Nie ma socjalistycznej partii w Europie, która by miała dzieje podobne do P.P.S., jak nie miał socjalizm nigdzie na świecie tak trudnych warunków państwowych, jak w Polsce pod zaborem carskim. (Ignacy Daszyński)
Naprawdę nazywał się Piotr Edmund Chałupka, ale znany jest jako Jan Kwapiński. Takie bowiem nazwisko podał po zatrzymaniu go przez carską policję, po jednej z akcjo OBPPS. Kwapiński wspominał:
„W dniu 6 grudnia 1907 roku, wczesnym rankiem wyprowadziło mnie z celi (nr 56) X Pawilonu na sąd dwóch żandarmów i dwóch żołnierzy do biblioteki oficerskiej, lezącej nieopodal pawilonu. Tam zjawił się mój obrońca p. Leon Berenson. O godzinie 10-tej stanąłem przed wojenno-okręgowym sądem. Mój obrońca powiedział:
Panowie sędziowie, macie przed sobą żołnierza rewolucji, którego przemocą postawiono przed sądem. Widzicie człowieka głęboko wierzącego w słuszność swojej sprawy, dla której oddał życie swoje młode. Usłyszeliśmy z jego ust, iż uważa was za narzędzie ucisku, z którym on, jako członek Polskiej Partii Socjalistycznej, z całym zaparciem walczył. Nie macie prawa, panowie sędziowie, skazywać go na karę śmierci, albowiem na jego miejsce staną setki innych w obronie nie tylko idei, której służył, lecz i zemsty za jego życie”.
Sąd skazał wtedy Kwapińskiego na karę śmierci przez powieszenia. Kwapiński poprosił wtedy w ostatnim słowie „O jedno was proszę – nie zapominajcie, że jestem żołnierzem, który ma prawo domagać się od was, byście wymierzyli mu karę, jaka przystoi żołnierzowi”. Chodziło to o rozstrzelanie, a nie powieszenie. Mój dziadek, który znał Kwapińskiego od roku 1905 tak opowiadał:
„Kwapiński to jeden z najbardziej ofiarnych bojowników o niepodległość i socjalizm, to symbol bohaterstwa w nierównej walce z caratem, bohaterstwa człowieka, który w najniebezpieczniejszych okolicznościach potrafił zachować godność rewolucjonisty. Całe swoje życie poświęcił sprawie niepodległości i sprawie robotniczej. Ten nieustraszony bojownik siedmiokrotnie był narażony na niechybną śmierć i tylko szczęśliwy zbieg okoliczności uratował mu życie.
Kwapiński stawał za swoją rewolucyjną działalność przed sądem wojennym. Rozprawa odbyła się w Cytadeli Warszawskiej. W tym samym czasie, w sąsiedniej sali miał miejsce bankiet oficerski. Rozbawieni biesiadnicy zaglądali do Sali sądowej przysłuchując się procesowi, w którym stawką było życie oskarżonego. Oni to później opowiadali, że Kwapiński z podniesioną głową odpowiadał na zadane mu pytania, zachowując pełną godności postawę, choć zdawał sobie sprawę, jaki będzie wyrok. Z naciskiem podkreślał swoją polskość i prawo swej ojczyzny do niepodległości.
Sędziowie udali się na naradę. Muzyka w sąsiedniej Sali ucichła. Przez otwarte drzwi boczne weszło na salę sądową rozbawione towarzystwo złożone z dam i oficerów. Wtem rozległ się głos: „Sąd idzie! Wstać”. Wszyscy powstali, zapadła grobowa cisza. Przewodniczący ogłosił wyrok: kara śmierci przez powieszenie. Skazany jako więzień polityczny, domaga się zamiany sposobu wykonania wyroku na rozstrzelanie. Po krótkiej naradzie sędziowie wyrażają zgodę: zamiast hańbiącej szubienicy – pluton egzekucyjny. Skazany wznosi okrzyk: „Niech żyje Polska niepodległa. Precz z caratem”. Wśród zgromadzonych na sali balowników popłoch. Wszyscy tłoczą się, aby jak najprędzej wydostać się do sali balowej. Jego obrońca, adwokat Berenson, który bronił oskarżonego z ramienia adwokata Patka, pozbawionego prawa występowania w sprawach politycznych, ze łzami w oczach ściska rękę skazańca i zapowiada złożenie prośby na ręce gubernatora Skałona o ułaskawienia. Kwapiński odrzuca tę sugestię. Mimo to, z uwagi na niepełnoletność skazanego, adwokat sam zwraca się o ułaskawienie. Po trzech dniach w piątek miała być udzielona odpowiedz o godzinie 11-tej. Przed Belwederem zgromadził się tłum. Wreszcie z kancelarii gubernatora wypadł spocony Berenson i nie mówiąc ani słowa przedarł się przez tłum, wsiadł do dorożki i kazał galopem pędzić do Cytadeli. Zanim dorożkami pognała gromada adwokatów. Berenson wpadł do Cytadeli a jego koledzy z niecierpliwością oczekiwali przed bramą. Wreszcie Berenson wyszedł i oznajmił, że wyrok śmierci zamieniony został na 15 lat więzienia.”
Kwapiński tak to wspominał:
„Ósmego dnia po południu, już o zmroku, starszy żandarm otworzył drzwi mojej celi ze słowami: Proszę do kancelarii. W pierwszej chwili nie mogłem zorientować się po co wołają mnie, ale gdym wszedł na schody prowadzące do kancelarii, wówczas jak błysk słońca rzuciła się myśl – to na pewno mój obrońca z dobrą nowiną. Jeszcze nie zdążyłem wyjaśnić sobie dostatecznie jasno możliwości zamiany kary śmierci na katorgę, a już byłem w objęciach mojego obrońcy, który całując mnie mówił: „Zamienili wam karę śmierci na 15 lat katorgi. Zmieniono dlatego, że byliście niepełnoletni.”
O działalności polskich socjalistów i Jana Kwapińskiego w Orle pisałem wcześniej w tekście „Jak poznałem Dziesiątego z Pawiaka”.
W każdym razie Kwapiński powrócił w 1918 roku do Polski, gdzie był m.in. organizatorem i prezesem Związku Robotników Rolnych. Piastuje mandat poselski z ramienia PPS, wreszcie zostaje Prezydentem miasta Łodzi. Pozostaje na tym stanowisku do września 1939 roku. Wycofuje się do Lwowa, a po drodze zostaje ranny i umieszczony w szpitalu w Złoczowie. Po zajęciu wschodnich terenów przez Armię Czerwoną zostaje zatrzymany i zesłany do kraju Jakutów a następnie uwięziony w Ałdanie. Kwapiński wspominał, że w drodze do więzienia spotkał Antoniego Pajdaka, który zauważył: cóż, chcą z nas szpiegów niemieckich zrobić. Na co odpowiedziałem twardo. Trzymajcie się, to im się nie uda, nie wyobrażam sobie by nas tu wtrącono do więzienia wtedy gdy nasza armia walczy na zachodzie i gdy mamy własny rząd w Londynie. Na to Pajdak pesymistycznie powiedział: nie zapominajcie, że znajdujemy się zarówno od Anglii jak i od kraju bardzo daleko. Od kraju dzieli nas 10 000 km a przecież znamy ich metody.
Podczas przesłuchania sędzia śledczy pytał: ”Pan był w carskiej katordze?” „Tak byłem” odpowiedziałem. „Pan nawet zajmował dość wybitne stanowisko w rewolucyjnym ruchu rosyjskim”. Odpowiedziałem twierdząco. „To dlaczego pan wszedł na manowce zdrady tej rewolucji i pojechał do reakcyjnej Polski, zamiast zostać z nami?” Na to już odpowiedziałem: „jako członek Polskiej Partii Socjalistycznej uważałem za swój obowiązek wracać do Polski i dla niej i dla proletariatu polskiego pracować”.
Kwapiński został ostatecznie zwolniony z więzienia po interwencji Sikorskiego i został ewakuowany do Anglii. Tam objął tekę ministra handlu i żeglugi w rządzie Sikorskiego. W kolejnych rządach Mikołajczyka i Arciszewskiego był wicepremierem, ale… to już inna historia.
Przypominam sylwetki polskich socjalistów w czasach, kiedy słowo „socjalizm” ma bardzo negatywny wydźwięk. Dlaczego? Oczywiście można na ten temat dyskutować. Można "lubić" socjalizm lub nie. Mnie chodzi o jedno – polscy socjaliści, ci prawdziwi, byli także, a może przede wszystkim polskimi patriotami i tego nikt nie powinien negować!
Jan Kwapiński, Moje wspomnienia 1904-1939, Księgarnia Polska w Paryżu, Paryż 1965
Jan Kwapiński, Z pamiętnika 1939-1945, Londyn 1947
Inne tematy w dziale Kultura