Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus
461
BLOG

To przegrywamy już wojnę z Rosją stosunkiem 2:0

Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus Polityka Obserwuj notkę 28

Kiedy 15 maja napisałem, że "Właśnie przegrywamy wojnę z Rosją" [link do artykułu ukryty pod tytułem], rosyjska propaganda rozgrywa nas jak chce, morale Polaków leży i kwiczy, a przegrana w sferze propagandowej jest preludium do przegranej militarnej, to co niektórzy zarzucali mi "histeryzowanie". No to teraz już przegrywamy wojnę z Rosją stosunkiem 2:0. Dwie udane prowokacje strony rosyjskiej i ani jednej którą udałoby nam się powstrzymać. Nie chce mi się za długo rozpisywać, więc szybko wypunktuję kilka najważniejszych rzeczy - czasem oczywistych, a czasem takich, o których nikt głośno nie powie, bo są zbyt niewygodne. 

1. Wojsko dało plamę na całej linii 

Nie mam absolutnie pretensji do wojska za to, że istnieją prawa fizyki i jednym z nich jest istnienie horyzontu radiolokacyjnego, który dla wysokości lotu obiektu 500 m wynosi około 40 km i wraz ze zniżaniem pułapu lotu obiektu szybko się skraca. Wyjaśniłem to we wczorajszym artykule "Białoruskie śmigłowce nad Polską czy rosyjska agentura w Polsce?" [link do artykułu ukryty pod tytułem] jako jedną z moich HIPOTEZ w czasie kiedy jeszcze nie było oficjalnego potwierdzenia naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej. Już w kilkadziesiąt minut po opublikowaniu mojego artykułu oficjalne komunikaty tę teorię potwierdziły. 

Natomiast w oczach doświadczonych,  polskich oficerów, którzy nie tylko jak ja znają się trochę na technice i fizyce, ale w przeciwieństwie do mnie znają się także na wojskowości wskazują na kardynalny błąd dowództwa.

Skoro

- była informacja, że będą się odbywały ćwiczenia po białoruskiej stronie blisko naszej granicy,

- była informacja, że będą w tych ćwiczeniach brały udział śmigłowce,

- było prawie pewnie, że Rosjanie i Białorusini na okres przedwyborczy będą szykować jakieś prowokacje

TO NALEŻAŁO WYSŁAĆ W TEN REJON JAK NAJWIĘCEJ MOBILNYCH RADARÓW I PATROLOWAĆ TĘ OKOLICĘ Z POWIETRZA, ABY W PRZYPADKU NARUSZENIA GRANICY NATYCHMIAST ZMUSIĆ BIAŁORUSKIE ŚMIGŁOWCE DO ZAWRÓCENIA, A W PRZYPADKU GDYBY NIE REAGOWAŁY ZESTRZELIĆ JE. 

Ci dwaj oficerowie to: gen. Roman Polko:

- Jeśli mamy takie powiadomienie, to wówczas poza systemami, które na co dzień funkcjonują, przygotowuje się i instaluje systemy, takiej obrony jak Poprad, czy inne, które pozwalają prowadzić monitorowanie przestrzeni powietrznej na niskich wysokościach. Powinniśmy się liczyć, zwłaszcza na tym obszarze z różnymi działaniami. Armia i wojsko powinny odpowiednio szybko i elastycznie reagować, a nie liczyć na to, że nic nie będzie, a jak będzie to nam wyślą zdjęcia. (...)  Nie może tak być, że znów wszyscy się śmieją. Nie interesuje mnie minister obrony, polityk, bo jestem żołnierzem, mnie interesuje brak profesjonalizmu tych dowódców, którzy za obronę przestrzeni powietrznej odpowiadają. 

źródło: https://wiadomosci.wp.pl/smiglowce-jednak-wlecialy-gen-polko-znow-sie-z-nas-smieja-6926003487820480a 

... i płk Piotr Lewandowski: 

– To, że leciały nisko, dobrze, ale mamy przecież brygady rozpoznania radioelektronicznego. Chociażby 3. Brygadę Radiotechniczną. Dysponujemy niezbędnym mobilnym sprzętem do uszczelniania przestrzeni powietrznej – zwraca uwagę były szef ochrony bazy tarczy antyrakietowej w Redzikowie.

źródło: https://wiadomosci.onet.pl/swiat/bialoruskie-smiglowce-w-polsce-ekspert-takie-akcje-beda-sie-powtarzac/6pe7q1j

Powiem więcej: choć w trakcie bitwy o Anglię Wielka Brytania dysponowała siecią radarów ostrzegających o niemieckich maszynach kiedy te były jeszcze nad kanałem, to i tak rozmieściła obserwatorów z lornetkami na wybrzeżu, aby meldowali dowództwu jakie samoloty nadlatują, z jakiego kierunku i w jakiej liczbie. Czy i tym razem nie można było zastosować tej najprostszej na świecie metody?

Ale jest jeszcze jedna rzecz, którą w tym przypadku wojsko zawaliło. To komunikacja. Wyjaśniłem to w jednym z komentarzy do wczorajszego artykułu, że jak był jakiś atak na polską bazę lub konwój w Afganistanie w czasie, gdy tam służył mój Siostrzeniec, to moja Siostra odbierała tylko krótki telefon o treści "Mamo, żyję, nic mi nie jest" po czym Siostrzeniec się rozłączał, bo było pewne, że za chwilę "zniknie zasięg" wszelkich sieci komórkowych na tak długo, aż dowództwo będzie wiedziało kto zaatakował, jak zaatakował, czy są jakieś ofiary wśród Polaków lub Amerykanów i zrobi z tego sensowny komunikat. Tak to robią w US Army i w oddziałach Wojska Polskiego służących w ramach NATO. Niestety na terenie Polski jest ciągle ta sama mentalność i ten sam bałagan jaki pamiętam ze swojej obowiązkowej służby wojskowej w 2000 roku. Zamiast trzymać buźki na kłódki jak długo nie ustalono pewnej wersji wydarzeń, dowództwo na podstawie meldunków z radarów napisało że nic się nie stało... a że ludzie widzieli, no to "sprawa się rypła" i dowódcy wyszli na niekompetentnych cymbałów, którzy od pani w sklepie dowiadują się co im na niebo wlatuje i jeszcze idą w zaparte. 

2. Zachowanie wojska potwierdza wersję ministra Błaszczaka w sprawie incydentu ze "zgubioną rakietą"

Skoro tym razem ludzie (w sensie mieszkańcy - cywile) widzieli z bliska śmigłowce, a mimo to w pierwszym komunikacie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych podało, że nie było żadnego naruszenia przestrzeni powietrznej i co gorsza trzymało się tej wersji przez 10 godzin, to jest prawie na 100% pewne, że podobnie mogło być w grudniu. Otrzymano ostrzeżenie o zbliżającym się obiekcie, zauważono go na radarach, poderwano dwie pary dyżurne (dwa F-16 i dwa F-35) lecz ponieważ obiekt w tym czasie przekroczył promień horyzontu radiolokacyjnego tej stacji, zmienił kierunek lotu i nie wleciał w zasięg żadnej innej stacji, więc samoloty go nie odnalazły. Nie było identyfikacji wzrokowej ani żadnych meldunków o zaobserwowanym obiekcie. Nie było też żadnej eksplozji. Więc dlatego w meldunku z tego dnia do MON stwierdzono, że "nie odnotowano żadnego naruszenia przestrzeni powietrznej". Aż tu nagle w lesie... szczątki rozbitej rakiety. Przez kilka dni wszyscy się zastanawiają kto ją zgubił, aż okazuje się że to nie jest nasza ani natowska rakieta... i wtedy ktoś sobie przypomina, że był taki dzień, kiedy coś wleciało... 

Uderzę się tutaj publicznie w pierś i wyznam, że sam uległem wrażeniu, że min. Błaszczak pospieszył się z informowaniem prasy o tym, że w meldunku nic nie było. Byłem przekonany, że powinien najpierw porozmawiać z dowództwem, ustalić dokładne fakty a dopiero później poinformować co się stało i jakie w związku z tym kroki zostaną podjęte. I nie tylko ja tak uważałem - podobne zdanie wyraził m.in. Romuald Szeremietiew:

- Przyznam, że trochę mnie zdziwiło, że minister w taki sposób zabrał głos w sprawie. Bo jeżeli nawet ma rację, i generał jest za to odpowiedzialny, to takie sprawy trzeba załatwiać po cichu. Dotyczy to obu stron. Trzeba wytrzymać powiedziałbym nacisk, który zawsze w demokratycznym państwie wywierać będą media, czy opozycja. To jest sprawa zbyt ważna, aby ją robić przedmiotem jakiejś publicznej wymiany zdań.

źródło: https://www.salon24.pl/newsroom/1301137,b-szef-mon-to-jest-niedopuszczalne-zbyt-powazna-sprawa 

Podobnie wypowiadał się gen. Skrzypczak, który przypuszczał, że któryś z doradców ministra "wsadził go na minę".

Powiem też po wojskowemu: który cymbał, nie mając pełnego raportu, wszystkich dokumentów i pełnej wiedzy, po tym co się wydarzyło, powiedział ministrowi Błaszczakowi, żeby on powiedział, że winien jest generał Piotrowski? Doradzili mu to jego doradcy.

źródło: https://www.rp.pl/wojsko/art38498791-gen-skrzypczak-tusk-nie-ma-prawa-nikogo-wzywac-a-wojskowi-go-nie-wysluchaja 

Ale wczorajsze wydarzenia stawiają tamtą wypowiedź Błaszczaka w zupełnie innym świetle. Jeśli zamiast od podlegających mu oficerów minister o incydencie dowiedział się z prasy... i w dodatku tylko dlatego, że jakaś pani - cywil natknęła się na szczątki rakiety, to przyznam, że mógł być poirytowany. Znów oddam głos gen. Polko: 

To rzeczywiście dziwna sytuacja. Trudno mieć tu pretensję do ministra, to jest tak naprawdę rola dowódcy operacyjnego, który nie powiadomił ministra. Ja już dawno bym go zdymisjonował za tę rakietę pod Bydgoszczą. Nie potrafi zorganizować systemu, a odpowiada za obronę przestrzeni powietrznej. Przecież minister nie jest fachowcem od obrony powietrznej, on jest od polityki. Od rzemiosła jest żołnierz, dowódca, który to wszystko organizuje.

źródło: https://wiadomosci.wp.pl/smiglowce-jednak-wlecialy-gen-polko-znow-sie-z-nas-smieja-6926003487820480a 

Wtedy był odpowiedni moment, aby odpowiedzialnych za ten stan rzeczy oficerów wziąć za twarz, ustawić do pionu, jeśli trzeba to zdymisjonować. Ale nie można tego było zrobić, bo jak tylko min. Błaszczak poinformował opinię publiczną o nierzetelnym meldunku, to wówczas natychmiast...

3. Donald Tusk zaczął wzywać oficerów do buntu przeciw cywilnemu zwierzchnictwu armii. 

"Wzywam polskich generałów, polskich oficerów: nie dajcie się wrobić w rolę kozła ofiarnego. Sprawa jest zbyt poważna." 
Donald Tusk

Powyższe słowa Donalda Tuska wypowiedziane 11 maja 2023 roku podczas spotkania z sympatykami Platformy Obywatelskiej w Sulechowie w tej chwili powinny być ostatecznym gwoździem do trumny jego kariery politycznej na wieki wieków! Było to jawne wezwanie do buntu, nawiązanie do najgorszych tradycji junt wojskowych wyrywających się spod cywilnej kontroli, obalających demokratyczne rządy i ustanawiających własne. TEN CZŁOWIEK PO TEJ WYPOWIEDZI NIE POWINIEN BYĆ ANI PRZEZ CHWILĘ DŁUŻEJ TOLEROWANY W POLITYCE - ANI KRAJOWEJ ANI MIĘDZYNARODOWEJ. A TYM BARDZIEJ W TEJ CHWILI, GDY WYSZŁO NA JAW, ŻE SWOIM "WEZWANIEM" SPARALIŻOWAŁ NAPRAWĘ SYSTEMU DOWODZENIA OBRONĄ POWIETRZNĄ POLSKI I PRZYCZYNIŁ SIĘ DO SUKCESU ROSYJSKO-BIAŁORUSKIEJ PROWOKACJI. 

Podobnie jak ja do tej sprawy odniósł się gen. Waldemar Skrzypczak: 

Jestem przekonany i gwarantuję to, że ani gen. Piotrowski ani gen. Rajmund Andrzejczak nie są powiązani ani z Tuskiem ani z nikim. Ich postawa i osoby są natomiast wykorzystywane przeciwko ministrowi Błaszczakowi i próbuje się wplątać wojskowych w kolejną aferę, w której wojskowi nie biorą udziału i która nie miała miejsca. W polskich żołnierzach nie ma pierwiastka buntu czy nierespektowania zapisów ustawowych, mówiących m.in. o cywilnym zwierzchnictwie nad armią. Niech cywile ją sprawują i dbają o polityczną oprawę, ale dowodzenie niech już zostawią wojskowym. Od jakiegoś czasu niestety obserwujemy, że politycy próbują przejmować kompetencje wojskowych, włącznie z kompetencjami personalnymi i to bardzo szkodzi wojsku. (...) To, że teraz Tomek Piotrowski jest wykorzystywany przez Donalda Tuska, czy Tomasza Lisa do gierek politycznych, określiłbym jako „szalbierstwo”.

źródło: https://www.rp.pl/wojsko/art38498791-gen-skrzypczak-tusk-nie-ma-prawa-nikogo-wzywac-a-wojskowi-go-nie-wysluchaja 

W normalnym, demokratycznym państwie media teraz nie dałyby Donaldowi Tuskowi nawet na chwilę spokoju dopytując go przy każdej okazji o haniebne słowa wzywające oficerów do buntu i o to czy dzisiaj, gdy wiadomo że to oficerowie ponoszą winę za to, że nie podjęto poszukiwań rosyjskiego pocisku manewrującego i nie poinformowano MON o incydencie z naruszeniem przestrzeni powietrznej Donald Tusk przeprosi za te słowa i poniesie ich konsekwencje. 

Ale kto ma być tymi "mediami"? Ciamajdowata TVP, która na okrągło powtarzała "Fur Deutshland" a jednocześnie przegapiła moment, gdy Donald Tusk zacytował Heinricha Himmlera? Czy może służąca Tuskowi TVN? Może lewicowy Polsat, który z jednej strony próbuje udawać bezstronność, ale obchodzi się z Tuskiem jak z jajkiem, aby jej propaganda nie zaszufladkowała do "pisowskich szczujni"? Czy może Salon24, której niekompetentny redaktor jak...

4. Przeciętny ignorant (by nie powiedzieć "idiota") nie potrafi odróżnić wojska od MON-u

Proszę tylko spojrzeć na artykuł "Incydent z białoruskimi śmigłowcami. Generał Polko mówi o dużej wpadce polskich władz" [link pod tytułem]. Generał wyraźnie mówi: 

I tu znów pojawia się dowódca operacyjny. To on podejmuje decyzje dotyczące dyslokacji wojsk i jednostek wojskowych, to jego kompetencja, a nie ministra obrony, który powinien zajmować się uregulowaniami systemowymi, kadrowymi, budowaniu odpowiedniej kultury organizacyjnej. Nie decyzjami o przeniesieniu kilku śmigłowców tu albo tu. (...) Jak słyszę, że minister mówi, że wydał rozkaz przeniesienia jakichś jednostek śmigłowców, to ja bardzo przepraszam. Takie decyzje to powinien wydawać ktoś, kto jest biegły w sztuce wojskowej. Minister ma swój zakres obowiązków. No to tak jakby dyrektor szpitala, który nie musi być lekarzem, ale dobrym menadżerem, stwierdził, że wydał rozkaz przecięcia jakiejś żyły, czy przeszczepienia jej, że tak ma być ta operacja realizowana. Od tego są przecież chirurdzy.

Tymczasem niekompetentny redaktor trzyma się skrótu "MON" jak pijany płotu i powtarza swoje: "Szef MON zapowiedział właśnie działania...", "MON początkowo zaprzeczał pojawieniu się śmigłowców". Zrozum niekompetentny głupcze (i słowa te kieruję nie tylko do redaktora - wielu popełnia ten błąd lub dokonuje celowego przekłamania), że MON, to są panowie w garniturach którzy nie posiadają własnych radarów, samolotów, żołnierzy - od tego jest Wojsko Polskie, czyli panowie (ale też i panie) w mundurach, którzy dysponują radarami, żołnierzami, samolotami i w ich zakresie obowiązków jest zapewnienie bezpieczeństwa militarnego obywatelom oraz informowanie o zagrożeniach cywilnych zwierzchników z MON (w przypadku incydentu z 1 sierpnia komunikat Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych trafił bezpośrednio do mediów). MON wyznacza cele, kupuje broń, tworzy lub rozwiązuje jednostki wojskowe, ale od realizacji jest wojsko. 

Ale wróćmy jeszcze na chwilę do sprawy zgubionego rosyjskiego pocisku manewrującego i wezwania Donalda Tuska do buntu generałów i oficerów.

5. Wtedy paradoksalnie sprawę uratował oficer prawdopodobnie "winny zgubienia rosyjskiej rakiety" - gen. Tomasz Piotrowski

Bo trudno sobie w realiach wojny toczącej się za naszą granicą wyobrazić większą katastrofę niż utratę zaufania rządzących krajem polityków do najwyższych rangą dowódców wojskowych et vice versa oraz rozpoczęcie wojny między jednymi a drugimi, do czego wzywał Tusk. 

Jednak cała ta akcja Tuska (i platformerskiej gawiedzi chcącej za wszelką cenę zniszczyć Błaszczaka) z wzywaniem generałów do buntu sparaliżowała naprawę systemu dowodzenia obroną powietrzną. Rezultat zobaczyliśmy wczoraj: 

6. Rosjanie i Białorusini zagrali nam na nosie tak prowokacyjnie, że możemy się spalić ze wstydu

Jak do tego doszło? Znów oddam głos bardziej kompetentnemu ode mnie płk Piotrowi Lewandowskiemu: 

– Mamy zautomatyzowane posterunki radiolokacyjne czy radary stacjonarne. Ich minusem jest to, że Rosjanie i Białorusini wiedzą, gdzie one stoją, a także jakiego są typu, więc są w stanie ocenić ich zdolności i mogą szukać martwych punktów, a potem sprawdzać, czy radar ma tam zasięg, czy nie. (...) Rosjanie pilnie śledzą wszystko, co dzieje się w naszej przestrzeni medialnej i będą podgrzewać te reakcje na różne sposoby. Dodatkowo testują naszą reakcję. Sprawdzają, czy ich samoloty zostaną wykryte. Jeśli tak, to w jakim czasie pojawi się tzw. para dyżurna, czyli nasze samoloty. To jest standardowe działanie przy tego typu incydentach. 

Już mi się nie chce wklejać kolejnych cytatów, ale z relacji świadków wynika, że piloci dwóch białoruskich śmigłowców wręcz "pozowali" do zdjęć zawisając nad miejscem w którym niedawno stacjonowało Wojsko Polskie (a ja naiwny się zastanawiałem jakim megaprofesjonalnym fotografem jest sygnalistka-aktywistka, która pierwsza radośnie poinformowała świat o tym incydencie, skoro zdążyła tak pięknie wykadrować, ustawić idealnie ostrość i światło, a ja jak coś nade mną przelatuje i mam gałęzie w kadrze, to ledwie zdążę na samolot ostrość ustawić - inne parametry ustawiam na "Auto"). Później polecieli nad centrum miasta wywołać sensację, po czym wrócili przez nikogo nie niepokojeni. 

Takich prowokacji w miarę zbliżania się wyborów będzie coraz więcej. Bo Putinowi bardzo zależy na destabilizacji Polski, podważeniu zaufania i poczucia bezpieczeństwa do władz i wojska. Przypuszczam że w okolicach 15 sierpnia (święto Wojska Polskiego) możemy się spodziewać kolejnych "atrakcji" z jego strony. O ile na etapie próby zmuszenia polskiego rządu do kapitulacji pod naporem imigrantów nie poszło mu najlepiej, to teraz daje czadu - już jest 2:0 dla Rosji. Ale jak tu się dziwić - trzeba to wprost przyznać, że...

7. Współpraca Total[itar]nej oPOzycji z siłami Rosji i Białorusi przebiega wzorowo

Ledwie Tusk zdążył sprzedać swoją bajeczkę o powiązaniach Kaczyńskiego z "wagnerowcami", ledwie Brejza zaczął bredzić, że tych rakiet w grudniu to nie była jedna tylko trzy, a tu pstryk i powtórka z rozrywki - białoruskie śmigłowce w naszej przestrzeni powietrznej. Po prostu mówisz i masz! I zaangażowana pani fotograf wiedziała gdzie i kiedy pójść z aparatem, teleobiektywem a może i statywem. Oczywiście po "zaanonsowaniu" przez "Gazetę Wyborczą" Elizay Kowalczyk - fotografki, mieszkanki Białowieży, członkini Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego „zaangażowanej w pomoc ludziom w drodze”, czyli tłumacząc z propagandowej nowomowy na język polski: AKTYWISTKI ZAANGAŻOWANEJ W DZIAŁALNOŚĆ ANTYRZĄDOWĄ, WSPIERANIE OPERACJI "ŚLUZA" PUTINA CZYLI PRZEMYT NIELEGALNYCH IMIGRANTÓW bardzo szybko "wolne media" zorientowały się, że podanie tych informacji do wiadomości publicznej jest wizerunkowo bardzo niekorzystne, gdyż informacje te stanowią poszlakę wskazującą na to, że w prowokacji Putina i Łukaszenki brali udział ich ludzie w Polsce (a nawet dekonspirowały tych ludzi), więc w kolejnych notkach ukrywano informacje jaka to "zatroskana intenautka" z taką radością poinformowała o białoruskich śmigłowcach nad Polską. 

Skoro poprzedni incydent ze "zgubioną rakietą" tak błyskawicznie zniszczył budowany konsekwentnie przez ponad rok wizerunek państwa aktywnie zaangażowanego w politykę międzynarodową, wzmacniającego nasz potencjał obronny i dbającego o poczucie bezpieczeństwa obywateli, to trudno się dziwić opozycji, że nie chce przepuścić takiej okazji. A że jest to okazja stworzona wprost przez Putina i Łukaszenkę? Co z tego?! Że kilka dni wcześniej Tusk oskarżał Kaczyńskiego o współpracę z Łukaszenką? Co z tego?! Że ci, co w tej chwili triumfalnie informują o białoruskich śmigłowcach jednocześnie zaprzeczają istnieniu jakiegokolwiek zagrożenia ze strony Białorusi i opatrują swoje wpisy tagiem #WagnerowcyJarka ??? Co z tego?! Klasyczny przykład orwellowskiego DWÓJMYŚLENIA ? ? ? Co z tego, skoro działa?!

W dwóch artykułach: "Białoruskie śmigłowce nad Polską czy rosyjska agentura w Polsce?" i "Tak łatwo zostać prorokiem w kraju idiotów - zwłaszcza tych wyższym wykształceniem" dokładnie opisałem jakie scenariusze tych prowokacji są korzystne dla Putina i Łukaszenki, a jakie korzystne dla polskiego rządu. Streszczę to jeszcze raz w trzech zdaniach.

Jeśli Putin z Łukaszenką rzeczywiście doprowadzą do obniżenia poczucia bezpieczeństwa Polaków i ośmieszenia Polski, to osiągną cel - PiS straci na tym tak, jak stracił na "zgubionej" rosyjskiej rakiecie, albo jeszcze bardziej. Jeśli zadziałają zbyt słabo i rządowi uda się powstrzymać prowokacje, to efekt może być odwrotny: ośmieszenie Putina i Łukaszenki oraz wzmocnienie poparcia dla rządu. Jeśli wschodni dyktatorzy przesadzą z atakiem, to efekt może być nieprzewidywalny: od "efektu flagi" czyli przekierowania uwagi na zapobieganie realnym zagrożeniom i obronę naszego państwa po oskarżenie polskiego rządu o ściągnięcie swoją postawą niebezpieczeństwa na Polskę lub oskarżanie rządu o współpracę z Łukaszenką.

Jeśli chcesz się dowiedzieć DALCZEGO a także JAK BARDZO działającej w Polsce Total[itar]nej oPOzycji jest po drodze z Putinem i Łukaszenką, to kliknij w jeden z dwóch powyższych linków - nie będę całego akapitu wklejał po raz trzeci.

8. Incydent ze "zgubioną rakietą" zrujnował konsekwentnie budowany od roku wizerunek rządu PiS jako prowadzącego aktywną politykę zagraniczną i zapewniającego Polakom bezpieczeństwo. Zniszczył też autorytet ministra Mariusza Błaszczaka. Teraz rodzi się pytanie czy słusznie? Bo odpowiedź na pytanie czy tego właśnie chciał Putin jest oczywista.  

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że bez wsparcia trzech państw: Polski, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych wojna ukraińska potoczyłaby się zupełnie inaczej. Szczególną rolę w tym triumwiracie pełnił polski rząd. Gdyby Morawiecki wzorem Ewy Kopacz "jak mądra polska kobieta uciekł do domu, zamknął drzwi, czekał co zadecyduje europejska rodzina" i nie pozwolił nawet SPRZEDAĆ żadnej broni  Ukrainie (tak, rząd PO-PSL w 2014 roku nie tylko NIE PRZEKAZAŁ zaatakowanej Ukrainie żadnej broni, ale nawet NIE ZGODZIŁ SIĘ na jej SPRZEDAŻ - czy to nie przypomina zachowania Niemiec, Szwajcarii i Francji w pierwszych dniach wojny?) to Putin podbiłby Ukrainę w kilka tygodni. Ukraina musiałaby upaść, bo błyskawicznie skończyłaby się jej broń i amunicja. A to przecież Polska jest hubem logistycznym i drogą dostarczania broni i to polski rząd inicjował rozmaite koalicje państw "pancerną", "samolotową") mające na celu przełamanie tabu i dostarczenie Ukrainie kolejnych rodzajów broni: czołgów T-72, czołgów Leopard, Samolotów MiG-29 etc... Gdyby Ukraina upadła, wówczas nasza granica z Rosją i terytoriami od niej zależnymi zwiększyłaby się prawie dwukrotnie - wtedy już na 100% nie bylibyśmy w stanie jej upilnować ani tym bardziej obronić. Bylibyśmy okrążeni jak w 1939 roku, tylko od drugiej strony. To, że nie znaleźliśmy się w takiej sytuacji zawdzięczamy wyłącznie: aktywności polskiego rządu, waleczności Ukraińskich żołnierzy i doskonałej współpracy Polski ze Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i krajami naszego regionu (inne ex-demoludy też przekazały Ukrainie dużo uzbrojenia). Zamawiamy bardzo dużo broni, zwiększamy liczebność polskiej armii... i nagle z powodu jednej rakiety nad tymi wszystkimi sukcesami pojawił się wielki znak zapytania. Teraz okazuje się, że to nie ministerstwo zawaliło sprawę (choć rzucono całą machinę propagandową na Błaszczaka) tylko wzywani przez Tuska niedawno do buntu generałowie i oficerowie PRZEZ DZIESIĘĆ GODZIN NIE BYLI W STANIE SFORMUŁOWAĆ SENSOWNEGO KOMUNIKATU, CHOĆ IM LUDZIE POKAZYWALI ZDJĘCIA KACAPSKICH ŚMIGŁOWCÓW SFOTOGRAFOWANYCH OD DOŁU. 

Jakiem wyborca PiS, to w tym przypadku wolałbym się dowiedzieć, że to jednak poprzednio Błaszczak dał ciała i już więcej takich wpadek nie będzie. To, że PiS od strony komunikacyjnej jest pierdołowaty wie każdy, kto dobrze temu rządowi życzy, ale odnosi się do niego choćby odrobinę krytycznie (jak to powtarzałem wielokrotnie na blogu "oskarżanie rządu PiS o uprawianie propagandy jest jak oskarżanie dziecka niepotrafiącego włączyć komputera o zaawansowany atak hakerski... lub kastrata o gwałt i spłodzenie dziecka). Ale okazuje się, że przy tym, a prawdopodobnie także i poprzednim incydencie sprawę podwójnie zawaliło wojsko: po pierwsze swoją BEZCZYNNOŚCIĄ, bo nie podjęło ŻADNYCH DZIAŁAŃ POSZUKIWAWCZYCH po zgubieniu rosyjskiej rakiety ani ŻADNYCH DZIAŁAŃ PRZYGOTOWAWCZYCH przed ćwiczeniami tuż obok naszej granicy, a po drugie swoją nieporadnością komunikacyjną bo NIE POINFORMOWAŁO MON-U O NARUSZENIU PRZESTRZENI POWIETRZNEJ W GRUDNIU, ale też też przez 10 godzin UTRZYMYWAŁO FAŁSZYWY KOMUNIKAT O NIENARUSZENIU POLSKIEJ PRZESTRZENI POWIETRZNEJ przez białoruskie śmigłowce 1 sierpnia. Nie jest to dobra wiadomość (no, chyba że tylko dla Błaszczaka - jest niewinny). Nawet najlepszego szefa MON można wymienić. Ale trudno jest wymienić pierdołowatą armię, której najlepsze zakupy sprzętu nie pomogą.

A' propos tych zakupów, często wczytując się w przetłumaczone z zachodniej prasy artykuły rozpływające się w zachwycie jaką to Polska będzie miała najsilniejszą armię lądową w Europie, łatwo zapominamy, że...

9. Rozbudowa potencjału naszych sił zbrojnych jest dopiero w fazie zamówień i pierwszych dostaw

Czyli z setek zamówionych wyrzutni rakietowych, czołgów i armatohaubic mamy na razie po kilkanaście sztuk. Z dziesiątek samolotów mamy kilka FA-50 i ani jednego F-35. Z najlepszego na świecie amerykańskiego systemu dowodzenia obroną przeciwrakietową i przeciwlotniczą zdolnym w ułamku sekundy przetworzyć sygnał radaru jednego zestawu przeciwlotniczego i wysłać rozkaz odpalenia rakiety do drugiego zestawu (aby zoptymalizować obronę i przy maksymalnej skuteczności nie marnować rakiet) niewiele "wyciśniemy" gdy będzie do niego podłączonych o wiele za mało radarów i niewiele więcej rakiet. A nie będziemy mieli ich więcej, jeśli po wyborach przyjdą rządzić ci, co z "pisowskimi" kontraktami zbrojeniowymi zrobią to, co zrobili z amerykańską "Tarczą antyrakietową". 

Zakończę tym samym apelem, co wczoraj: 

10. Zapamiętajcie sobie dobrze kto teraz się cieszy!

W związku z tą sprawą przypomniały mi się słowa starego, poczciwego i nieodżałowanego Szewacha Weissa. W dniu 11 września 2001 roku (tak, to ten 11 września - dzień ataku terrorystycznego na World Trade Center) ówczesny Ambasador Izraela w Polsce wypowiedział do Polaków te słowa (cytuję z pamięci):

"Zapamiętajcie sobie dobrze kto teraz się cieszy! Zapamiętajcie kto w tej chwili świętuje na ulicach dlatego, że Ameryka została upokorzona i Amerykanie opłakują w tej chwili swoich bliskich. To są także wrogowie Izraela. To są także wasi wrogowie - wrogowie całego wolnego świata."

Wprawdzie incydent z białoruskimi śmigłowcami - niezależnie od tego czy to była celowa i zaplanowana prowokacja, czy przypadkowe zagapienie się pilotów wykonujących lot na małej wysokości - to zupełnie inna skala niż atak terrorystyczny w którym zginęły 2753 osoby, jednak te słowa są w tej chwili jak najbardziej adekwatne. Bo trzeba pamiętać, że we wrześniu 1939 oprócz bohaterskich obrońców naszej ojczyzny byli także ci, co kwiatami witali sowieckich najeźdźców (nota bene byli to żydowscy komuniści, ale akurat w dzisiejszym kontekście to jest najmniej ważne). Że w sierpniu 2021 roku oprócz tych, co bronili polskiej granicy byli także tacy, co porównywali obrońców do niemieckich zbrodniarzy "także wykonujących rozkazy", wyzywali ich od "śmieci" i "watahy psów", a imigrantów wciskanych przez Łukaszenkę i Putina w celu upokorzenia i zmuszenia do kapitulacji Polski wobec naporu i szantażu moralnego chcieli witać pizzą i śpiworami. I musimy pamiętać, że są także tacy, co dziś świętują to, że być może Polska została upokorzona przez Łukaszenkę. I będą świętować każdą taką prowokację (a jest prawie pewne, że Łukaszenka z Putinem przed wyborami jeszcze urządzą ich wiele). Bo dla nich dzisiejsza Polska to wróg, bo Polacy w poprzednich wyborach zagłosowali na "wrogi reżim"... a Putin i Łukaszenka - jacy by nie byli, to zawsze mogą być sojusznicy w obalaniu "wrogiego reżimu"... chyba że dadzą d.py i przedobrzą wywołując "efekt flagi" przed którym chce się Tusk zabezpieczyć insynuując współpracę Kaczyńskiego z Łukaszenką. I to oni dziś cieszą się, że w obszarze rolnictwa pojawił się konflikt interesów między Polską a Ukrainą. I cieszą się z każdego niepowodzenia Polski, z każdego upokorzenia Polski, z każdego ataku na Polskę. Gotowi są wesprzeć każdego i wszystko, kto lub co uderzy w rząd PiS: od Putina, przez blokujących pieniądze dla Polski eurokratów i chcących zamykać polskie kopalnie ekoterrorystów, aż po głupiego koronawirusa. I nieważne jak dużo Polska straci. Nieważne jakie straty poniosą Polacy i na jakie niebezpieczeństwa zostaną narażeni. Tacy z nich "patrioci"! Więc zapamiętajcie sobie ich dobrze! I niech was ręka boska broni, abyście się w jakikolwiek sposób przyczynili do ich zwycięstwa w wyborach, bo za próg chałupy nie wpuszczę i na kopach przegonię... nie pytając czyś ruski agent, czy pożyteczny idiota. 

Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię". Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych. Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka