HareM HareM
274
BLOG

Jeszcze by tego brakowało

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Grubo ponad rok temu, a jak dokładnie policzyć to ponad sto dni więcej niż rok, Marcina Wasilewskiego spotkało wielkie nieszczęście. W ligowym meczu Anderlechtu ze Standardem Liege jakieś bydlę w niespotykanie brutalny sposób wyłączyło go na cały ten czas z uprawiania sportu. Oczywiście można napisać, że Polak zginął od własnej broni, bo sam gra w piłkę niezwykle brutalnie. Ale, po pierwsze, nogi chyba nikomu jeszcze nie złamał, a po drugie nie temu chcę poświęcić swój wpis.

Się mnie rozchodzi o to, ze oprócz wielu innych przywar, Leo Beenhakker miał też i tę, że zmusił kibiców do przyjmowania na zasadzie aksjomatu, ze na prawej obronie w polskiej reprezentacji musi grać rzeczony Wasilewski. Jako mniej niż średnio zaawansowany analityk gry polskiej reprezentacji i osoba z rzadka rozpatrująca przyczyny naszych, licznych ostatnimi laty, piłkarskich niepowodzeń nie pretenduję specjalnie do miana eksperta, ale jedno było i jest dla mnie wyraźne. Tak beznadziejnego prawego obrońcy jak Wasilewski polska reprezentacja, jak długo ja żyję (a trochę wiosen na liczniku już mam) jeszcze nie miała.

Dzisiaj, po tym jak po powrocie strzelił w debiucie bramkę słyszę, że polski obrońca snuje plany powrotu do reprezentacji i występowania w niej na EURO 2012. Tak się, dla niego szczęśliwie, a dla polskiej piłki nieszczęśliwie składa, że w chwili obecnej polska obrona samymi “Wasylami” stoi. Co może skutkować tym, ze Smuda, który ponoć chce zaradzić marazmowi, który w naszych szykach obronnych wszechwładnie panuje i który sam zresztą wprowadza, może wysłać mu powołanie. Piszczka to Wasilewski raczej do szatni nie odeśle, ale na stoperze taki ugór, że Franz w jakimś amoku faktycznie może go wystawić. A niech jeszcze przez przypadek wyjda wtedy na zero w tyłach i nieszczęście gotowe. Bo Smuda, jak już kiedyś chyba pisałem, jest jak osioł. Jak się uprze to nic go potem nie jest w stanie od takiej “idei” odciągnąć.

Życzę Marcinowi Wasilewskiemu dwóch rzeczy. Obu naprawdę szczerze. Pełnego powrotu do zdrowia i sprawności fizycznej na poziomie sprzed jego straszliwej kontuzji oraz tego, żebym nigdy ani ja ani jakikolwiek polski kibic nie musiał go już oglądać w reprezentacyjnej koszulce. Niech gra na chwałę bożą w zespołach Anderlechtu czy kto go tam jeszcze chce kupić, niech to najlepiej będzie Bayern albo inny tego typu klub z najwyższej półki. Niech zarabia tam krocie i ma miejsce w pierwszym składzie. Wszystkiego najlepszego. Ale niech nigdy żadnemu selekcjonerowi naszej kadry nie przyjdzie do głowy znów go oblec w biało-czerwony strój. Zawodnik wielokrotnego mistrza Belgii rozegrał dotąd w narodowych barwach 37 spotkań. I wystarczy. Dla dobra polskiej piłki i, w szerszej skali, dla dobra polskiego sportu.

PS

Jakby komuś przyszło do głowy, że moja wypowiedź wynika ze skrajnie negatywnego nastawienia do piłkarza to informuję, że nie. Obserwowałem jego występy od bardzo długiego czasu, praktycznie od czasów Wisły Płock i zawsze, pod wpływem Beenhakkera, starałem się zrozumieć co powoduje, ze ten zawodnik ma miejsce w reprezentacji. Niestety do tej pory nie znalazłem na to żadnej obiektywnie sensownej odpowiedzi. Mimo, że się zawsze bardzo starałem. Bez ściemy.

 

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości