kemir kemir
3824
BLOG

Masz obowiązek umrzeć

kemir kemir Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 120

Zarówno eutanazja, jak i aborcja są przejawami "cywilizacji śmierci". Istotą tej cywilizacji nie jest wcale zorganizowane ludobójstwo, masowe zbrodnie, które rzuciły swój ponury cień na historię XX w. To nie monstrualna ilość ofiar decyduje o tym, kiedy ludzkość wkracza na drogę samozagłady. Decydującym kryterium pozwalającym ustalić, czy mamy jeszcze do czynienia z kulturą życia, czy już z kulturą śmierci, jest odpowiedź na pytanie: Czy życie ludzkie jest w danym społeczeństwie traktowane jako wartość bezwarunkowa? Ani wiek, mierzony ilością miesięcy, które upłynęły od poczęcia, lub ilością lat od dnia narodzin, ani płeć, kolor skóry, oczu, włosów, wzrost, waga, stan zdrowia itd. nie mogą być czynnikami, od których uzależnia się, czy życie człowieka ma trwać czy też nie. Jako pewien fakt biologiczny i aksjologiczny, ma być przez nas uznane za cenne i zasługujące na naszą ochronę. To jest istota człowieczeństwa. Koniec. Kropka. Stawianie warunków i ograniczeń musi być piętnowane jako przejaw dyskryminacji i postawy wrogiej życiu.


Wczoraj późnym wieczorem obejrzałem "Warto rozmawiać" - do niedawna dosyć popularną publicystykę Jana Pospieszalskiego. Do niedawna, bo Jana Pospieszalskiego nurty mainstreamu nie lubią. Zepchnięcie programu do głębokich lochów tzw. telewizji publicznej jest kompromitacją Kurskiego, ale to temat na inny artykuł. Wczorajszy odcinek  "Warto rozmawiać" poświęcony był zjawisku z jakim mamy do czynienia, w związku z odłączeniem w brytyjskim szpitalu aparatury medycznej od Polaka o inicjałach R.S.


Programu streszczać nie ma sensu, warto jedynie wspomnieć o faktach, które bardzo skąpo przedostały się do tzw. opinii publicznej: ewidentnej zmowie medyków z Plymouth z sądem, który  de facto wydał wyrok na R.S, utajnienie dokumentacji medycznej pacjenta, wydanie zakazu wstępu  do szpitala polskiemu konsulowi i niezależnym lekarzom, niedopuszczenie przez sąd dowodu w postaci ich ( niezależnych lekarzy) opinii medycznej, itp. Nie może być też mowy, o tzw. uporczywej terapii, ponieważ karmienie i nawadnianie chorego, nie wlicza się ( i nie może się wliczać) do zabiegów terapeutycznych. Dosyć napisać, że opinia zaproszonych do studia gości - profesorskich ekspertów medycyny terapeutycznej i bioetyki była zgodna: to jest zbrodnia.

W tym kontekście padło nazwisko Johna Hardwiga –  amerykańskiego filozofa, który otwarcie twierdzi, że ludzie mają obowiązek umrzeć. Moralny obowiązek zakończenia własnego życia wynika, jego zdaniem, z troski o własnych bliskich. Współczesna medycyna pozwoliła na wydłużenie biologicznej egzystencji jednostek – nie dostarczyła jednak wystarczających narzędzi do poprawy jakości ich życia, dlatego ostatnie lata mijają najczęściej w stanie absolutnej zależności od innych.

Hardwig nie chce podawać dokładnej definicji obowiązku śmierci, ale uważa, że powinność ta jest bardzo wrażliwa na kontekst. Wymienia jednak dziewięć wskazówek, które jego zdaniem każdy starzejący się człowiek powinien wziąć pod uwagę. W świetle tych wskazówek, mój obowiązek śmierci jest tym większy:  

◼ Im moje życie nakłada na moich bliskich większe obciążenia osobiste (np. brak czasu dla własnych dzieci i reszty rodziny), emocjonalne (np. depresja), zawodowe (np. konieczność rezygnacji z własnej kariery), czasowe (brak czasu dla siebie) i finansowe (wydawanie pieniędzy na moje leczenie).

◼ Im jestem starszy lub starsza.

◼ Im pełniejsze i dostatniejsze życie mam za sobą

◼ Im trudniejsze i biedniejsze było życie moich bliskich.

◼ Im większych starań dołożyli już moi bliscy, aby moje życie było dobre (i im mniej ja sam się dla nich poświęcałem lub poświęcałam).

◼ Im mniej jestem w stanie samodzielnie funkcjonować z daną chorobą.

◼ Im mniej jestem w stanie dalej wnosić coś do mojej rodziny (np. udzielać pomocy praktycznej, duchowej, ale też finansowej).

◼ Im bardziej jest prawdopodobne, że moja choroba mnie nieodwracalnie zmieni, że uniemożliwi mi kontynuowanie relacji z bliskimi, spowoduje, że „nie będę już sobą” – (np. częste w przypadku alzheimera zmiany osobowości, niepoznawania własnych bliskich).

◼ Im bardziej rozrzutne życie prowadziłem lub prowadziłam w przeszłości (jeśli mogłem lub mogłam oszczędzać na własną starość, a tego nie zrobiłem/nie zrobiłam – nie mogę teraz wymagać od innych, nawet od własnych dzieci, aby swoje oszczędności wydawali na mnie).


Hardwig krytykuje amerykańskie społeczeństwo z jego kultem młodości i próbami przedłużania życia za wszelką cenę. Zauważa, że w pogoni za wiecznym zdrowiem współczesna kultura marginalizuje doświadczenie umierania. Dziś Amerykanie i Europejczycy umierają w szpitalnych salach, ukryci przed społeczeństwem, często nawet z dala od najbliższych. Śmierć w szpitalu nie jest zazwyczaj efektem świadomego wyboru jednostek ("tak, chcę umrzeć w szpitalu”), a wynika raczej z faktu, że mało kto w ogóle "chce umierać”, a szpital jawi się jako miejsce, w którym moment śmierci można maksymalnie opóźnić.


Przeciwnicy tez Hardwiga, wśród nich inny amerykański bioetyk Daniel Callahan, zauważają jednak, że można mu zarzucić tzw. ageism, czyli dyskryminację ze względu na wiek – w końcu wiek pacjenta, podobnie jak jego pochodzenie etniczne, wyznanie czy płeć, nie powinien mieć wpływu na prawo pacjenta do uzyskania opieki zdrowotnej. Mówienie, że młodzi mają większe prawo do ratowania życia niż starzy, to modelowy przykład dyskryminacji. Co więcej, według Callahana, moralne propozycje Hardwiga stanowią zagrożenie dla współczesnej rodziny, wspólnoty oraz solidarności międzypokoleniowej. Różne grupy wiekowe nie powinny spostrzegać się przez pryzmat konkurencji (młodzi kontra starzy), ale raczej kontynuacji, młodzi powinni traktować osoby starsze tak, jak sami chcieliby być w przyszłości traktowani – obie grupy powinny móc się wzajemnie ze sobą utożsamić. Sam Hardwig, obecnie emerytowany profesor, wielokrotnie powtarzał, że swój obowiązek śmierci w porę spełni…



Widać, że przypadek pacjenta z Plymouth jest wierzchołkiem góry lodowej. W  USA, Niderlandach i innych "postępowych" krajach pojawiła się propozycja, żeby uśmiercać starców, których trzeba karmić łyżeczką, bo "takie karmienie jest uwłaczające godności ludzkiej". Nie ulega wątpliwości, że wielkimi krokami nadchodzi cywilizacja śmierci. Przejawy tego swoistego kultu są w naszych czasach coraz bardziej widoczne. W sieci są przecież łatwo dostępne instruktaże popełniania samobójstw, fascynacja zbrodnią i okrucieństwem obecna jest w literaturze, filmach, muzyce czy grach video. Ale co tam: sprawę puentuje polityk lewicy, który publicznie bredzi, że Polakowi w Plymouth należy przy łóżku postawić tacę z jedzeniem: jak sam zje, to super, a jak nie, no to trudno... Przez mój osobisty szacunek do życia - także dla tego lewackiego przedstawiciela homo erectus   - powstrzymam się od komentarza.
 

Życie jest wartością dlatego, że jest życiem, a nie dlatego, że po drodze spełnia jakieś arbitralnie ustalone warunki. Zresztą, kto miałby prawo te warunki ustalać i w imię jakich racji? Bezwarunkowe poszanowanie życia ludzkiego to fundamentalny warunek, by można było jeszcze mówić o prymacie cywilizacji życia. Jeżeli w hierarchii uznawanych wartości śmierć próbuje zająć miejsce, które tradycyjnie przysługiwało życiu, oznacza to, że proces agonii już się rozpoczął i trzeba uczynić wszystko, by go powstrzymać.


Inaczej i Ty, Czytelniku,  już wkrótce będziesz mieć obowiązek umrzeć.




kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka