Oceniając Kaczyńskiego wyprowadzenie Polaków na ulicę w nieco dłuższej perspektywie, można mu jednak podziękować. To co jego brat dla Kościoła uratował, on właśnie roztrwania. Lech Kaczyński opłacił ten zgniły kompromis łatką męża czarownicy, ale uratował Kościołowi możliwość przemycania swojej ideologii w polskie ustawodawstwo. Jak się właśnie dzięki działalności jego brata okazuje, tylko przedłużył.
Kompromis zawarty między politykami, w tym głównie z politykami duchownymi, w najmniejszym stopniu nie liczył się z oczekiwaniami ludzi, chociaż bezpośrednio ich dotyczył. Lech Kaczyński i jego żona to wiedzieli, dlatego tak dobitnie podkreślali konieczność nie grzebania przy owym kompromisie. Można powiedzieć, że liczyli się z ludźmi. A przynajmniej z ich siłą, której być może się obawiali. Okazali w tej dotyczącej ludzi sprawie jeśli nie sumienie i humanizm, to przynajmniej rozum i przezorność. Historia już zanotowała, że tu akurat zachowali się przyzwoicie.
Lwia część społeczeństwa jest za legalnością aborcji. Dzięki J. Kaczyńskiemu ta liczba nie tylko wzrośnie, ale i swoje stanowisko utwardzi. Wiara, że całe społeczeństwo uda się zredukować do rozrodczych stworzeń godzących się na pozbawienie ich praw osobistych i godności jest wiarą naprawdę wielką. Wiarą zarazem absurdalną i przerażającą.
PiS takiego referendum nie jest w stanie przeprowadzić z co najmniej kilku powodów. Także z powodu ich bankructwa zaufania społecznego. Nie oni więc je zrobią i nie oni dadzą polskim kobietom pełnię wolności, praw i godności. Ale temu staremu kawalerowi bez jednej baby w życiu można jednak podziękować.
