W swoim poprzednim tekście - https://www.salon24.pl/u/marek-w/1458087,realpolityk-na-alasce postawiłem tezę, że wbrew pozorom Putin nie może uzyskać zbyt wiele od Trumpa, nawet jeśli go skutecznie zaszantażuje, ponieważ sprawczość Trumpa radykalnie spadła w ostatnich miesiącach. A główną tego przyczyną stał się powrót na światowy ring zawodnika wagi ciężkiej, czyli zjednoczonej, zdecydowanej i w końcu przebudzonej ze słodkich snów pod amerykańskim parasolem Europy, na dokładkę wreszcie mającej sprawnych Decydentów. Sam nie sądziłem, że moja teza tak szybko zostanie potwierdzona na całej linii.
Właściwie nawet się nie dziwię, że sprawozdawcy poniedziałkowej wizyty Europejskich Polityków w Waszyngtonie, nawet tak inteligentni jak red. Warzecha, pogubili się dokładnie, kompletnie nie rozumiejąc wewnętrznego mechanizmu obserwowanych działań. U części zadziałała zwykła inercja myślenia, u innych propagandowe zaślepienie. Dlatego zacznę od konkretów : aby zrozumieć wagę obecnej wizyty, trzeba ją porównać z poprzednią, złożoną przez prez. Zełeńskiego w Białym Domu i karygodnym potraktowaniu go przez Trumpa, który poszczuł na niego Vanca, co się zakończyło gromkim skandalem. Uwaga - Zełeński był tam SAM i zjawił się jako petent! Tymczasem wczoraj przyjechał w obstawie najważniejszych europejskich Decydentów, którzy przedstawili go jako SWOJEGO, którego wartość dla Europy jest warta maksymalnych trudów i kosztów, ponieważ to się wszystkim opłaci! Dlatego Trump zupełnie inaczej go potraktował, a Vance siedział cicho pod ścianą.
Zgoda, widać było całą sztukę dyplomacji, opartej na pochlebstwach, tak cenionych przez prezydenta USA, ale niech nikt nie da się na nią nabrać, faktycznie zaprezentowano twardy przekaz od całej (prawie) Europy - po raz pierwszy od wielu dekad reprezentujemy SIŁĘ, z którą wszyscy muszą się liczyć, czy to Prez. Ameryki, czy Car Rosji. A dla udowodnienia tego na stół rzucono 100 mld$, za które Europa jest gotowa zakupić uzbrojenie wyprodukowane przez amerykański przemysł, dla Ukrainy, aby mogła użyć go przeciw rosyjskim agresorom. Powtórzono przy tym deklarację, że państwa Europy nie tylko nigdy nie pozostawią Ukrainy, będącej jej częścią, samej, ale są gotowe wprowadzić swoje wojska na jej terytorium. Zaś wszystkie te deklaracje poparte są podjętą zgodnie decyzją o radykalnym zwiększeniu wydatków na Obronność i zwiększającym się gwałtownie tempem produkcji przemysłu zbrojeniowego. Dla jasności, dla Rosjan jest to dosłownie straszliwa wiadomość - gdy ich przemysł zbrojeniowy zaczyna zmniejszać wydajność, osłabiony latami wojny na wyniszczenie, Europa, a pośrednio Ukraina dopiero się rozkręcają, dysponując co najmniej dziesięciokrotną przewagą potencjału.
Oczywiście wszyscy zauważyli nieobecność premiera Tuska w składzie europejskiej delegacji, w końcu Tusk był jedynym ważnym Decydentem, którego zabrakło! Oczywiście w naszych mediach natychmiast zrobiono z tego straszną aferę, tymczasem, jak by to paradoksalnie nie brzmiało, Premier Tusk NIE POWINIEN być na tym spotkaniu! Od dawna wiadomo, że Trump nie trawi Tuska, dlatego jego obecność wśród "towarzystwa wzajemnej adoracji", w które dyplomatycznie przekształcono wizytę w Białym Domu, byłaby silnym zgrzytem, nikomu niepotrzebnym. A zresztą wcale nie musiał być na miejscu, skoro cały Event toczył się dokładnie według Naszego, Polskiego projektu. Aby to zrozumieć, trzeba trochę cofnąć się w czasie...
Uwaga - sądzę, że mogę Realnie opisać sytuację, ponieważ jestem zwykłym blogerem, nawet jeśli czasem piszę trochę zbyt odkrywając zasady Realpolitik. Przypomnę, że Rzeczpospolita toczy z Moskwą zaciekłą rywalizację od 6 wieków z bardzo różnym powodzeniem, obecna runda tych zmagań jest po prostu ciut różna od poprzednich. Po roku 2010 polska dyplomacja, widząc wzrastające szybko zagrożenie ze strony Rosji, która w rozmaity sposób skorumpowała polityków Zachodu, grając na Resecie i doskonałych wspólnych biznesach, dzięki wykorzystaniu tzw. Partnerstwa Wschodniego doprowadziła do Majdanu, czyli wybuchu społeczeństwa Ukraińskiego przeciw prorosyjskiej władzy. Zwycięstwo Majdanu, do którego walnie przyczynił się min. Sikorski stało się początkiem radykalnej zmiany strategicznej o zasięgu globalnym, kierując Rosję na drogę konfrontacji, a nie współpracy z Zachodem, czyli dokładnie to, o co Nam chodziło! Oczywiście władze zarówno Zachodniej Europy, jak i Ameryki bardzo energicznie broniły się przed utratą zysków ze współpracy z Rosją (co przy okazji kosztowało min. Sikorskiego utratę posady), jednak raz przestawioną zwrotnicę już nie mogły cofnąć.
Czekiści na Kremlu coraz bardziej pogrążali się w konfrontację z wrogimi im władzami Ukrainy, a przez to z resztą Zachodu, co w końcu doprowadziło w lutym 22 r. do otwartej zbrojnej agresji na Ukrainę. Z jakim zapałem Zachód chciał bronić napadniętej Ukrainy świadczy masa przykładów, np. dostawa 5 tys. hełmów z Niemiec czy zgodna blokada oferty dostawy polskich Migów 29 dla Ukrainy. Gdyby nie poważne dostawy broni i amunicji z Polski i paru innych frontowych państw, wojna mogłaby się szybko zakończyć. Na szczęście pod naciskiem okoliczności, własnych społeczeństw, już nie mówiąc o nacisku Polski z innymi frontowymi krajami, no i dzięki wyjątkowo głupiemu postepowaniu Putina, Zachód budził się z letargu,angażując coraz mocniej w proxy-wojnę z Rosją. Proces ten zakończył się wczoraj pierwszym pokazem siły globalnej Potęgi w odbudowie, czyli Europy. Oczywiście wszystko to musi jeszcze potrwać i nie będzie łatwe ani proste, ale proces ruszył!
Posumowując - prowadzimy tę rundę rywalizacji z Moskwą w wyjątkowo korzystnych warunkach, walcząc głównie na cudzej ziemi za cenę niskich strat (zupełnie inaczej niż dotychczas, gdy krwawiliśmy obficie w walce "za naszą i waszą wolność) Udało się Nam doprowadzić do obudzenia Zachodniej Europy i skłonienia jej do ciężkiej i kosztownej pracy nad rozbudową własnej potęgi (choć tu ogromnie pomógł nam Trump swoją nieprzewidywalną polityką). Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy na dobrej drodze dla osiągnięcia głównego celu strategicznego - takiego osłabienia Rosji, np. przez bankructwo gospodarcze, aby nie mogła zagrozić Polsce co najmniej przez najbliższe pokolenie. Podkreślę - nie NIE CHCIAŁA, tylko NIE MOGŁA! Oczywiście wykorzystując czasem mocno niechętną pomoc najwiekszych potęg światowych, które wykorzystaliśmy w naszej walce, raz się złożyło, że to ogon kręcił psem, a nawet całą grupą piesków :-)
Inne tematy w dziale Polityka