Po nokaucie w Lillehammer u Norweżek z pewnością panika. Podejrzewam, że wbrew ich, ćwiczonym na specjalnych szkoleniach, publicznym wypowiedziom, wcale nie taka mała. Niby początek sezonu i wiele, co jest zresztą faktem, może się jeszcze zmienić, ale już wiedzą, że tą razą lekko miały nie będą.
I nie chodzi o samą Justynę. Do niebezpieczeństw grożących z jej strony zdążyły się już przyzwyczaić i je zneutralizować. Mają na Polkę patent. Jak zaczynają przegrywać, dokładają po 2 kg „wziewów” na łeb więcej i po sprawie.
Ale teraz, po kilku latach przerwy, na top dotarła znów Kalla. I to w jakim stylu!
Z Kallą jest inaczej niż z Justyną. „Wziewy” niekoniecznie muszą Norweżkom pomóc. Ona bowiem też jest „wziewna”.tyle, że w poprzednich latach mniej jej, widać, astma dokuczała. Dużo mniej od Norweżek w każdym razie. Sądząc po wynikach przynajmniej. Bo przecież im jesteś bardziej chory tym wiecej musisz „wziewać”, nie? Atoli kalli się w tym sezonie, jak można domniemywać, mocno pogorszyło no i efekty widać ,a Norweżki mają problem.
Przystępując do puenty tudzież, jak chcą niektórzy, pointy. Nikt tu nikomu niczego nie podaruje. Nie łudźmy się. Ktokolwiek stanie w Soczi na podium wyżej od reszty rywali, okupi to ogromnym wysiłkiem jeszcze większymi wyrzeczeniami. Norweżkom i im podobnym życzę, żeby NIE MUSIAŁY i NIE CHCIAŁY się uciekać do pokonywania kolejnych (w tej chwili, być może, wydaje się, że nieosiągalnych) „wziewowych” barier. W przeciwnym razie może się to skończyć tak, jak w przypadku ich rodaka, mistrza świata w pływaniu, Oena.
I ile wtedy warte okażą się te ich wszystkie „wielkie” sukcesy?
Inne tematy w dziale Rozmaitości