nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
464
BLOG

Korzyści z daremnej terapii małżeństwa Witek

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Polityka Obserwuj notkę 15

Być może musi jeszcze te kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt osób nie dostać się na legnicki OIOM, by społeczeństwo gruntownie przyswoiło sobie, że uporczywa terapia jest de facto terapią daremną. Nie służącą, poza zainteresowanymi ideologicznymi grupami, absolutnie nikomu. I wszystko niestety wskazuje na to, że część z tych, którzy się na intensywną terapię nie dostaną musi jednak umrzeć, by radykalna katolicka doktryna, że tylko Bóg ma prawo do kończenia ludzkiego życia dostała szansę zostać etycznie zrewidowaną. Jako właśnie nieetyczna, wykorzystywana instrumentalnie.

Powszechnie wiadomo, że sztuczne utrzymywanie przy życiu jest nadzwyczaj kosztowne. Wszyscy w jakiś sposób przyjmujemy, że podtrzymywanie funkcji życiowych w przypadku śmierci mózgu jest powodowane w zasadzie etyką religijną. A przynajmniej tak jest to tłumaczone. Najwyższy czas się temu bliżej przyjrzeć. 

Blokowanie miejsca służącego do ratowania ludzkiego życia przez męża pani Witek trwa już ponad 2,5 roku. Prawdopodobnie jest to już teraz rekord w Polsce. Pytanie o związek rekordu z konkretnym nazwiskiem jest zwyczajnie niepotrzebne. Jest to kolejny namacalny element "dobrej zmiany". Tłumaczenie się pani Witek, że nie skorzystała w tym przypadku z przysługującego jej resortowego szpitala, jest de facto zastanawiającą arogancją. I czytelnym zasygnalizowaniem lokalnej legnickiej społeczności, że skoro są pacjenci ważniejsi, to muszą być i mniej ważni. Prokuratura pana Ziobry też tak uważa. 

Zatem i nawet jej samej nie do końca obecna sytuacja służy. Religijna etyka pozwala jej twierdzić, że robi dobrze, ale zarazem ta sama etyka pozwala jej dowiadywać się kto jest niezadowolony z wyznawanych przez nią nierówności społecznych. A może tylko z niechętnie praktykowanych, bo może zasadniczo to jest za równością, a tylko jakieś niedostępne zwykłym śmiertelnikom okoliczności powodują, iż postanowiła wspólnie z lekarzami podtrzymać funkcje życiowe męża jak długo się tylko da.

Na gruncie współczesnej etyki i fundamentalnych zasad współżycia społecznego nie da się tego obronić. Marszałek Witek, razem z aparaturą legnickiego OIOMu, pracują na co najmniej dwa rekordy. Długości daremnej terapii, która z terapią niewiele ma tak naprawdę wspólnego. I rekord drugi, czyli rekord daremności wyborczej. Czyli by wybierać takich przedstawicieli, którzy w pierwszym rzędzie zadbają o siebie i swoją rodzinę. A w rzędzie drugim, zadbają by całej reszcie zamknąć usta. 

Pytanie, czy sprawa męża pani Witek jest jej osobistą sprawą, czy sprawą polityczną, może i było aktualne dwa lata temu. Od kiedy wspólnie ze znajomymi lekarzami marszałek Witek zdecydowała, że idą na rekord, to sama ta decyzja uczyniła sprawę polityczną. Wszak marszałek Witek jest osobą, której obowiązki polegają na ustalaniu i egzekwowaniu m.in. i tych opisywanych w notce zasad społecznych. Czy te ustalone przez nią w legnickim szpitalu obowiązują już w całej Polsce? 

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka