Jak już wspomniałem w odcinku pierwszym, ocena tych mistrzostw jest stricte autorska czyli tylko i wyłącznie moja, a to oznacza, że w niektórych aspektach może być z lekka kontrowersyjna. Ale nie uprzedzajmy faktów, bo się akurat okaże, że wszyscy, jak jeden, to zdanie podzielają i co? :) . Lecimy.
Kamil Glik. Po tym jak w towarzyskim meczu przed mistrzostwami ograł go przy bramce rezerwowy Holender, pełen byłem jak najczarniejszych myśli. Na szczęście się to na rzeczywistość nie przełożyło. Oczywiście Glik nie jest, i na tych mistrzostwach nie był również, najzwrotniejszym obrońcą na świecie (dlatego tak się broni przed pójściem do naprawdę dobrego zespołu klubowego), ale w obronie, a szczególnie w pojedynkach główkowych, był pewny jak Zawisza. Gorzej było na ziemi, gdzie parę razy, nie potrafiąc (z racji wspomnianego braku zwrotności) zrobić już nic innego, faulował w strefie uznawanej już za niebezpieczną.
Nikt nie zwrócił uwagi na jeden, moim zdaniem dyskwalifikujący go jako stopera światowej klasy, mankament. Glik starał się robić to, co u Niemców robi Boateng. Czyli kierować czterdziestometrowe albo i dłuższe podania do przodu. Przyglądałem się temu specjalnie ( z określonego powodu, o którym za chwilę). Ani jedno z tych podań nie było celne. Każda długie zagranie Glika to było oddanie piłki przeciwnikowi. To oczywiście również obniża jego ocenę.
Michał Pazdan. Po spotkaniach z Holandią i, już na mistrzostwach, z Irlandią, byłem orędownikiem wyrzucenia go z pierwszego składu na zbity pysk. Dalej uważam, że mu się należało, bo narobił w tych dwóch meczach tyle błędów, że np. Zieliński u Nawałki miałby za takie numery szlaban na trzy wcielenia. Selekcjoner, irracjonalnie, uparł się przy Pazdanie i… wyszliśmy na tym w meczu z Niemcami fantastycznie. Ze względu na fatalną formę strzelecką naszych napastników w tym meczu, (strzelali w tym spotkaniu tak, jakby strzelenie gola mieli pod karą śmierci zakazane) w żadnej sytuacji na boisku gola na naszą korzyść by, tak czy siak, nie było, można śmiało napisać, że Pazdanowi zawdzięczamy remis. Żadnej Ameryki zresztą nie odkryłem, bo nadana mu po meczu ksywa „Minister Obrony Narodowej” znikąd się nie wzięła. Ksywa, szczególnie w kontekście tego, kto teraz sprawuje ten urząd i co przez ledwie pół roku zdołał dla Polski zrobić, wysoce moim zdaniem nobilitująca. Choć nie jestem przekonany czy autorzy nadający przydomek brali to pod uwagę. Bardzo dobrze spisał się Pazdan również w meczach z Ukrainą i Szwajcarią, choć odnosiłem, być może subiektywne, wrażenie że z każdym meczem nieco słabnie. Najsłabiej zagrał z Portugalią, gdzie miał swój udział przy bramce dla rywali, a również sprokurował ewidentnego karnego i tylko sędzia wie, dlaczego go nie podyktował. Pazdan, mimo że ma za sobą sporo sezonów spędzonych na boisku jako defensywny pomocnik, podobnie jak Glik, słabo wyprowadza piłkę. Było to widać w każdym spotkaniu, ale szczególnie w dwóch ostatnich, kiedy przeciwnicy trochę wyżej atakowali naszych obrońców. Na minus można mu też zapisać (w meczu z Irlandią Płn, na przykład, cudem nie zakończyło się to golem, a może dwoma) słabą współpracą z Jędrzejczykiem. Obaj, wzajemnie, asekurowali się w sposób daleki od standardów, jakie obowiązują na poziomie reprezentacyjnym. Tym niemniej, generalnie, obrońca legii wypadł naprawdę nieźle, a na pewno lepiej niż się to jeszcze na krótko przed mistrzostwami zapowiadało.
Bartosz Salamon. Nie zagrał ani minuty, więc „o co chodzi?” ktoś zapyta. No chodzi. Obaj stoperzy, na tle całej drużyny, wypadli, powiedzmy to, całkiem dobrze. To prawda. Ale wystawienie Salamona, i zostawmy już fazę grupową w spokoju, gdybyśmy mieli, a właściwie gdyby miał je Nawałka, większe ambicje, mogło skutkować dużo lepszą grą w ofensywie. Bez uszczerbku dla defensywy, bo gracz Cagliari jest w tym równie dobry jak Glik, a parę centymetrów wyższy. W meczach ze Szwajcarią i z Portugalią, czyli w meczach o stawkę, brakowało w sposób rzucający się w oczy, długiego, prostopadłego podania z obrony. A w tym Salamon jest mistrzem na miarę Boatenga. Hummelsem może w pójściu do przodu jeszcze nie jest, ale w zestawieniu z kolegami z reprezentacji wypada znacznie lepiej.
Piszę o tym Salamonie nie w kontekście musztardy po herbacie tylko w kontekście zbliżających się eliminacji mistrzostw świata. Jeśli Nawałka chce grać futbol jaki prezentowaliśmy we Francji, to niech nic nie zmienia. Ale jeśli mamy grac piłkę ofensywną i niebezpieczną dla wroga przez więcej niż 10 minut w spotkaniu, to nie wystarczy próbować Zielińskiego, Starzyńskiego, Wszołka czy Rybusa. Trzeba mieć jakość ofensywną też na środku obrony. I taka nauka, jak dla mnie, płynie ewidentnie z mistrzostw Europy. Nie wiem tylko czy dla trenera.
Moje ceny za całokształt na mistrzostwach:
Glik – 3,25 (ta końcówka to za dwa pewnie strzelone karne)
Pazdan – 3,0
Salamon - sie nie dowiemy
Inne tematy w dziale Sport