Dzisiaj mogliśmy się przekonać jak silna jest Marit Bjoergen bez koksu. Jest silna, owszem. Ale Justynie nie dorasta do pięt. I nigdy by jej nie dorastała, gdyby obowiązywały ją te same przepisy co Polkę.
I tak jak wyglądało to dziś, wyglądałoby to zawsze. W Vancouver, Oslo czy Val di Fiemme. Zawsze, gdyby w FIS paniowały uczciwe zasady, i pracowali tam uczciwi ludzie, a nie opłacane przez Norwegów i przymykające na ich szwindle oko, niecne kreatury.
Wielka jest nasza Justysia. Największa. I oni wszyscy to wiedzą. Ale cały czas śmieją się nam w nos. I przydzielają sobie złote medale igrzysk, mistrzostw swiata i Bóg wie czego jeszcze.
Zresztą. Gdyby to niepojęte zakłamanie i obłuda dotyczyły tylko biegów narciarskich czy sportu w ogóle to byłaby idylla.
Ale idylli nie ma. Jest ponura rzeczywistość.
Inne tematy w dziale Rozmaitości