kemir kemir
810
BLOG

Pola...nd

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 35

Od razu zaznaczę bardzo wyraźnie, że poniższy tekst nie jest w najmniejszym nawet stopniu próbą usprawiedliwiania Rosji w żadnym aspekcie historycznym i bieżącym - jest jedynie skromną próbą wyjaśnienia odwiecznej sytuacji geopolitycznej Polski, w kontekście sytuacji w Europie i wojny na Ukrainie.

Proponuję na początek pewien eksperyment myślowy, Wyobraźmy sobie Europę bez politycznych barier, granic i podziałów. Co otrzymujemy? Ano widzimy wtedy tyko obszar, w którym nie ma geograficznej bariery między umownymi ziemiami Europy Zachodniej, a ziemiami rosyjskimi, które - znów umownie -  zaczynają się od dzisiejszej Białorusi i Ukrainy. Innymi słowy, de facto istnieją tylko czysto sztuczne bariery polityczne - czyli granice i różnice ustrojowe.


Gdzie w tym eksperymencie myślowym jest Polska? Nazwa "Polska” ( Poland) jest podobno spokrewniona z angielskimi słowami  "plain" (równina) i "land”, czyli ziemia, działka, pola. Nie wiem, czy łączenie ze sobą słów "Poland", "plain" i "land" jest uprawnione, ale geograficznie tak to właśnie wygląda - między umownymi ziemiami rosyjskimi a Europą Zachodnią znajdują się pola. Polskie pola. I tak nas widzą na Zachodzie, tak nas widzą choćby w Ameryce. Co więcej, czy nam się to podoba czy nie,  uważają nas Polaków za genetycznych "braci" Rosjan, podobnie jak za genetyczne rodzeństwo uważa się np. Serbów i Chorwatów. Kontynuując nasz eksperyment myślowy, ponownie można dojść do wniosku, że podziały polityczne i granice wydaja się być sztuczne. Oczywiście istnieją poważne różnice kulturowe, religijne i cywilizacyjne, których pominąć się nie da, ( o tym niżej) zatem wyciąganie pochopnych wniosków z  naszego eksperymentu byłoby szaleństwem. Ale czy wszystko w tym szaleństwie rzeczywiście jest szalone?


Częścią gigantycznego przekleństwa i poniekąd kompleksu niższości Polaków jest to, że żyjemy dokładnie pośrodku pól między Niemcami a Rosją. Nawiasem pisząc, jeszcze nie tak dawno mówiło się o tym, że polską racją stanu jest zerwanie z tym mitem "przekleństwa" i uczynienie z tego siły -  poprzez hub handlowy między Wschodem a Zachodem. Ale ten ambitny plan - jak większość polskich planów - pozostał planem. Zamiast planu prowadzimy zimną wojnę z Rosją i warczymy na Niemców, ale kiedy niemiecki "pan" powie "dość", naczelni polscy "planiści" padają na kolana i podpisują wszystko jak leci. Propagandowo wszystko się zgadza - łącznie z mitycznym zagrożeniem militarnym ze Wschodu. Mit jest tak powszechny, że większość Polaków wyobraża sobie, że Rosja jest zainteresowana podbojem Polski. Że to śmiertelny wróg, którego dla zasady należy nienawidzić. Paradoksalnie z wrogiem, który Polsce uczynił więcej krzywd - Niemcami - żyjemy we względnej "przyjaźni", ba - jesteśmy z nimi w tzw. Unii Europejskiej, tworze de facto będącym czymś na kształt IV Rzeszy, powstałym na ruinach, ale też ( częściowo) za pieniądze III Rzeszy Hitlera. Historia, jeżeli jest jakimś kobiecym ucieleśnieniem, musi mieć z tego niezły ubaw. Bo Rosja tak naprawdę nie jest zainteresowana Polską. Po co Rosji Polska? Nawet, gdyby Polskę udało się Rosji militarnie podbić - w co należy wątpić i rozpatrywać tylko teoretycznie - Rosja nie byłaby w stanie Polski okupować i jej sobie podporządkować. To jest fizycznie niemożliwe.  Ale już słyszę polemikę oponentów: to dlaczego carska Rosja uczestniczyła w trzech pruskich i austriackich rozbiorach Polski pod koniec XVIII wieku? Dlaczego Polską podzielili się Mołotow i Ribbentrop? Dlaczego Stalin narzucił Polsce okupację, która trwała prawie pół wieku?


