nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
336
BLOG

Praworządność dostała od Ziobry nie tylko politycznego raka, ale i lekarstwo na niego

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Polityka Obserwuj notkę 6
Kasta. Mała Emi. Zero. Polityczny rak. Konstytucja, Praworządność. Trzecia władza. Odpolitycznienie.

Zamachując się na środowisko prawnicze, Zbigniew Ziobro szedł na wyjątkowo nierówną wojnę. Raz, że walory własne ma poważnie ograniczone. Dwa, że już sama istota praworządności przecież za nim nie stała. Ta nierówna wojna to tylko eufemizm, ta szaleńcza szarpanka była już w swoim założeniu straceńcza.

Stała za Ziobrą wyłącznie polityczna machina, bo ambicje jego i jego pomagierów też są tylko składową tej machiny. Czyli coś co mu zarówno pomagało, jak i szkodziło. Pod płaszczykiem odpolityczniania postanowił upolitycznić system sprawiedliwości na amen i ostatecznie. Czyli dokonać rzeczy w praktyce niemożliwej. Szwindlu bezczelnie czytelnego.  

Założył, że kilkadziesiąt tysięcy luda, który para się działalnością prawniczą, zgodzi się być dla Jarosława Kaczyńskiego i dla niego samego jako Kaczyńskiego marionetki, ich odkryciem towarzyskim. By cała ta trzecia władza wyrzekła się swojego statusu i własnych nazwisk dla dwóch tych wyjątkowo szemranych polityków. Wyjątkowo idiotycznie założył.

Najbardziej opornym matołkom wyjaśnić tu trzeba, że termin trzecia władza nie jest tylko publicystycznym skrótem. Monteskiuszowski trójpodział władzy jest na świecie najpowszechniejszym systemem sprawowania władzy. Wpisana jest w ten system współpraca między wszystkimi trzema władzami. Ale nie jest wpisana współpraca pana Kaczyńskiego, który wizytuje całą sądowniczą władzę w domu, pod pozorem, że przyszedł tylko na kotleta.

Julię Przyłębską Kaczyński zrobił memem smażącym kotlety właśnie dlatego, żeby nie było memów o Kaczyńskim osobiściem smażącym kotlety (dyktującym przepisy i prawo) całej trzeciej władzy, którą postanowił mocno wziąć za pysk. Tak jak już dawno wziął również i Ziobrę.

Nie wierzę w tego całego raka Ziobry. Nie wierzę, że Zbigniew Ziobro zachorował akurat wtedy, gdy skończyło się to jego rumakowanie. Ziobro politycznie jest obecnie zerem i dlatego stawiam, że Kaczyński schował go do szafy, bo system przez nich klecony jest w poważnych opałach, a partacka już z natury rzeczy aktywność Ziobry tylko by to uwypuklała. Ten jego rak to kapitulacja, którą trzeba schować.

Paradoksalnie w pewien sposób, środowisko prawnicze dzięki Kaczyńskiemu i Ziobrze przejrzało na oczy czym się kończy służenie konkretnym politykom. Odświeżyło sobie jaką odpowiedzialność ponoszą za ład w państwie, za praworządność, za samo państwo. Mają swój dorobek, mają nazwiska i tworzą wszyscy razem środowisko. Czyli coś, czego Kaczyński wizytując poszczególnych swoich pisowskich kolaborantów nigdy nie jest w stanie osiągnąć. On może tylko co najwyżej jakąś Kastę na Whatsappie sklecić.

Nie dziwi nikogo, że prezes nawet nie uznał za ważne wspomnieć, że odwiedził swojego politycznego partnera w szpitalu? A w ogóle odwiedził?


image

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka