marek.w marek.w
827
BLOG

100 lat idei Międzymorza

marek.w marek.w Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 38

Obchodzimy 100 -lecie Bitwy Warszawskiej, tego "cudu nad Wisłą" w wielce podniosłym nastroju, świętując wielkie zwycięstwo nad Azjatyckimi Hordami. Problem w tym, że  to święto ma wzorem Janusa dwa przeciwstawne oblicza,  jednym jest udana OBRONA przed inwazją wojsk Moskiewskiego Imperium w swojej najgorszej, bolszewickiej postaci, a w drugim jest świadectwem całkowitej porażki wielkiej i mądrej strategii marszałka Piłsudskiego.

 Zaraz po odzyskaniu Niepodległości Piłsudski ( który w swoim wizjonerstwie przewyższał współczesnych co najmniej jak Bismarck w swoim czasie) zrozumiał, że odrodzona Polska, jeśli ma rozwijać się bezpiecznie, musi stworzyć całą grupę państw pozostającym w ścisłym związku  w celu powstrzymania kolejnej inwazji Imperium, które WRÓCI, gdy tylko odzyska siły.  Dlatego przyjął strategię budowy samodzielnych państw buforowych wobec Rosji, głównie Białorusi i Ukrainy, a pierwszym etapem realizacji tego planu była Wyprawa na Kijów. Ponieważ polskie wojska nie szły tam, aby zagarnąć ukraińskie ziemie,  ale pomóc Petlurze w budowie odrodzonej Ukrainy, sprzymierzonej z Polską.  Niestety wyprawa zakończyła się klęską, przesądzająca o dalszej historii Polski i całej Europy. Przegraną  militarną, gdy bolszewickie dywizje uniknęły otoczenia, a następnie wróciły prowadzone przez Konarmię Budionnego, która uderzając na zaplecze i linie dostaw naszego wojska wyparły go do aż Lwowa. A co gorsza, klęską polityczną, gdy narracja bolszewicka o PANACH, którzy powracają , aby znów zniewolić Ukraińców została przez nich przyjęta bez wahania i Petlura zderzył się z murem wrogości, tracąc wszelkie poparcie.

Następująca po tej klęsce bolszewicka nawała na Warszawę została powstrzymana, a nawet odepchnięta, co nas uratowało przed jeszcze gorszym losem, niż pod poprzednimi zaborami, jednak było to tylko ODROCZENIE WYROKU. Wszelkie plany federacyjne Piłsudskiego zawaliły się, przy czynnej pomocy Endecji, której  Prawdziwi Patrioci w rezultacie swojej polityki Narodowej zostawili osamotnioną Polskę między dwoma Mocarstwami dążącymi do rewanżu. Od tej chwili niepodległy byt Polski miał trwać dokładnie tak długo, dopóki Niemcy i Rosja nie dogadają się w sprawie ponownego podziału "bękarta Układu Wersalskiego". Piłsudski rozumiał to aż za dobrze i całe dalsze jego życie i działalność  były zatrute tą wiedzą. Historia pokazała prawdziwość jego wizji - dokładnie tydzień po pakcie dwóch tyranów niemieckie czołgi runęły na nasze granice, by po kilku tygodniach spotkać się na Bugu z sowieckimi, a pozbawiona wsparcia federacyjnych państw Polska została podzielona na dwie połówki ( Czwarty Rozbiór Polski ).

Po 100 latach przenikliwy  plan Piłsudskiego został odrodzony w koncepcji  Międzymorza, czyli Sojuszu państw Europy Centralnej połączonych chęcią obrony przed kolejną agresją dawnego Imperium, dążącego do przywrócenia władzy nad "bliską zagranicą ". Międzymorze powinno obejmować Bałtów, Litwę, Polskę, Białoruś , Ukrainę i Rumunię, wspartych  przez Czechy, Słowację i Węgry. Próba jego stworzenia gwarantowana siłą Polski za Prezydenta Kaczyńskiego zakończyła się porażką, ponieważ dla wszystkich jasne było, że nie jesteśmy równorzędnym przeciwnikiem dla choćby osłabionej Rosji. Trzeba było  wykorzystać dla Naszej strategii znacznie większe potęgi, czyli Unię i  Amerykę.

Wsparcie Unii w stworzeniu Partnerstwa Wschodniego, mającego po kolei wprowadzać naszych wschodnich sąsiadów do Europy umożliwiło największy samodzielny sukces polskiej dyplomacji, czyli poprzez pomoc w powstaniu kijowskiego Majdanu przeciągnięcie Ukrainy na naszą stronę.  Natomiast aktualnie nadeszła okazja odebrania wpływów Rosji w  ostatnim już kontrolowanym przez nią członku przyszłego Międzymorza, czyli Białorusi.   W ten sposób wreszcie wielki testament Piłsudskiego zostałby zrealizowany. Oczywiście jest to skrajnie trudne, ponieważ porażka oznacza dla Rosji ogromne straty polityczne i wizerunkowe. Początkowa strategia Baćki "zatłuczenia " protestów skończyła się krachem, a wręcz rozbudzeniem całych grup społecznych, jak robotników czy mieszkańców prowincji dotąd będących  jego żelaznym elektoratem. Coraz więcej urzędników, merów, nawet oficerów milicji odmawia posłuszeństwa, a kraj stoi na krawędzi strajku generalnego. W tej sytuacji Łukaszenka zadzwonił po pomoc do Putina, gdzie spotkał się podobno z chłodnym przyjęciem i ostrymi warunkami wstępnymi, czyli wznowieniem procesu włączenia Białorusi do Imperium w postaci ZBIR-u. Sytuacja na Białorusi i wokół niej znajduje się w stanie zawieszenia i wszyscy czekają, co dalej.

W ten sposób jesteśmy w połowie pierwszej rundy, o której napisałem w tekście - https://www.salon24.pl/u/marek-w/1069488,wielka-gra-o-bialorus.  Polska dyplomacja dostała w ręce wyjątkową sposobność w postaci obchodów rocznicy bitwy, która była ważna również dla wielu innych państw, nawet jeśli wtedy o tym nie wiedziały, rocznicy, którą można było wykorzystać jako wstęp do inicjacji projektu Międzymorza. W Warszawie zjawił się Pompeo, reprezentujący Amerykę, zainteresowaną powodzeniem projektu, nie tylko jako działania anty Rosji, ale też Chinom, a nawet w grach z Unią. Problem w tym, że nie zjawił się nikt inny ! W Wilnie czekał prezydent Litwy, a co ważniejsze na razie nieoficjalna Prezydent Białorusi, w Kijowie wreszcie niezależny Prezydent Ukrainy, a w Bukareszcie prezydent Rumunii. Czyli wszyscy najważniejsi członkowie przyszłego Międzymorza.  Niestety, jak zawsze w przypadku Dobrej Zmiany obeszło się na smaku... kolejna okazja zaprzepaszczona i to w tak decydującej chwili !

Oczywiście , że sam Pompeo, reprezentujący Trumpa, przyjaciela Putina, nie kwapił sie do spotkania ze zwycięską rywalką Łukaszenki, jednak to My powinniśmy doprowadzić do ich spotkania w ramach ogólnego zjazdu szefów przyszłego Międzymorza na ich w gruncie rzeczy wspólnym święcie, odniesionym nad wspólnym rywalem, jeśli nie wrogiem. No cóż, jak od 5 lat, ważne są gromkie deklaracje, a najlepiej nie robić nic, potem można sobie przynajmniej ponarzekać, jak to Nas ( czytaj Dobrą Zmianę ) nie lubią i nie rozumieją. A Białorusini zostali pozostawieni sami sobie w obliczu wielkiego niebezpieczeństwa, bo tzw. sojusznicy, a nawet sąsiedzi wolą się nie narażać...czy to czasem nam niczego nie przypomina?


Wcale nie nie cieszy ta indolencja, naprawdę chciałbym być dumny z naszej, polskiej przecież dyplomacji, jej determinacji i skuteczności. Jednak najwyraźniej pod fasadą opowieści o Międzymorzu w obecnej Polsce nadal przeważa duch Dmowskiego i jego Endecji.

marek.w
O mnie marek.w

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka