HareM HareM
416
BLOG

Niemiecki finał? Się nie godzi!

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 10

 

Rok temu z prawdopodobieństwem graniczącym niemal z pewnością, uznałem, m.in. na tym forum, że finał to będzie wewnętrzna sprawa Hiszpanów. Żeby było śmieszniej zrobiłem to już po meczach w Londynie i Monachium. No i miałem się, jakby nie patrzeć, z pyszna.

W tym roku nie będę się wygłupiał i bawił w typowanie. Diabli wiedzą na kogo postawili pieniądze wpływowi mafiosi, na ile przekupnych sędziów wyznaczyła równie przekupna UEFA, na ile faktycznie wpłynie na wyniki taktyka. No i na ile wreszcie o wyniku będzie decydować forma, a czasem wręcz geniusz albo szczęście poszczególnych graczy.

Ponieważ to są same niewiadome, to tym razem nie będę się bawił w zgaduj zgadulę tylko napiszę czego bym chciał. Albo lepiej czego bym nie chciał.

Nie chciałbym, za żadne skarby, niemieckiego finału. I nie będę pisał, że dlatego, że potem, przez 20 lat, ubermansche, jak to miała w zwyczaju mówić moja wychowawczyni z podstawówki, „srałyby wyżej niż dupę nosiły” (notabene to nie mówiła tego o nich, a drugie notabene to siedzi już u nich na socjalu podobno z kilkadziesiąt lat). W każdym razie nie tylko dlatego.

Ja tam trochę tej bundesligi oglądam i doceniam postęp jaki robi w ostatnich latach. Ale gdzie tam obecnemu Bayernowi choćby do tego sprzed lat czterdziestu. I gdzie tam obu niemieckim zespołom do inwencji Barcelony sprzed lat trzech czy sześciu, Milanu sprzed lat dwudziestu czy dwudziestu kilku albo Ajaxu sprzed ponad czterdziestu. Z czym do ludzi?

Finał Borussia-Bayern to jest, owszem, dobre zwieńczenie sezonu krajowego w Niemczech. I nawet niezły, a już na pewno emocjonujący, mecz z tego może być. Przykładem zeszłoroczny finał pucharu tego kraju. Ale, z całym szacunkiem, te dwa zespoły nie stworzą atmosfery, która spowoduje wibracje kibiców na Wembley. Na stadionie w Stuttgarcie albo w Berlinie, być może. Ale nad Wembley musi się roznosić zapach geniuszu. Drużyny z Niemiec to drużyny bardzo dobre, doskonale wytrenowane, złożone nierzadko z wybitnych jednostek, momentami genialnych. Ale w tych drużynach nie ma tego, co pojawia się gdy tylko wyjdzie na boisko zespół z Argentyny, Hiszpanii czy Brazylii, że parę ciut mniej ewidentnych przykładów pominę. Nie ma iskry Bożej.

A ja chcę tę iskrę na Wembley oglądać. I dlatego choćby będę kibicował w półfinale Barcelonie. A z drugiej strony, żeby nie było kolejnego nudnego już jak flaki z olejem Gran Derbi, to wolałbym zdecydowanie, żeby w rywalizacji Realu z Borussią wygrali jednak Niemcy. Pytanie czy Ronaldo im na to pozwoli.

Ale miło byłoby popatrzeć jak na najbardziej szacownym stadionie świata, w najważniejszym meczu tego sezonu i chyba również całego roku, biega trójka Polaków. W każdym razie zdecydowanie bardziej pasuje mi do takiego meczu Lewandowski czy Iniesta niż Schweinsteiger i Hiquain. Futbol w wydaniu najlepszym, jak dla mnie, ma zachwycać. I ja bym chciał być po meczu na Wembley zachwycony. Dlatego nie wyobrażam sobie niemieckiego finału.

 

PS

Tym, którzy się teraz uśmiechają i mówią, że i tak będzie dokładnie odwrotnie, tzn. na Wembley zagra Real z Bayernem, odpowiem krótko. To też dużo lepsze rozwiązanie niż finał Bayern-Borussia.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Rozmaitości