dość wysokie, obiektywnie patrząc. Ale, kiedy się sięgnie do statystyk, można z przerażeniem stwierdzić, że na tej skoczni jest to najgorszy rezultat Polaka w tym 1000-leciu. I to nie jest żadna ściema. Ostatni raz słabszy wynik Małysz osiągnął w grudniu 2000–go roku, czyli w ubiegłym wieku.
W obecnym stuleciu Małysz, z jednym wyjątkiem w sezonie 2007/08, który to sezon był jego najsłabszym od momentu “Wielkiego Wybuchu” 30 grudnia 2000 roku (ale nawet wtedy był w Kuopio wyżej niż wczoraj, bo na 7-mym miejscu), każdorazowo stał w Kuopio na podium. Dwa razy na najwyższym, dwa razy na środkowym i trzy razy na najniższym. I teraz “taka plama”.
Taka postawa w swoim mateczniku może świadczyć jedynie o dwóch, nie do końca wykluczających się, rzeczach. Opcja nr 1. Małysz chyli się powoli ku końcowi kariery. Opcja nr 2. Małysz jest przed drugim “Wielkim wybuchem”. Przy pierwszym “Wybuchu’ Polak był w Kuopio 26-ty i 11-ty. Wczoraj był 9-ty. Czyżby należało się spodziewać, że wybuch nr 2 będzie większy od pierwszego?J
Jak dla mnie może być nawet taki sam. Byle byłJ .
PS
U mnie na blogu (w polecanych) od wczoraj cykl poswięcony historii Turnieju 4 Skoczni. Jak ktos zainteresowany - zapraszam.
Inne tematy w dziale Rozmaitości