nickto nickto
78
BLOG

Myśli nieskromne: pornografia (6/?)

nickto nickto Polityka Obserwuj notkę 8
Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać (Łk 14,18)

Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać (Łk 14,18)


Natury ludzkiej nie da się pogodzić z tezą o jej ograniczoności w czasie – człowiek istnieje wiecznie, jak mój Tata, jak mój Bóg, albo człowiek nie istnieje wcale, nie ma go i nigdy nie było. Tego ostatniego nie da się z kolei pogodzić z tym, że człowiek niewątpliwie myśli, podobnie jak mój Tata, podobnie jak mój Bóg – proste w gruncie rzeczy spostrzeżenie Kartezjusza, chociaż było w praktyce źródłem różnych ateistycznych ekscesów ludzkiej myśli, jest w istocie tych ekscesów kategorycznym zaprzeczeniem.

Stworzyć to uczynić coś z niczego. Stworzenie jest procesem nieodwracalnym, powrót do nicości nie jest możliwy, przynajmniej w przypadku stworzenia myślącego – aby to mogło być możliwe, przedmiot myśli ludzkich musiałby być z góry ograniczony – tymczasem wszyscy dobrze wiemy, że w myślach jesteśmy nieograniczeni i całkowicie wolni, nie może więc coś co jest nieskończone, co dotyka nieskończoności, obrócić się w nic.

A co to jest nieskończoność? Może jest to antyteza nicości? Z nicością ma człowiek biedę, „jest” ona jakby z innej bajki, z naszego życia PRZED życiem – w linku, który wcześniej przytoczyłem można o tym trochę poczytać. Nieskończoności niby też nie można sobie wyobrazić, z jednej strony, ale ze strony drugiej, bardziej praktycznej, nie tylko możemy nieskończoności dotknąć, ale nawet musimy się o nią ocierać, jeżeli tylko chcemy uznać w prawdzie naszą skończoną ludzką kondycję. Nieskończoność jest jakby punktem podparcia dla naszej skończoności – jest przestrzenią konieczną, dzięki której może działać nasza wolna myśl, której przedmiot, jak nam dobrze wiadomo, nie jest ograniczony tylko do tego co skończone.

Nieskończoność bardzo łatwo sobie wyobrazić jako coś co jest tuż, tuż – istnieje niezbicie, ale przekracza nasze możliwości oddziaływania. Obcowanie z nieskończonością nie wymaga rozwiązywania jakichś skomplikowanych łamigłówek za pomocą uczonego filozoficznego żargonu, nieskończoność bywa uznawana za coś oczywistego, przez umysły nawet bardzo proste – może to daleki odblask Boga Nieogarnionego? Przypomina mi się tu pewne zdarzenie z mojego życia, mała rodzinna anegdota: scena pożegnania z rodziną mojego syna. Zwykle wiele się dzieje przy takich okazjach, nim wszyscy zajmą swoje miejsca w samochodzie, a miejsca nie są przecież jednakowe i ich przydział wymaga złożonych nieraz negocjacji. Tam razem jednak, jeden z moich wnuków, ten „najbardziej środkowy”, wówczas pobierający jeszcze nauki w przedszkolu, zajął od razu miejsce w trzecim, najmniej poważanym, rzędzie siedzeń i cierpliwie czekał, aż reszta się jakoś ułoży, mimo tego, że miałby przecież szansę na wywalczenie sobie miejsca bardziej prestiżowego. Gdy nachyliłem się, aby się z nim pożegnać, oświadczył mi: „A ludzi to jest nieskończoność, bo ciągle się rodzą”. Widocznie, mając chwilę wolną na refleksję, ten przedszkolak zauważył, że nie da się policzyć ile jest w danej chwili ludzi, bo ich liczba ciągle się zmienia, a skoro nie da się czegoś policzyć, to tego czegoś musi być nieskończoność – tak ją wówczas pojmował. Mając okres przedszkolny dawno za sobą, możemy powiedzieć, że nieskończoność to jest coś, co nas w jakiś sposób przekracza – czy nie obcujemy z tym na co dzień?

-----

Ceterum censeo Carthaginem delendam esse

vel

Naród, który zabija własne dzieci skazany jest na zagładę

--------

Wyjaśnienie do stopki.

Od początku mojej pisaniny używam tego łacińskiego cytatu z zamierzchłych dziejów naszej cywilizacji, później dodałem adekwatne tłumaczenie (czyj oryginał i tłumaczenie łatwo sprawdzić). Teraz dodam jeszcze swoje wyjaśnienie.

Skąd tutaj Kartagina? Otóż Kartagina była ostatnim dużym organizmem państwowym z tej strony Atlantyku, który duchowych podstaw swojego istnienia upatrywał w publicznym składaniu ofiar z dzieci (aborcji jeszcze nie wynaleziono). Rzym, zanim stał się na długi czas niepokonany, widział swoje "być albo nie być" w całkowitym zniszczeniu Kartaginy, aż do gołej ziemi posypanej solą. Tak też się stało - 90% Kartagińczyków zabito, reszta "uratowała się" jako towar na targu niewolników.

Jak Ci się zdaje drogi czytelniku: jesteś Rzymianinem, czy Kartagińczykiem? A może Twoje istnienie nie potrzebuje duchowych podstaw, zaś ofiara z dzieci w aborcji jest konieczna, aby się dobrze bawić?

nickto
O mnie nickto

Jestem pszczelarzem (coraz bardziej).

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka