Przed Agnieszką rysuje się niepowtarzalna szansa. Nie ma ani Williams ani Azarenki. Te dwie były praktycznie nie do ogrania. Przynajmniej przez nią. Przez Chinkę, z niemałym trudem, ale się przeczołgała. Trzecią najbardziej nielubianą i niewygodną rywalkę, Kvitovą, wyeliminowała dziś Belgijka Flipkens. Jeśli Isia ma zdobyć w swej karierze Wielkiego Szlema to większej szansy jak w tym tygodniu miała nie będzie. Howgh.
Co może jej przeszkodzić? Niewątpliwie duże zmęczenie. Jest znacznie słabsza fizycznie od rywalek, co w szóstym czy siódmym meczu turnieju może mieć szczególne znaczenie. Dwa. Nie wiadomo czy nie załapała dzisiaj jakiejś porządniejszej kontuzji. I to może się okazać największą przeszkodą.
Z półfinałową przeciwniczką grała dotąd tylko dwa razy. Drugi mecz, rok temu w Dubaju, widziałem. Polka zrównała Polko-Niemkę z ziemią, ale tamta grała chyba z lekką kontuzją. Rok wcześniej w jednym z amerykańskich turniejów wygrała Lisicka. Radwańska bije Lisicką sukcesami i doświadczeniem. Mimo, że jest od niej tylko kilka miesięcy starsza. Ma 4 razy więcej wygranych turniejów, zarobiła cztery razy więcej kasy, ma dużo lepszy bilans zwycięstw i jest, w końcu, lepsza zawodniczką. Za Lisicką przemawia praktycznie tylko… wczorajsze zwycięstwo z Williams. Tyle, że taka wygrana daje ogromną pewność siebie. Ale obronienie czterech setboli i wygrana z LiNą też dowartościowuje.
Po półfinale z reguły jest finał. Tu oczywiście znacznie trudniej będzie wygrać z Flipkens niż z Bartoli. Francuzka leży Radwańskiej jak… ulał. Unaocznia to dotychczasowy bilans 7:0. Z Belgijką Isia też jeszcze nie przegrała, ale wygrała tylko dwa razy i obydwa spotkania nie były na pewno łatwe. Wręcz przeciwnie.
Jakby jednak na sprawę nie patrzeć. Nasza mistrzyni jest w tej chwili zdecydowaną faworytką najważniejszego turnieju tenisowego na świecie. Nie wykorzystać takiej okazji to byłby grzech.
Inne tematy w dziale Rozmaitości