Mija pięć lat od tragedii w moskiewskim teatrze na Dubrowce. Zginęło około 40 terrorystów/bojowników i 125 zakładników.
Przez jednych nazywani terrorystami, przez innych bojownikami (także w naszych mediach). Raczej terroryści, bo przegrali. Gdyby wygrali (Rosja wycofałaby swe wojska z Czeczenii), to byliby oficjalnie nazywani przez świat bojownikami. Takie nazewnicze dylematy świat rozważał już wielokrotnie. My także - nasi partyzanci byli dla okupanta bandytami. Niemcy wojnę przegrali, zatem stawiamy pomniki poległym partyzantom. Gdybyśmy przegrali, nikt w niemieckich encyklopediach nie stosowałby innej nazwy, jak "polscy bandyci". Czeczeni zginęli jak bohaterowie i zapewne przybliża to Czeczenię do niepodległości, choć będą dalsze ofiary po obu stronach.
Pierwszą wojnę zapoczątkował zamach przeprowadzony przez południowych Słowian. Byli to terroryści, czy bojownicy? Gdyby Wietnamczycy w odwecie za zbombardowane swe miasta wysadzili kilka amerykańskich drapaczy, to jak by ich nazwano? Jak u nas (w ówczesnej PRL), a jak w USA?
Niestety, Czeczeni w swej rozpaczy, aby zwrócić oczy konsumpcyjnego świata na swe problemy, śmiertelnie zaangażowali zwykłych mieszkańców. A to nie podoba się już niemal nikomu. Niemal nikt ich nie popiera. Nawet Amerykanie po atakach na WTC zmienili poglądy... W latach 70. i 80. porywano samoloty. Jeśli ze Wschodu do Berlina Zachodniego (tak, był kiedyś taki twór na mapie), to dla całego "wolnego świata" (też była taka nazwa) było OK.
Obecni Amerykanie swój wielki kraj zawdzięczają Europejczykom, którzy tak spacyfikowali (uspokoili...) tubylców, że ci ostatni zostali zepchnięci do rezerwatów, które u nas kojarzą się z przyrodniczymi ciekawostkami. Ponieważ Amerykanie są naszymi sojusznikami i oferują nam swe samoloty na korzystnych warunkach, to przemilczmy metody stosowane do pacyfikacji. Napomknijmy jedynie, że gdyby Rosjanie dawniej okazali się równie bezlitośni jak przybysze z Europy na Nowym Kontynencie, to nie byłoby dzisiaj problemu z Czeczenią.
Nasze czynniki oficjalne sugerują pokojowe rozwiązania, czyli rozmowy, ale u nas w Polsce też nikt z rządu nie kiwnie palcem, chyba że komuś z gminu puszczą nerwy i wyjdzie na ulicę. Wówczas postulaty są trakowane w miarę poważnie. Można zgłaszać swe pretensje w sprawie bezrobocia w popegerowskich wsiach, dotrzymania obietnicy zachowania wartości książeczek mieszkaniowych albo przyzwoitego załatwienia żądań zabużan. Nikt nie potraktuje żądań poważnie, chyba że ktoś nie wytrzyma nerwowo i wykona ostateczny akt rozpaczy.
Prezydent Rosji, aby utrzymać terytorialną jedność państwa uczynił to, co uczyniłby każdy inny przywódca w obawie przed rozpadem swego państwa - unieszkodliwiłby przeciwnika nawet za cenę kilku tysięcy przypadkowych istnień ludzkich. Dobrze, że u nas nie ma podobnych problemów - nie wiadomo po czyjej stanęlibyśmy stronie ... Po cóż naszym słowiańskim sąsiadom kraj, z którym wojna będzie trwała w nieskończoność? To zapewne będzie powtórka Afganistanu i to przy obrzydliwym poparciu NATO (w tym USA i... naszym). Inne państwa, które wyszły spod dominacji ZSRR/Rosji mają rządy demokratyczne, podobnie jak Rosjanie, jednak oni mają jeszcze oryginalny garb - imperium. Ze zrozumieniem ściskają sobie nasi przedstawiciele dłonie. Cieszymy się swą wolnością i guzik nas obchodzą inne uciemiężone narody. Żyjemy problemami bezrobocia, ekologią, internetem, bezwizowym ruchem, globalizacją, wspólna unijna walutą i budową stadionów. Kogóż obchodzi biedna i osamotniona Czeczenia...
Kiedyś "wolny świat" uspokajał Polaków, którzy namolnie twierdzili, że za Katyń odpowiedzialni są Rosjanie. Długo nie mogliśmy zrozumieć, że dla pokoju pomiędzy Wschodem a Zachodem poświęcono i nas i prawdę o tej zbrodni, a przecież już w Norymberdze stało się oczywiste, że prawda była bardziej niewygodna dla naszych obecnych sojuszników, niż dla ówczesnych... Możemy sponiewierać Czeczenię, bo naszym interesem jest porozumienie natowsko-rosyjskie. Kiedyś dołożyliśmy Hiszpanom, bo było nam bardziej po drodze z Napoleonem. Zwykle walczyliśmy za wolność waszą i naszą, ale parę razy zdradziliśmy nasze ideały. Jeden raz więcej nie zrobi nam różnicy.
Rozum wskazuje, że Rosja ma rację, ale sercem można być z Czeczenią. Rosja to Kreon, zaś Czeczenia to Antygona - klasyczna grecka tragedia.
Jeszcze kilka słów o pieniężnych zbiórkach na rzecz sierot po moskiewskich rodzicach. Tak, to bardzo tragiczne, że cierpią Rosjanie w Moskwie, zwłaszcza dzieci. Koszmar. Fotografie wzmagają poczucie tragedii. Jednak nie widzimy dzieci Czeczenii, dla których Moskwa jest oazą spokoju. W Moskwie poległy matki, które osierociły swe dzieci, o których nic się nie mówi. Nie ma ich na zdjęciach. Może dając kilka złotych na moskiewskie dzieci, dajmy choć złotówkę na sieroty po bojowniczkach.
Bezwzględnie należy tępić terroryzm dla okupu, ideologii, religii. Jednak One walczyły o wolność swej Ojczyzny i nie można traktować tego wydarzenia wyłącznie w kategoriach zwykłej przestępczości.
przyjazny wobec wszystkich sympatycznych ludzi, krytyczny wobec wielu zjawisk
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka