„W obliczu strat jakie ponieśliśmy, konieczna jest całkowita zmiana naszej strategii w wojnie na Pacyfiku. Utrata okrętów liniowych zmusza nas do przyjęcia strategii obronnej do czasu kiedy nasze siły nie będą mogły być ponownie odbudowane. Tym niemniej bardzo mocne siły uderzeniowe lotniskowców, krążowników i niszczycieli przetrwały. Siły te muszą działać odważnie i dynamicznie w ramach ofensywy taktycznej w celu odrobienie naszych początkowych strat”.
Admirał H. E. Kimmel
Niezwłocznie po ataku na Pearl Harbor admirał Stark wydał rozkaz realizacji głównego planu wojennego USA, Rainbow V który, choć co do zasady był defensywny, to jednakże zakładał również działania ofensywne. Wobec utraty na Hawajach pancerników, będących zgodnie z doktryną, główną siłą bojową, pełne wykonanie planu było niemożliwe. Dlatego dokonano jego modyfikacji. Zgodnie z tą aktualizacją, głównymi celami Floty Pacyfiku miała być obrona wysp hawajskich oraz wysp; Wake, Johnston i Palmyry, ochrona szlaków do Australii i Nowej Zelandii oraz zapobieganie rozbudowie sił japońskich na zachodniej półkuli. Był to plan jeszcze bardziej defensywny, z którego w pewnym stopniu wyłączono okręty podwodne oraz lotniskowce, które „otrzymały taktyczną ofensywną misję atakowania japońskich szlaków komunikacyjnych i wysuniętych baz”.
W oparciu o ten zmieniony plan admirał Kimmel 10 grudnia opracował zarys rozwoju sytuacji na najbliższy okres, który to dokument został przedstawiony sekretarzowi marynarki wojennej podczas jego wizyty w Pearl Harbor 11 grudnia. Opracowanie to zaczynało się od słów przywołanych na wstępie notki. Pomimo ogólnikowego charakteru zacytowanego fragmentu widać w nim wyraźnie, że nadal panowało przeświadczenie, iż to okręty liniowe są główną siłą bojową i do nich będzie należało przeprowadzenie głównych działań ofensywnych. Również admirał Stark tak uważał, modyfikując plan Rainbow V. Zarówno on, jak i jego podwładny admirał Kimmel sądzili, że dopóki nie odbuduje się floty liniowej, należy skupić się na defensywie, a działania ofensywne prowadzić poprzez okręty podwodne i lotniskowce. Przy czym działania te miały mieć charakter „taktyczny”, a nie strategiczny i w ich ramach nie planowano, a wręcz wykluczano, możliwość doprowadzenia do rozstrzygających starć. Świadczy o tym choćby spisanie na straty Filipin, w tym sensie, że tego co pozostało z Floty Pacyfiku po ataku Japończyków, nie zamierzano rzucić do obrony nawet tak ważnego archipelagu.
Zatem już na podstawie ciągle nie zmienionej, jeśli chodzi o rolę pancerników doktryny, można stwierdzić, że teza jakoby Amerykanie poświecili te okręty, ratując lotniskowce, co w domyśle miało świadczyć by o spisku „podżegacza wojennego” Roosevelta, nie znajduje pokrycia. Z punktu widzenia doktryny bowiem to ciągle okręty liniowe, a nie lotniskowce, były uważane za podstawową siłę bojową. I atak na Pearl Harbor nic tu nie zmienił, a przynajmniej nie od razu. Jest to teza nieprawdziwa również z tego powodu, że Amerykanie nie tyle, że nie wycofali lotniskowców, ale jeszcze przed 7 grudnia wystąpili nimi ofensywnie, wysyłając je w kierunku potencjalnego wroga. Mało tego samoloty startujące z jednego z nich wzięły nawet udział w walkach nad Pearl Harbor.
7 grudnia 1941 roku USA posiadały na Pacyfiku trzy lotniskowce, z czego dwa, Lexington i Enterprise znajdowały się w pobliżu Hawajów, natomiast trzeci Saratoga na zachodnim wybrzeżu w bazie San Diego. Lady Lex wraz z eskortą trzech krążowników i pięciu niszczycieli w chwili japońskiego ataku znajdowała się na pozycji szerokość geograficzna 23°46” N i długość 170°56” W w odległości około 420 mil od wyspy Midway, dokąd miała przerzucić 231 eskadrę bombową zwiadu Piechoty Morskiej. Po odebraniu sygnału o nalocie dowodzący tym zespołem okrętów kontradmirał J. H. Newton skierował się w stronę Oahu. Admirał Kimmel jednak wysłał Lexingtona na pozycję 22° N i 162° W na spotkanie z innym zespołem okrętów i wspólne poszukiwanie wroga.
W tym samym czasie do Pearl Harbor zbliżał się Enterprise wraz z eskortą pod ogólnym dowództwem wiceadmirała W. F. Halseya. Lotniskowiec ten wyszedł w morze 28 listopada, aby przewieźć na wyspę Wake 221 eskadrę myśliwców Piechoty Morskiej. Po wykonaniu zadania rozpoczął drogę powrotną na Hawaje. 7 grudnia w chwili ataku na Pearl Harbor był w odległości 200 mil od tej bazy. Jeszcze przed japońskim atakiem z pokładu okrętu wystartowało kilka bombowców Dauntless i udało się na lotnisko na wyspie Ford. Znalazły się one tam w trakcie walk i stały się celem japońskich myśliwców. W trakcie tych powietrznych starć miał się wyróżnić porucznik C. E. Dickinson, który wyskoczył ze swojego, uszkodzonego ogniem Japończyków i własnej artylerii samolotu, po czym dotarł na wyspę Ford i od razu wzbił się w powietrze inną maszyną.
Już w trakcie japońskiego ataku i bezpośrednio po nim Amerykanie rzucili się na poszukiwanie wroga. Do akcji tej skierowali właściwie wszystkie dostępne wówczas siły, czyli w praktyce oba swoje lotniskowce – Lexingtona i Enterprise. Na szczęście dla U. S. Navy obie te jednostki wraz z towarzyszącymi im okrętami akcję poszukiwawczą prowadziły na najbardziej prawdopodobnych kierunkach działania przeciwnika, czyli na zachód i południowy – zachód od Oahu. Tymczasem zespół wiceadmirała Nagumo dokonał odwrotu dokładnie tą samą drogą, którą podszedł do ataku, tzn., na północ i północny zachód. Była to szczęśliwa okoliczność dla Amerykanów, jeśli weźmie się pod uwagę, że Japończycy dysponowali wówczas na pokładach sześciu lotniskowców około 350 samolotami, podczas gdy na dwóch jednostkach amerykańskich znajdowało się ich 131. Wobec takiego stosunku sił wynik potencjalnego starcia wydawał się przesądzony.
Kiedy do końca 8 grudnia stało się oczywiste, że nieprzyjaciel odpłynął, amerykańskie okręty otrzymały rozkaz powrotu do bazy. Wkrótce jednak znów z niej wyszły i wystąpiły ofensywnie w obronie atolu Wake. Tę grupę wysp Japończycy usiłowali zająć w pierwszych dniach wojny na Pacyfiku. Podjęta przez nich próba zakończyła się jednak niepowodzeniem i odwrotem sił inwazyjnych. Wkrótce ponowili atak, wsparci przez m.in. lotniskowce Soryu i Hiryu, wydzielone z zespołu Nagumo. Jednocześnie niemal Amerykanie podjęli próbę odsieczy dla walczącego atolu. Miały tego dokonać lotniskowce, czyli wspomniane już Lexington i Enterprise oraz świeżo przybyła 15 grudnia na Hawaje Saratoga.
Ostatecznie już w trakcie rejsu ku Wake trzy zespoły U. S. Navy, każdy skupiony wokół lotniskowca, otrzymały sygnał odwrotu, co zostało przyjęte na okrętach z wściekłością. Dowódca jednego z krążowników osłony wręcz stwierdził: „Frank Jack powinien przyłożyć teleskop do swego ślepego oka jak Nelson”. Admirał Pye, który po odwołaniu Kimmela i do czasu przybycia Nimitza na Hawaje, dowodził Flotą Pacyfiku tak uzasadniał swój rozkaz: „Przeprowadzenie akcji ofensywnej dla dania odsieczy Wake było moim zamiarem i pragnieniem. Ale, gdy nieprzyjaciel wylądował na wyspie, ogólna sytuacja strategiczna zyskała priorytet i zachowanie naszych sił morskich wysunęło się na plan pierwszy”. Operacja pomocy dla Wake jest ciekawa jednak dlatego, że pokazuje, jak „daleko w lesie” byli Amerykanie, jeśli chodzi o doktrynę i taktykę działania lotniskowców.
W decyzji o odwrocie duże znaczenie miała bowiem kwestia paliwa i możliwość jego uzupełnienia na morzu. U. S. Navy posiadał wtedy na Hawajach zaledwie dwa zbiornikowce floty, Neosho i Neches. Pierwszy z nich został przydzielony Task Force 11, czyli grupie okrętów skupionej wokół Lexingtona. Drugi natomiast wspierał Task Force 14, czyli Saratogę oraz towarzyszące jej jednostki. Trzeci zespół amerykański Task Force 8, czyli Enterprise i osłona, pozostał bez zbiornikowca. Oznaczało to, że właściwie został on wyłączony z walki i jego rola miała być czysto defensywna. Czyli do potencjalnej bitwy Amerykanie szli ze swoimi siłami zredukowanymi o jedną trzecią. Nawet bowiem w tej sytuacji nie wpadli oni na naturalnie narzucający się wniosek, aby stworzyć dwie grupy zadaniowe, z czego jedna z nich z dwoma lotniskowcami w składzie.
Kwestia zaopatrzenie okrętów w paliwo była istotna również później, kiedy Amerykanie wcielili w życie, zarysowany jeszcze przez admirała Kimmela, plan aktywnej obrony. Zwłaszcza że 23 stycznia 1942 roku zbiornikowiec Neches został storpedowany i zatopiony przez japoński okręt podwodny I-72. Mimo to U. S. Navy konsekwentnie realizowała za pomocą lotniskowców ofensywne wypady na bazy przeciwnika.
W akcjach tych amerykańskie okręty lotnicze działały samodzielnie, tzn. poza krążownikami i innymi okrętami osłony, nie towarzyszyły im inne lotniskowce. Nie formowano grup operacyjnych lotniskowców. Było to podyktowane nie tylko logistyką, ale i oporem „materii”, jeszcze bowiem w 1943 roku można było spotkać wyższych oficerów Navy twierdzących, że najlepszym rozwiązaniem jest zespół złożony z jednego, góra dwóch lotniskowców.
Właściwie pierwszą akcją, w której udział wziął zespół okrętów złożony nie tylko z jednego okrętu lotniczego, było przeprowadzone 10 marca 1942 roku, uderzenie na położone na Nowej Gwinei porty w Lae i Salamaua. Paradoksalnie operacja ta będąca uwerturą do późniejszej bitwy na Morzu Koralowym nie została wcześniej zaplanowana, a jej pomysł powstał ad hoc na lotniskowcu Lexington, w trakcie rozmów admirała Browna z dowódcą okrętu Frederickiem Shermanem. Wbrew pozorom te dwa mało znane porty na północnym wybrzeżu Gwinei, świeżo zajęte przez Japończyków, były ważnymi punktami strategicznymi. Z nich można było wyprowadzić natarcie lądem niemalże dokładnie na południe w kierunku najważniejszej placówki alianckiej w tym rejonie, tj. Port Moresby. Jego zajęcie dawało natomiast Japończykom możliwość atakowania linii zaopatrzeniowych z i do Australii, do której było z Port Moresby zaledwie 200 mil.
Aby zdusić to niebezpieczeństwo w zarodku, Amerykanie rzucili do walki oba posiadane tam lotniskowce, czyli Lexingtona i Yorktowna. W trakcie szybkiego planowania na pokładzie Lady Lex postanowiono, że uderzenie zostanie przeprowadzone od południa z Zatoki Papuaskiej a nie z Morza Bismarcka. Oznaczało to, że atakujące samoloty, aby dobrać się do Japończyków w Lae i Salamaua, będą musiały przebić się przez wznoszące się na wysokość 4000 metrów góry Owena Stanleya. Nie dysponowano mapami tych gór, nigdy tu nie operowano lotniskowcami. Udało się jednak znaleźć pilota, który znał te okolice i wskazał na przełęcz położoną na wysokości 2300 metrów, którą postanowiono wykorzystać. Pilotem tym był komandor W. B. Ault z Lexingtona. Pełnił on funkcję przewodnika dla 104 samolotów z macierzystej jednostki i Yorktowna, które uzbrojone w bomby i torpedy po przeleceniu wspomnianą przełęczą pomiędzy i tuż nad wierzchołkami gór zaatakowały rano 10 marca japońskie okręty i statki w obu portach, topiąc krążownik pomocniczy, trałowiec i transportowiec.
Jakkolwiek można się zastanawiać nad skutecznością tego ataku, to jasne jest, że była to zapowiedź późniejszego tworzenia grup operacyjnych lotniskowców. Formacja ta, nie bez oporów, wykluwała się właśnie w pierwszych miesiącach 1942 roku podczas realizowania strategii aktywnej obrony przez Sprzymierzonych.
Literatura:
S. E. Morison, Wschodzące Słońce na Pacyfiku. 1931 – kwiecień 1942, Warszawa 2023.
Z. Flisowski, Burza nad Pacyfikiem, tom I, Poznań 1986.
J. F. Dunnigan, A. A. Nofi, Wojna na Pacyfiku. Encyklopedia, Warszawa 2000.
R. Opaliński, Bitwa o Wake - samotny atol, Morze. Statki i okręty, nr specjalny 1/2008.
K. Zalewski, Pearl Harbor – pogrom pancerników, Morze. Statki i okręty, numer specjalny 1/2008.
Inne tematy w dziale Kultura