kemir kemir
1042
BLOG

Perspektywy wojenne... są

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 32

Po "aferze" z czołgami dla ukraińskiej armii, czyli w efekcie spotkania wojennego w bazie Sił Powietrznych USA w Ramstein, nasuwa się wniosek dotyczący sposobu amerykańskiego myślenia odnoście wojny z Rosją na terenie Ukrainy. Nie, nie wyślemy broni ofensywnej, bo zrobią/zrobili to nasi sojusznicy z NATO. Nie wyślemy broni dalekiego zasięgu, bo zrobią to inni. Nie wyślemy systemów wyrzutni rakiet, bo od tego są inne państwa NATO. My nie wyślemy też czołgów, bo wyśle je Europa. Żadnych żołnierzy NATO na froncie... przecież oni są tam już  od 2014 roku.


Pułkownik Douglas Macgregor, były doradca sekretarza obrony USA, mówi, że nastroje w Waszyngtonie znacznie się zmieniły: Stany Zjednoczone przegrywają wojnę prowadzoną Ukraińcami. Według Macgregora fakt ten pozostaje wciąż  "pod kontrolą” mediów głównego nurtu, zatem zmian narracji oficjalnie nie widać. Najważniejszą jednak sprawą wg. Macgregora jest to, że to "spóźnione przebudzenie” niespecjalnie też zmienia stanowisko neokonserwatywnych jastrzębi Deep State. Oni za wszelką cenę chcą eskalacji  - podobnie jak partia "Zielonych" w Niemczech, PiS w Polsce i jak zwykle w kraje bałtyckie. A Biden otoczony jest zewsząd jastrzębiami Departamentu Stanu.


Rzeczywistość, taka jaka jest, sprawia, że ​ wojskowi w Europie również zaczynają rozumieć, że Ukraina przegrywa i są teraz bardzo zaniepokojeni perspektywą eskalacji, czyli wojny ogarniającej Europę Wschodnią. Wiedzą, że czołgi nie mają nic wspólnego z przewidywanym wynikiem wojny. Innymi słowy staje się jasne, ze Abramsy czy Leopardy nie zmienią losów wojny i ze względu choćby terminy dostaw, będą klasyczną "musztardą po obiedzie". Europejscy dowódcy wojskowi nie chcą wojny z Rosją: wiedzą, że UE nie ma szans na wzrost zdolności produkcyjnych, żeby pozwolić sobie na wojnę choćby ograniczoną do terenów Europy Wschodniej. Elity głównego nurtu w Niemczech, Francji, krajach Beneluksu ( i innych części Europy Zachodniej) zaostrzają powoli swój sprzeciw wobec wojny. Istnieją poważne obawy, że amerykańska "kuratela "nad Europą doprowadzi do kompletnej degradacji i upadku gospodarek Europy Zachodniej. Ponadto europejscy oficerowie NATO obawiają się, że upadająca armia ukraińska wycofa się do polskiej granicy – ​​lub nawet ją przekroczy – zanim czołgi zostaną dostarczone. Czołgi zostałyby wówczas wchłonięte przez wojsko polskie. Uważa się, że taki scenariusz może być w rzeczywistości gotowym planem amerykańskich neokonserwatystów: Polska, która  po cichu mobilizuje 200-tysięczne siły zbrojne, stałaby się nowym amerykańskim narzędziem wojny ( w miejsce Ukraińców ) i największą armią w Europie -  przynajmniej w kontekście wojny z Rosją.


Niedawny raport niemieckiej gazety "Die Welt" – oparty jest na rozmowach z polskimi źródłami dyplomatycznymi, w tym z "wysokim urzędnikiem polskiego MSZ". Gazeta donosi, że "polscy politycy na co dzień mówią to, czego przedstawiciele Niemiec czy Francji generalnie nie mają odwagi powiedzieć". Chodzi mianowicie bezwarunkowe osłabienie Rosji w jak największym stopniu. "Naszym celem jest zatrzymanie Rosji na zawsze. Nie można dopuścić do zgniłego kompromisu”. I dalej: " Rozejm na warunkach rosyjskich doprowadziłby jedynie do przerwy w walkach, która trwałaby tylko do czasu, aż Rosja się podniesie" – wyjaśnił wysoki rangą polski dyplomata.


Odwróćmy teraz perspektywę i spójrzmy na to z drugiej strony. Oczywiście konflikt ukraiński to kalejdoskop zmieniających się kształtów – ale są punkty, których można się trzymać, żeby zachować przytomny dystans. Oś państw "w stanie wojny z Rosją” znajduje się na skraju ekonomicznej przepaści. Poziom życia spada w najszybszym tempie od czasów II wojny światowej. Klasa rządząca nic z tym nie robi i wierzy, że ludzie zaakceptują wszystkie "dziwne rzeczy”: rosnące ceny, utratę miejsc pracy z powodu rosnących kosztów energii, narastającą frustrację i niepewność co do przyszłości wśród zwykłych ludzi, które - razem - tworzą ogniska dysfunkcji systemu i uniemożliwiają sprawne funkcjonowanie społeczeństwa. Ludzie z natury nie chcą wojny. Wszędzie, bo to samo dotyczy Ameryki czy Rosji. Ale sługusy odpowiedzialne za zarządzanie i działanie "systemu” są zdezorientowani. Ich wysoka samoocena polegała dotychczas na artykułowaniu "właściwych punktów widzenia”, czyli na pustosłowiu, z którego niewiele wynika dobrego, a jeżeli  już, to kosztem niewspółmiernym wysokim do korzyści.  Dziś już nie wiedzą, co powiedzieć, bo zdają sobie sprawę, że wpadli w ślepy zaułek, z którego wyjścia są dwa: albo wojna, albo bankructwo i wiele, ( bo nie tylko siedem) chudych lat. Reżim kijowski też jest zdyszany. Jest pod kreską i pod względem morale wojska i liczby mężczyzn, którzy mogą jeszcze być mięsem armatnim.  Kijów jest spłukany finansowo. Jedna z wiadomości przekazanych przez szefa CIA Billa Burnsa informowała podobno,  że ​​Kijów może liczyć na wsparcie finansowe Waszyngtonu do lipca – ale po tym terminie amerykańskie finansowanie prawdopodobnie się zakończy.



Pułkownik Macgregor sugeruje, że dostawa czołgów jest kroplówką na " przedłużenie cierpienia”. Plotki sugerują, że"telenowela" o tajnych dokumentach Bidena jest zagraniem mającym na celu usunięcie go z urzędu jeszcze przed prawyborami Demokratów. Kto wie… Ale oczywiste jest, że w Stanach Zjednoczonych istnieje frakcja, która podobnie jak Europejczycy, sprzeciwia się zamiarom ekipy Bidena do eskalacji wojny. Europejczycy obawiają się wojny kinetycznej w Europie, podczas gdy frakcja amerykańska bardziej obawia się perspektywy załamania finansowego, jeśli wojna się rozszerzy. Moskwa też nie chce też wojny na szerszą skalę, choć musi się przygotować na taką ewentualność. Rosja wie również, że nieustające prowokacje militarne Zachodu (np. ataki dronów na Krymie) są wykorzystywane przez jastrzębie jako pretekst na wywołanie rosyjskiej eskalacji. Jastrzębie twierdzą, że brak takiego odwetu ze strony Rosji jest dowodem słabości – uzasadniający podjęcie dodatkowych kroków w kolejnych prowokacjach.


Jak się zakończy wojna na Ukrainie nie wie dziś nikt. Jedno jest pewne: bliżej nam (Polakom) dziś do wojny, niż kiedykolwiek wcześniej. Jeżeli pokoju nie widać, to widać tylko wojnę, A tak czy siak widać zgliszcza. Jeżeli nie wojenne, to gospodarcze. Ślepy zaułek....





kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka