ogrodniczka ogrodniczka
1108
BLOG

Żywioł dotyka - anatomia powodzi

ogrodniczka ogrodniczka Pogoda Obserwuj temat Obserwuj notkę 66

W zeszłym tygodniu byłam w górach i na własne oczy widziałam jak powstaje jeden z żywiołów - powódź. Tutaj już od początku miesiąca popadywało (tak mówili mieszkańcy), więc ziemia była porządnie nasiąknięta wodą. Ale to co się działo po ciągłym, mocnym, wtorkowym i środowym deszczu - to naprawdę strach. 

W środę wieczorem poziom wody zwykłego strumienia podniósł się o ok 1 m. Myślę, że nawet ponad. Widziałam pnie porwanych w lesie drzew, które spieniona, żółta woda niosła jak zapałki. 

image

Ten tutaj nie "wyrobił" się na zakręcie i zaklinował w ziemi wymytej przez potok. 

Tak wyglądał strumień we czwartek w południe. W środę wieczorem woda pochodziła prawie pod widoczną w głębi rurę. 

image

Poniżej na zdjęciu słup ogłoszeniowy z planem okolicy i rozkładem jazdy busów. Zapadł się 2 metry w podmytym brzegu, a i bariera drogowa też nie wygląda lepiej. 

image

W głębi widoczna kładka dla pieszych, ocalała tym razem, czego nie można powiedzieć o tej na zdjęciu poniżej. 

image

I jeszcze barierka na brzegu drogi - tak wyglądała we czwartek - w głębi widać zrujnowaną kładkę.

image

To były dla mnie rzeczy trudne do wyobrażenia - osobie, która mieszka na równinie, z dala od większej rzeki. 

Najbardziej jednak był przygnębiający widok podmytych fundamentów domu mieszkalnego. 

image

Narożnik budynku po prostu wystawał z ziemi o ok. 1 m z każdej strony. Na tym zdjęciu, zrobionym w piątek, widać już, że koparka podgarnęła sporo kamieni pod fundament, na miejsce wypłukanej ziemi.  A to wszystko wzięło się z tego, że zbyt duża ilość wody znalazła sobie nowe koryto i tym samym podmyła fundamenty domu, oddalonego poprzednio o dobrych kilka metrów od brzegu. To widać na niższym zdjęciu. 

image

Stare koryto z lewej. Po prawej, tam gdzie teraz stoi koparka, płynęła woda, która podmyła dom. 

Podziwiałam spokój i opanowanie poszkodowanych. Zaraz po ustaniu deszczu i  opadnięciu najwyższej fali, zorganizowali prace, które likwidowały zniszczenia.

I na koniec - moja osobista dygresja do tych wydarzeń. Kocham góry i źle się czuję, jeśli przynajmniej raz w roku nie wybiorę się na spacer na Gęsią Szyję lub do Murowańca czy w Tatry Zachodnie, też w Bieszczady... 

Jednak w tym roku przekonałam się naocznie, że życie tam może być pełne przykrych niespodzianek, w zasadzie nieznanych nam, mieszkającym na nizinach. 

ps. Na dole, jako komentarz, dałam link pokazujący zrzut wody z zapory czorsztyńskiej do drugiego, wyrównawczego zbiornika.
































































































ogrodniczka
O mnie ogrodniczka

Jestem, więc myślę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości