Prasa i telewizje skandynawskie są strasznie zdziwione i wręcz zniesmaczone decyzją Justyny Kowalczyk o tym, żeby nie wystartować w dzisiejszym finale PŚ w Falun. I niech sobie są.
Wg mnie natomiast to chyba pierwsze dobre taktyczne zagranie Polki w tym sezonie. Rzekłbym, że nawet bardzo dobre. I ja, na ten przykład, jestem jej decyzją bardzo zesmaczony (taki mój wkład w do słownika antonimów:)).
Bo ja bym się tak tych skandynawskich dziennikarzyn zapytał. A jaki to polka miała interes w tym, żeby oni mogli znów radośnie tym wszystkim zimnym Szwedom i Norwegom donosić, że Robokop wraz z przychówkiem znów okazał się „ zdecydowanie najlepszy”. Ja już pomijam fakt, że to żadna przyjemność rywalizować z maszynami. Ale jeszcze mniejsza, z maszynami, które co trzecie, czwarte zawody, Ida do remontu, a ich poplecznicy od innych żądają ciągłej gotowości startowej.
To był bardzo dobry ruch Justyny. Również z marketingowego punktu widzenia. Niech gawiedź wie, że walczy o to, kto będzie mógł być drugą po Bogini. A nie, że się wszystkim wydaje, że maszyna wygrał finał PŚ i to ona jest „najlepsza”. Nie! Wygrał finał i dlatego ma prawo stanąć obok Justyny na końcowym podium.
Może zresztą niekoniecznie ma. Nie wiem, która tam w końcu w klasyfikacji generalnej była. Tyle się chowała przed kontrolami dopingowymi, że jej więcej nie było, jak była. No to się pogubiłem.
Tyle chciałem. Pozdrawiam wszystkich fanów napompowanych do nieprzytomności balonów. Tylko nie pękajcie razem z nimi.
Inne tematy w dziale Rozmaitości