Ludkowi trzeba rzucić coś na igrzyska, skoro nie można rzucić konkretów...
11 lipca 2007 www.trojmiasto.pl podało, że pewien poseł siedzący już w samolocie (Warszawa-Gdańsk), został poproszony przez oficera ABW o wyjście z powietrznego pojazdu. Z powodu owej rozmowy, lot został opóźniony o kilkadziesiąt minut. Mamy zatem dwa podmioty wydarzenia - posła i oficera, zaś cała reszta (załoga, pasażerowie) są jedynie przedmiotami, takim polskim tłem, figurantami. Z jakiej racji została zakłócona podróż wielu osób? Bo ktoś sobie politykę uprawia na płycie lotniska? Komunikacyjny skandal?
Nie wiem, po co komu podawanie substancji mieszkaniowej. Owszem, jeśli przed wyborem miał stan S1, zaś w momencie sporządzania oświadczenia majątkowego - S2, to możemy się domyślić, że różnica (jeśli dodatnia) to wzbogacenie się podczas kadencji. Ale mieszkania i domy (choć to zwykle najdroższe towary, o których przeciętny Polak sobie marzy) są jednocześnie najbardziej przypadkowymi dobrami. Jeśli poseł mieszka od wielu lat w centrum wielkiego miasta, mieszkanie ma po rodzicach, a do tego już ma swoje 50-100 lat dom, nie poseł), to co komu daje wycena tego mieszkania? Że kiedyś kosztowało kilka razy mniej? Przecież to jest ciągle to samo lokum, tyle że starsze. A jeśli ktoś mieszkał z rodzicami, został posłem i nagle wykazuje (no bo rodzice mu zapisali po wyborach) dom z ogrodem, co obecnie warte są np. 1,5 mln zł - facet w ciągu roku z biedaka jest milionerem i ma odpowiednią etykietę przez ludek przyczepioną? A jeśli jeszcze ożeni się z kobitką jedynaczką, co to również dostała od rodziny podobny dom, to nasz biedny poseł staje się krezusem, jak na nasze przaśne warunki. Gdyby wybuchły zamieszki społeczne typu rewolucja, to gościa pewnikiem by powieszono na drzewie w jego ogrodzie jako burżuja... A przecież w Polsce mamy sporo starszych ludzi, co to za komuny wybudowali na kredyt domki w ogrodzie - te posiadłości warte są teraz 1-2 mln zł, a sami nestorzy ledwo przędą na biedaemeryturach. Zatem - to biedacy, czy bogacze?
W oświadczeniach majątkowych powinny być wpisywane posiadane kwoty oraz dobra typu fabryki, nieruchomości, auta, jednak mieszkanie czy dom nie powinno być wyceniane (tylko wyjaśnienie - źródło posiadania), chyba że zostało nabyte za gotówkę. A czasami dom jest wart sporo, jednak kupiono go na raty.
I co po naszych emocjach domem, mieszkaniami posła i autem, skoro może mieć kolekcję obrazów lub znaczków o znacznej wartości, czego nie ujawni z paru powodów - nie musi tego czynić, nie musi znać wartości (no bo jak ma wyceniać owe znaczki - co roku stracić masę czasu na zliczanie wg aktualnego katalogu?). A jeśli ktoś ma cenną kolekcję i napisze mniejsza czy zgodnie z prawdą), że wygrał w karty albo uprawiał erotyczny sponsoring?
Zwykle wartości domów są zaniżane. To w momencie składania oświadczenia najlepiej skorzystać z wyceny biura od nieruchomości i rachunek przedstawić budżetowi? Byłaby wówczas gwarancja obiektywizmu, ale nadal niczego to nie zmienia (wszak najmniej zaradny poseł w historii Polski może otrzymać pokaźny spadek podczas swej kadencji ). Inna sprawa, że mógłby ktoś wreszcie się pomylić "w górę" i zamiast 100 000 zł wpisać 10 mln zł. I argumentować, że rodzinny dom dla niego jest tyle wart, że taniej by nie sprzedał... I po zliczeniu wszystkich dóbr (a dom wówczas stanowiłby aż 95% stanu posiadania) na nikim by nie robiły wrażenia jakieś drobne oszczędności liczone w tysiącach euro(pów).
Ludziska emocjonują się cenami mieszkań, a prawdziwe bogactwo (jeśli ktoś je rzeczywiście posiada) jest ukryte przed ludem - sejfy, banki zagraniczne, udziały, wspomniane obrazy czy filatelia.
Jeśli ktoś okradł Naród na wielką kasę to powinien być po prostu wyeliminowany ze społeczeństwa, a nie bawimy się w jakieś śmiesznawe oświadczenia. Ci najwięksi cwaniacy śmieją się z prostawego ludu! Bo nikt nie szanuje owiec, które dają się strzyc, mało - one (w tym barany - nazwa chyba nieprzypadkowa) ustalają uroczyste prawa broniące swych fryzjerów...