Michał Jaworski Michał Jaworski
1953
BLOG

Jerzy Miller i Maciej Lasek znowu o katastrofie smoleńskiej

Michał Jaworski Michał Jaworski Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 129

Ostatnio Macierewicz wypowiada się o efektach prac powołanej przez niego podkomisji głównie wtedy, kiedy jego nazwisko pojawia się w kontekście rekonstrukcji. Do jego ostatnich sensacji ustosunkowali się przewodniczący polskiej komisji badającej katastrofę.

"Zdaniem Millera, Błasik był w kokpicie w momencie katastrofy, co było niezgodne z procedurami." 

"A inny członek komisji Maciej Lasek precyzuje: — Wiedzieliśmy z zapisów rozmów, że w kokpicie w ostatniej fazie lotu przebywała osoba spoza załogi. Musiała się znać na lotnictwie, bo wskazują na to jej wypowiedzi. W grę wchodził tylko Błasik. W dodatku głos generała został rozpoznany przez jednego z ekspertów komisji, który go znał. A ciało generała zostało znalezione w pobliżu ciał członków załogi. Jeśli dyskutowaliśmy, to o tym, jak opisać rolę generała Błasika w ostatniej fazie lotu. W odróżnieniu od MAK nie uznaliśmy, że wywierał presję na pilotów. I nie napisaliśmy, że był pijany."

Dyskusja o obecności bądź nieobecności generała w kokpicie z punktu widzenia odpowiedzialności strony polskiej i rosyjskiej za katastrofę jest bezsensowna, bo w żaden sposób nie umniejsza odpowiedzialności osób znajdujących się w kokpicie. Stanowi jedynie okoliczność łagodzącą dla oceny działań pilotów. 

Macierewicz postawił jednak na generałową znacznie chętniej udzielającą emocjonalnych wypowiedzi niż rodziny pilotów.

"Jerzy Miller dla Onetu: — Nie było żadnej ekspertyzy, która stwierdzała, że w samolocie doszło do wybuchów. Bo nie było żadnej eksplozji poprzedzającej uderzenie tupolewa w ziemię."

A Maciej Lasek przekonuje: — Analiza firmy Smallgis powstała na zlecenie prokuratury i w niezmienionej formie jest aktach śledztwa od 2010 r. My korzystaliśmy z niej pomocniczo, co więc mieliśmy fałszować? Analiza ta polegała na porównaniu dwóch zdjęć satelitarnych z lotniska w Smoleńsku — 5 kwietnia oraz 12 kwietnia 2010 r., a zatem przed i po katastrofie. Oglądając wyłącznie te zdjęcia, analitycy uznali, że w miejscach najbardziej intensywnego pożaru po katastrofie powstały "prawdopodobne miejsca wybuchu". A zatem w ogóle się nie odnosili do wybuchów na pokładzie. Zmieniliśmy to sformułowanie, bo było kompletnie nieadekwatne. Koledzy, którzy byli w Smoleńsku, powiedzieli, że nie było żadnych pożarów z wybuchami, tylko płonęło paliwo. W naszym raporcie skorzystaliśmy ze zdjęcia analizowanego przez Smallgis i podpisaliśmy jako prawdopodobne strefy pożaru. Proszę pamiętać, że ta firma nie prowadziła żadnych badań na miejscu, tylko analizowała zdjęcia z satelity. Są w jej analizie zresztą rzeczy, o których pan Macierewicz nie chce mówić — choćby to, że tupolew lecąc, ścinał drzewa, czemu członkowie jego podkomisji zaprzeczają, bo twierdzą, że samolot rozpadł się w powietrzu".
Po pierwsze, rzeczą zupełnie naturalną jest oparcie się na ocenie tego co zostało zobaczone na miejscu. Do czego mogą prowadzić analizy oparte wyłącznie na zdjęciach satelitarnych, mogli przekonać się wszyscy znający referat Cieszewskiego z II Konferencji Smoleńskiej. *
Po drugie, nawet gdyby w miejscach wskazanych przez Smallgis rzeczywiście były wybuchy, to i one i tak niczego by do oceny przyczyn katastrofy by nie wniosły a tylko zaprzeczyły tezie iż wybuchy mogły spowodować rozpad samolotu. Przyjrzyjmy się inkryminowanemu zdjęciu zestawionemu ze zdjęciem wrakowiska z raportu MAK.
image

Miejsca domniemanych wybuchów znajdują się niemal na końcu wrakowiska. Do tego miejsca dotarły już tylko szczątki samolotu. Nie ma takich miejsc zaznaczonych wcześniej. Przede wszystkim nie zaznaczono w ten sposób nic w okolicy "wybuchowo otwartego kadłuba" -  fragment "62" na zdjęciu MAK, który długi czas był koronnym dowodem wybuchów. Warto przypomnieć, że istnieje proste wytłumaczenie "otwarcia" - ten fragment kadłuba rozpruł pień drzewa widoczny na zdjęciach, których, jak mniemam, nie pokazano G.Szuladzińskiemu. Dodatkowo warto przypomnieć, iż M.Czachor przyłapał ludzi Macierewicza na manipoulacji, gdyż twierdzili, że dwa fragmenty to jeden. W tekście M.Czchora czytelink znajdzie również warty nieustannego przypominania dosyć przystępny i precyzyjny opis manipulkacji W.Biniendy w jego symulacjach.

_______________________________________________________

*Osobiście uważam, że to zdanie powinno dotyczyć tych, którzy dali wiarę Cieszewskiemu, zaś on sam zażartował sobie ze słuchaczy. Są poszlaki, że Cieszewski sympatyzował z FYMNem więc to mogła być kontynuacja dzieła - według Pernaka-Rolexa - zagranicznego akademika z Rzeszowa, zresztą znajomego blogera KaNo.

Bardzo były fizyk teoretyk, do 1982 pracownik naukowy. Autor referatu na I Konferencji Smoleńskiej. Dzisiaj sam zdziwiony, skąd w tym temacie i miejscu się znalazł. Archiwalne notki: http://mjaworski50.blogspot.com/ Odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności ale też podejrzany o przynależność do niedorżniętej watahy współpracowników gestapo.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka