Miała dzisiaj miejsce dla polskiego biathlonu, i nie tylko myślę, rzecz dość istotna. Otóż zdobyliśmy pierwszy w historii medal. Pierwszy kobiecy, bo mężczyźni już tego parę razy dokonywali. Ale też dość dawno, bo ostatni medal zdobył Tomasz Sikora aż sześć lat temu na igrzyskach w Turynie.
Dzisiaj srebro w biegu na dochodzenie wywalczyła Krystyna Pałka. Wywalczyła to jest bardzo dobre słowo, bo tam się działo niemal do samej mety. Dość powiedzieć, że gdyby ostatni nabój Polki trafił do tarczy, to najprawdopodobniej słuchalibyśmy Mazurka. Ale, z drugiej strony, na 1,5 km przed metą nasza zawodniczka biegła na pozycji dla sportowca najgorszej, bo czwartej. Najprawdopodobniej zmęczenie spowodowało, że dwie rywalki które wyprzedzały ją wtedy o paręnaście metrów przewróciły się i ułatwiły Polce zadanie. Na tyle, że niezagrożona minęła linię mety na drugiej pozycji.
Brakowało polskim biathlonistkom tego sukcesu. Ale ważne, że go w końcu osiągnęły. To powinno procentować. I to nie nawet, jak to mówią, „w niedalekiej przyszłości”, ale już teraz, na mistrzostwach w Novym Meste. Pokonana została bariera, która wcześniej wydawała się nie do przejścia. Teraz już wiedzą, że potrafią to zrobić. Bo Pałka nie jest sama. W dzisiejszym biegu kolejne dwie nasze zawodniczki skończyły zawody na 12-tej i 13-tej pozycjach. A w biathlonie to tak jak w skokach czy biegach 4-6 miejsce. Tu czołówka jest dużo bardziej wyrównana. Wczoraj, w sprincie, Pałka zajęła siódme, a Magdalena Gwizdoń 12-te miejsce. Pozytywnie zaskakuje również najmłodsza w składzie Monika Hojnisz, która oprócz wspomnianej 13-tej lokaty dzisiaj, zajęła wczoraj miejsce na początku trzeciej 10-tki. Przypominam, ze w biathlonie na imprezach mistrzowskich, ale i w PŚ, w każdej konkurencji startuje po 130 zawodniczek i zawodników. No i w odwodzie pozostaje wciąż piąta zawodniczka igrzysk w Vancouver Weronika Nowakowska, której dotychczasowe nieco gorsze wyniki są spowodowane kłopotami na strzelnicy. Jeśli i ona się odblokuje to medalowe szanse naszej sztafety będą więcej niż duże.
Przed nami jeszcze trzy biegi kobiece. W środę indywidualny, w piątek sztafeta i na koniec bieg masowy. Się mnie wydaje, że to dzisiejsze srebro to może być tylko zwiastun następnych sukcesów na czeskich MŚ. I wcale się nie pogniewam jak będę miał rację. A jak nie będę to … też się nie pogniewam. Bo jak tyle lat było bez medalu, to nie ma co wybrzydzać. Ale, skoro mistrzostwa są w Czechach, to aż korci, żeby zawołać: JESZCZE JEDEN!!!
PS
A może dwa?:)
Inne tematy w dziale Rozmaitości