Po poprzednim, półfinałowym i wygranym, meczu Agnieszki z Radwańskiej z Na Li w Sydney, wyraziłem (z przymrużeniem oka, bo do tego były wówczas setki kilometrów) nadzieję że Polka wywalczy na początku hat-tricka, czyli wygra pod rząd trzy swoje pierwsze, odbywające się pod egidą WTA, tegoroczne turnieje.
Agnieszka jeden warunek spełniła już nazajutrz, wygrywając finał w Sydney. W Melbourne też grała dobrze, pewnie zwyciężając w czterech kolejnych pojedynkach. Dziś jednak Chinka okazała się zawodniczką skuteczniejszą.
Ten cały Stopa z Eurosportu, komentujący jak zawsze z widoczną niechęcią do „niepoprawnej” Polki, musiał mieć niezłą satysfakcję kiedy, zadowolony z siebie i wyniku, kończył swój tradycyjnie nieprzychylny jej komentarz. Jest jednak faktem, że Na Li była w tym meczu po prostu lepsza. A może, co w zestawieniu z osobą jej przeciwniczki może dziwić, znacznie konsekwentniejsza.
Polka nie potrafiła niestety wykorzystać swoich szans, których wcale tak mało nie było. Prowadziła, przy własnych podaniach, w pierwszym secie dwa do jednego, trzy do dwóch i pięć do czterech. Serwowała na seta. Potem, w drugiej odsłonie, miała przecież dwa zero. Przy 5:3 dla Chinki i jej serwisie było 40:15 dla Agnieszki. Więc te szanse cały czas były. Od początku do końca. Brakło precyzji w decydujących momentach. Precyzji i determinacji. Poza tym za dużo, tu wypada się ze Stopą zgodzić, zachowawczych zagrań na środek kortu. Było też trochę pecha w postaci licznych zagrań w linię Chinki. Ale to można równie dobrze złożyć na karb geniuszu rywalki.
Cóż. Szkoda. Pechowe dla Agnichy te ćwierćfinały Australian Open. Grała już czwarty i czwarty przegrała. Ona ma w ogóle pecha do wielkoszlemowych ćwierćfinałów. Do tej pory wygrała coś takiego raz. W zeszłorocznym Wimbledonie. Ale jakby ktoś miał wątpliwości kto jest naszym najlepszym tenisistą/tenisistką w historii to dodam, że raz więcej od Fibaka.
Nic to. Mówi się trudno i kocha się dalej.W marcu Indian Wells i Miami.Jeśli zdrowie dopisze to może tam Polka skompletuje hat-tricka. Czego jej serdecznie życzę. I tego, żeby Stopa nie komentował w telewizji już żadnego jej meczu. Stary Tomaszewski zresztą też.
PS
Okazuje się, że najprawdopodobniej pomyliłem Stopę z Domańskim. Jeśli tak to mam już w notesie trzech, a nie dwóch, komentatorów z powodu których będę wyłączał dźwięk przy oglądaniu tenisowych transmisji telewizyjnych polskojęzycznych stacji.
Inne tematy w dziale Rozmaitości