Szumowski "Podkreślał jednak, że nie każdemu warto robić test od razu. – Pamiętajmy, że test ma sens, kiedy mija siódmy dzień od kontaktu z zakażonym”.
Jako zwyczajny członek suwerena mogą zrozumieć że ministrowi jednak warto od razu. Jednak trudno mi zrozumieć logikę według której inni ministrowie od razu po teście zostali uznani za zdrowych.
Inna dziwna informacja dotyczy hospitalizowanych w związku z wirusem - jest ich 871. Według informacji z tego samego czasu stwierdzonych zakażeń jest 355. To oznacza, że co najmniej 516 czyli 60% osób na oddziałach zakaźnych przebywa po prostu na kwarantannie = z tą różnicą, że jednak są bardziej wystawieni na zakażenie.
Sprzeczność informacji nie budzi we mnie takiego niepokoju jak podejrzenie, iż działania podejmowane są w oparciu o równie bezsensowne informacje albo w ogóle bez oparcia na informacjach i wiedzy. Coraz bardziej widoczne staje się, iż obraz epidemii jest kształtowany tak, aby w maju można było przeprowadzić wybory. W tej sytuacji niemal wszystko będzie zależało od tego, czy Szumowski da się wtłoczyć w rolę Protasiuka. Jest w lepszej sytuacji bo zamiast sekund ma dni a przy tym wiedzę i życiowe doświadczenie. Póki co kształtowanie spójnego obrazu epidemii wychodzi mu coraz gorzej.
Za takie na podstawie ogólnie dostępnej wiedzy o leczeniu - ponieważ leków nie m stosuje się leczenie objawowe - należy uznać powtarzane jak mantra twierdzenie, że test należy wykonać, kiedy wystąpią objawy - po co wtedy, skoro test i tak nie przynosi informacji jak leczyć. Na pewno stosowanie takiej preselekcji doraźnie obniża statystyki ale niestety podnosi zagrożenie, że zakażeniu będą ulegali pracownicy służby zdrowia. W Polsce wykonano około 10 tys. testów - to kilkanaście - kilkadziesiąt razy mniej, niż w innych krajach.