Odpowiedź jest tylko jedna i zawsze taka sama. Kiedy byłeś najeżdżany przez Europę Zachodnią tak często jak Rosja, musisz stworzyć strefę buforową żeby się chronić. Ponieważ geografia się nie zmienia, carowie i bolszewicy dążyli do utworzenie takiego bufora, do obrony siebie, co oznaczało zajęcie części, a najlepiej całego terytorium Polski. Pod tym względem car Mikołaj II odniósł znacznie większe sukcesy niż bolszewicy. Skutek? Podczas pierwszej wojny światowej Niemcy i Austriacy nigdy nie weszli do Rosji, pozostając głównie we wschodniej Polsce i na Litwie, co pozwoliło ograniczyć straty - głownie w ludziach. Inaczej już było w czasie II wojny światowej, kiedy Niemcy dotarli nad Wołgę i spowodowali czterdziestokrotnie więcej ofiar.


Niektórzy Polacy należą do tej nielicznej mniejszości, która wie to wszystko i zdaje sobie sprawę, że dzisiejsza Polska, w poszukiwaniu "złotego" środka wyrwania się z pól między Moskwą a Berlinem, stała się amerykańskim wasalem. Myślę, że prawdopodobnie wiedzą także, że gdyby Polak miał jeszcze kiedykolwiek otrzymać Pokojową Nagrodę Nobla, to byłby to ten, kto poprowadził Polskę do zawarcia pokoju z Rosją, a nie do wojny. Ten Polak musiałby "odłączyć" od Polski Amerykanów, miałby odwagę postawić się UE lub nawet z niej wyjść i ogłosił zupełnie nowe doktryny polskiej polityki zagranicznej. Nie, nie - daleki jestem od propozycji jakiegoś sojuszu z Rosją, ale do pozbycia się fanatycznej nienawiści do Rosji bym jednak namawiał. Bo to szkodzi Polsce i kompletnie niczemu nie służy.  Nie ukrywam, że "interesowne" spoglądanie na Rosję, jest dla mnie tym typem polskiego patriotyzmu, który preferuję i uważam za zdroworozsądkowy  -  chociaż jest całkowicie odmienny od tego prezentowanego oficjalnie.  Uważam bowiem, że chodzi tylko o interesy i afirmację polskiej tożsamości narodowej, a nie jej burzenie.


Niestety, niektórzy członkowie dzisiejszej polskiej elity politycznej i wojskowej, wespół z tłumami wyznawców, marzą o wymazaniu Rosji z mapy. To nic innego jak urojenia, bo ci ludzie nie zdają sobie sprawy, że Amerykanie (i Brytyjczycy) odrzucą nas (i Ukraińców) jak gorące kartofle, jeśli im zrobi się niewygodnie. To już zresztą przerabialiśmy - zostaliśmy sami w 1939 roku, chociaż Brytyjczycy twierdzili, że przystąpili do wojny w celu obrony Polski. Kłamstwo, które z całą mocą potwierdziło się w 1945, kiedy alianci w imię swoich interesów sprzedali nas Stalinowi. Kiedy Polacy uświadomią sobie, że w razie poważnej wojny Stanom Zjednoczonym i NATO prawdopodobnie zabraknie ludzi i siły ognia, aby stawić czoła Rosji w wojnie konwencjonalnej? A już jakiekolwiek użycie broni nuklearnej spowoduje natychmiastowy odwet -  w myśl zasady obustronnego zniszczenia, które dotyczy obydwu stron. Nietrudno odgadnąć, gdzie odbędzie się pierwszy akt takiej wojny i jakie będą tego skutki. Dlaczego nie wyciągamy nauk z historii?


Dziś w Polsce już co najmniej 1 osoba na 33 to obywatel ukraiński, tzw."uchodźca ”. Wielu Polaków ma dość tej inwazji. Nie chcemy państwa dwunarodowego. To wystawia Polskę na poważną próbę - już widać rozdarcia w społeczeństwie, a rząd igra z ogniem, nie pytając ludzi o zdanie w tej sprawie. Jak na ironię, Ukraina jest oficjalnie krajem spoza NATO i UE,  a na dokładkę jest ojczyzną dla jednych z najbardziej nienawidzących Polaków nacji na świecie. Ukraińcy wymyślili nawet nową religię, żeby nie być katolikami jak Polacy (lub prawosławnymi jak Rosjanie). Nazywa się to "grekokatolicyzmem”. Trudno doszukać się dziwniejszej, bardziej wymyślnej mieszanki religijnej niż ten twór. Jak mówi przysłowie : "Ni pies, ni wydra". I co się stanie, kiedy USA i NATO "odpuści" sobie Ukrainę i nastąpi jakieś status quo? Spójrzmy realnie na ten nowo-stary układ geopolityczny. Rosja, po zawłaszczeniu terenów rosyjskojęzycznej Ukrainy, tym bardziej nie będzie zainteresowana całymi częściami Europy Środkowej i Wschodniej, ponieważ te kultury są obce rosyjskiej mentalności i bliższe zachodniej historii i kulturze. Są to - z pominięciem Europy zachodniej, co oczywiste - dawne protestanckie Niemcy Wschodnie, katolicka Polska, część zachodniej Ukrainy, Słowacja, Austria, Węgry, Słowenia, Chorwacja, północna Bośnia i Hercegowina, a także ateistyczne Czechy.


Drugą stronę tego równania stanowi część tej Europy Wschodniej, która interesuje Rosję i jest jej bliska kulturowo. Są to: Białoruś, rosyjskojęzyczna Ukraina, kraje bałtyckie, Mołdawia, Rumunia, Bułgaria, Serbia, południowa Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Macedonia Północna, Albania, Grecja, Cypr. Teraz łatwo zrozumieć, dlaczego te kraje należą do rosyjskiego świata kultury,  co potwierdza mapa Samuela Huntingtona ( słynnego amerykańskiego politologa) zatytułowana "Wschodnia granica zachodniej cywilizacji”. Jak to ujął: "Europa kończy się tam, gdzie kończy się zachodnie chrześcijaństwo". Widać w tym miejscu kardynalny błąd Stalina -  utworzenie rosyjskiej strefy buforowej obejmującej kraje, których kultura w większości była obca Rosjanom. Jako ateista i zbrodniarz, Stalin nie rozumiał różnic religijnych i kulturowych.  Nie sądzę, żeby dzisiejsza Rosja nadal trwała w tym stalinowskim (o)błędzie.


Ponieważ USA angażując się w wojnę na Ukrainie wcześniej czy później ogłosi coś na kształt kapitulacji jak w Wietnamie,  kontynuując rozpad, który rozpoczął się w Kabulu w sierpniu 2021 r., stanie się jasne, że nie będzie w stanie zdominować Europy, tak jak nie może zdominować Azji. Po przywróceniu osi Berlin-Moskwa, większość państw Europy znajdzie się na obszarze, który będzie chciało nawiązać dobre stosunki z Rosją. Pamiętajmy, że za Moskwą stoi Pekin i cała Eurazja. A nie ulega wątpliwości, że Europa potrzebuje zarówno Pekinu, jak i Moskwy. Pekinu dla towarów przemysłowych, Moskwy dla energii. Jeżeli Europa  powróci do chorych koncepcji w ramach UE, jednocześnie odwracając się od transatlantyckiego mirażu, to Polska pozostanie z niczym. Osamotniona, lekceważona, wykpiona i wykorzystana nie będzie mieć żadnej siły przebicia w UE. Już nie ma, bo stając się de facto 51 stanem USA, Europa patrzy na nas jak na szkodliwych wariatów. Trudno też zrozumieć "wariata", który bez opamiętanie angażuje się  w związek z Ukrainą - państwem zniszczonym, zadłużonym po czubek uszu wobec USA, wykupionym przez BlackRock, we władaniu żydowskich oligarchów.


Jeżeli UE się rozpadnie, tworząc coś na kształt Europy Ojczyzn, to nasza sytuacja będzie jeszcze gorsza, bo kto będzie chciał rozmawiać z państwem - wasalem USA? Żyrantem upadłej Ukrainy? Ktoś to bierze pod uwagę? Może to jest ten czas, kiedy należy przynajmniej rozważyć rzecz o jakiej powiedział jeden znany amerykański pułkownik: Europa musi sobie powiedzieć - do diabła z Waszyngtonem. Już w Europie słychać takie pomruki, a Polska, która postawiła pełną pulę na Amerykanów, planu "B" niestety nie ma. I tak znowu....  "nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi".



kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Polityka