Nie udała się wyprawa na Charków. Graliśmy ambitnie, trzeba to przyznać, jak rzadko, ale polegliśmy bez sensu, jak zwykle.
Nie będę pisał o honorze, bo to w kontekście piłki nożnej w ogóle, a w kontekście naszej piłki w szczególe, pojęcie cokolwiek mało naturalne. Ale zrobić psikusa Angolom możnaby było. Tym bardziej, że Angolom, po piątkowym wysokim zwycięstwie z Czarnogórą, pewnie znów wydaje się, że nie wiadomo jak potrafią grać w piłkę. I czujności w nich pewnie nie ma. A poza tym oni, tak naprawdę, przez ostatnie 30 lat, to tylko z Polską regularnie wygrywali. No, może jeszcze z San Marino, ale nie sprawdzałem.
Ładnie by było jakby się tak Fornalik pożegnał z fotelem selekcjonera wygraną na Wembley. Zamknąłby, mam nadzieję, na tyle gęby tym wszystkim Kowalczykom i Borkom, żebyśmy nie musieli słuchać ich przemądrych przemów pożegnalnych pod wspólnym tytułem „Z Panem Bogiem, amigo”. Bo to, że Fornalik nie spełnił pokładanych w nim nadziei to wiemy bez włączania Polsatu czy innej, pełnej gadających głów, stacji. Nie spełnił i dlatego musi ponieść tego konsekwencje. I to jest, myślę, bezdyskusyjne. Do stwierdzenia tego faktu nie trzeba domorosłych piłkarskich filozofów i ich długofalowych nalotów na trenera.
Wróćmy do meczu z Anglią. Mi się naprawdę wydaje, że ich można spokojnie ograć. Nawet jak się ma Glika czy Jędrzejczyka w obronie. Moim zdaniem kluczowe będzie zneutralizowanie Townsenda. Widziałem go niedawno w ligowym meczu z Chelsea. To jest drybler na miarę Garrinchy. I to drybler z ciągiem na bramkę! W Anglii to jakieś novum i kuriozum, bo oni tam nigdy żadnych sensownych dryblerów, jak pamiętam, nie mieli. I nasz lewy obrońca, ktokolwiek by na tej pozycji na Wembley nie wystąpił, będzie miał we wtorek sądny dzień. Utrzymanie w ryzach reszty Anglików sprowadza się do przypilnowania Rooneya. To się, mimo wszystko, da zrobić.
Oczywiście nie kibicuję w tym wyścigu szczurów Ukraińcom, broń Boże. Ale wisi mi, czy grupę wygra Anglia czy Ukraina. Kibicuję zawsze, bez względu na wzgląd, Polakom. A z tego wynika jedno. Anglików trzeba spuścić w kanał. Że niby w jaskini lwa? Owszem, lwa, ale z bardzo przerzedzoną i na dodatek wypłowiałą, grzywą.
Inne tematy w dziale Rozmaitości