Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
2283
BLOG

Demokracja jest dla frajerów

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 46

Z tych kilku ostatnich dni płynąć może tylko jedyna słuszna nauka. Demokracja jest dla frajerów. Kto jej przestrzega – frajer. Frajerami numer jeden okazali się politycy Prawa i Sprawiedliwości. Bo trzeba być naprawdę ciężkim frajerem, żeby tak dać się zakręcić. Zamiast włazić na mównicę sejmową przy każdej możliwej okazji (a okazji było przecież sporo), to oni siedzieli w ciszy przez osiem lat i powtarzali w kółko to samo: trzeba przekonać Polaków, że rząd Platformy Obywatelskiej to rząd zły i należy ich odsunąć od władzy przy najbliższych możliwych wyborach.

Frajerstwo PiS-u jest frajerstwem tak głęboko strukturalnym, że oni wierzyli w to bardzo długo. Raz się nie udało, to jeszcze raz. Potem znów, to abarot to samo: wybory, przekonać, wyborcy, kartki, głosowanie, program, i tak dalej. I tak chyba sześć czy siedem razy, co zresztą było z lubością wyszydzane przez tych, którym poglądy polityczne zlały się w jedno z ciężkim syndromem sztokholmskim. Wtedy nam się wydawało to tylko zwykłą demokratyczną złośliwością, nie zauważyliśmy, że w tych szyderstwach była ukryta pewna dla nas nauka, sugestia. No ale my nigdy do najmądrzejszych nie należeliśmy.

Oni zresztą też nie mieli lekko. Bez dwóch zdań. Ich ulubieńcy bez litości zrzucali im na głowy kolejne wiadra szamba, a oni myśleli że to się leje miód jakowyś. No ale skąd mogli to wiedzieć. Po pierwsze, poprzedni rząd był jednak zdolny. Wyprodukować szambo o kolorze, zapachu i konsystencji miodu to nie jest łatwa sprawa. Po drugie: przecież ostatecznie nikt nie właził na mównicę, nie blokował prac Sejmu, nie szarpał posłów, nie wyciągał na ulicę młodych bezrozumnych i nie mieszał ich dla niepoznaki z najstarszą i najbardziej cyniczną esbecją. A co najważniejsze, ani Obama, ani Angela, ani nikt inny, nie miał do nas żadnego „ale”. Było spokojnie i uroczo niczym na reklamówkach Adwentystów, to znaczy się wszystko – myśleć musiał konsument miodku –  idzie dobrze. Najwidoczniej jest ekstra, bo przecież jakby było coś źle, to przecież ktoś by wlazł na mównicę, przerwał to wszystko w cholerę. Angela cicho, Obama cicho, Esbecja – jak to kiedyś pięknie ujął Toyah – nadal spokojnie wieczorami oglądała telewizję czyszcząc swoje wysłużone colty. W tej niezwykle demokratycznej atmosferze miały też miejsce świeckie cuda, takie jak paranormalne wzrosty poparcia dla PSL-u. Wszystko gra. Panuje porządek w Warszawie. Ten mechanizm krzepł przez lata, a frajerzy z PiS-u nadal niczego nie rozumieli. Do nich dołączyli nowi nierozgarnięci i za pomocą kartek wyborczych dali im władzę.

No to oni co wszyscy razem robią? Nadal myślą, że nawet jak coś zrobią źle, to wyborcy za trzy lata im to wypomną. A tu zonk. Nikt nie będzie czekał trzy lata. Przecież już zaraz po wyborach, efendi demokratów obiecywał swoim rycerzom, że sprawę załatwi się na ulicy i w zagranicy. Spełnił swoje obietnice co do joty.

Tak się robi demokrację. Jak ktoś jest frajerem to oddaje się do dyspozycji wyborców. Konsultuje, idzie na kompromisy, cofa się, deliberuje. Ale szkoda słów. Oni, mam tu na myśli PiS i jego elektorat, i tak nic z tego nie załapią. Nawet jak ich pogoni Pomaska z telefonem w ręku, to oni nadal wrócą do tego co zawsze. Kartka, wyborcy, program, głosowanie, punkty procentowe, debaty...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka