Zapewne nie jestem jedynym facetem na świecie, który z pewnym niedowierzaniem spogląda na współczesny świat, po czym - zrezygnowany - ze szklaneczką whisky w ręku zapada się w głębokim fotelu i myśli sobie: czas umierać. Oczywiście tego "czasu umierania" nie bierze całkiem dosłownie, ponieważ życie jest piękne - zwłaszcza życie gościa, który jest we wczesnej fazie tzw. jesieni życia i potrafi korzystać z dokładnie takich samych atrakcji jak za młodu - no, może poza ograniczeniami wynikającymi ze "zmęczenia materiału", czyli zdrowia, "przebiegu" i tego, że człowiek nie jest już - niestety - najnowszym modelem. W ramach rekompensaty ma za to ukształtowany rozum, światopogląd, tudzież bagaż doświadczeń, z którego - jeśli wyrzucić te niezbyt miłe (ale pouczające), to można się poczuć prawie Królem Życia. Niestety - to "prawie" robi różnicę. Bo świat oszalał, a Polska, którą kocham nad życie, jak nigdy dotąd upodobniła się do "tenkraj".
Czego może chcieć od życia taki gość jak ja, nikt już z tego co ktoś zbił nie wymyśli szkła... śpiewał Ryszard Rynkowski. Wypijmy za błędy. Tylko za czyje błędy? Za własne? Bez sensu - z własnych błędów należy wyciągać nauki, a nie z ich powodów się rozpijać. Za polskie błędy? Nie da się. bo żaden człowiek, nawet Polak, nie jest w stanie tyle wypić. Za błędy możnych tego świata? Ale... jakie błędy? Przecież oni tylko dokładnie realizują to, co dzieje się od zarania dziejów - do podporządkowania sobie "ciemnego" luda. Kiedyś za pomocą szamańskich sztuczek, później za pomocą wiedzy "tajemnej" (np.astrologicznej,) dostępnej tylko wąskiej elicie, za pomocą prostych środków, czyli siły i terroru, później z użyciem powszechności słowa pisanego w prasie, żeby poprzez najpierw radio i telewizję dojść do perfekcji w zarządzaniu narzędziami elektronicznych mediów dostępnych 24h/dobę. A przecież nie jest to szczyt możliwości BigTechu.
Naukowcy już dawno odkryli, że każdy z nas jest codziennie zalewany taką masą informacji, że nie tylko nie jesteśmy w stanie tego "przetrawić", ale nie jesteśmy też w stanie tego posegregować w kategoriach "ważne", "nieważne". Matka Natura i Ojciec Stwórca nie przewidzieli, że ludzki umysł - najdoskonalszy cud naszego świata - będzie się musiał mierzyć z informacyjną lawiną. Mózg, oczywiście informacji potrzebuje, w pewnym sensie się nimi "żywi" i przetwarza je dla naszego dobrostanu, ale - jak wiadomo - nadmiar szkodzi. Tak jak przy jedzeniu. Posiłki są dobre tylko wtedy, kiedy są podawane w odpowiednich porcjach, wtedy, kiedy ich potrzebujemy. Jeżeli tak nie jest, to dochodzi do obżarstwa - w konsekwencji do otyłości i całego wachlarza poważnych chorób, często kończących się zgonem. W przypadku przeciążenia informacyjnego, dochodzi do analogicznej sytuacji - otyłości informacyjnej, w wyniku którego społeczeństwo staje się coraz bardziej statyczne, bierne i algorytmiczne, a więc coraz bardziej upodabnia się do społeczeństwa humanoidalnego. Prowadzi to do "programowania” i uprzedmiotowienia człowieka.Bogactwo informacji jest przyczyną ubóstwa uwagi, analizy i kreatywności – twierdził już dawno Herbert Simon, laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii.
I tak właśnie w wielkim skrócie wygląda nasz świat - uściślając: nasz świat tzw. demokracji zachodniej pełnej pustosłowia o tzw. wartościach i wolnym świecie. Temu pustosłowiu zaprzeczyć się nie da, bo chociaż "infogrubasy" święcie wierzą w te brednie, to każde z nas jest tylko mikronem kółeczka gigantycznej machiny informacyjnej, która służy dokładnie takim samym celom, jakie miał egipski arcykapłan Herhor, robiący publiczne przedstawienie z zaćmienia Słońca. "Stojący na tarasie Herhor zawołał do Ozirisa, by ulitował się nad swymi wyznawcami i ukazał swe oblicze. Znów rozległ się głos, który oznajmił, że po raz ostatni wysłucha modlitw kapłanów i słońce odzyskało blask" / Faraon, B. Prus/
Uderza mnie to podobieństwo modłów Herhora, do dzisiejszych "modłów" klimatycznych arcykapłanów. Ale przecież nie tylko takie "modły" do różnych złotych cielców wysłuchujemy od współczesnych Herhorów. Ołtarze współczesnych złotych cielców to także mężczyźni twierdzący, ze są kobietami,, kobiety stające się mężczyznami, jakieś płcie w niezliczonej ilości, tęczowe z*eby, których miejscem powinien zakład psychiatryczny, cała ta cancel culture, która - kiedyś postrzegana jako teoria spiskowa - jest faktem w wymiarze nie tylko chrześcijańskim, ale także w wymiarze korzeni cywilizacji zachodniej: starej cywilizacji łacińskiej obejmującej zagadnienia prawa, humanitaryzmu, kultury i sztuki. A humanoidalni ludzie, te informacyjne otyłe grubasy nie reagują: przyglądają się temu biernie, dziwią się niby, nawet czasem szydzą i złorzeczą, ale skarceni poprawnością polityczną, szybko przepraszają i nawet błagają o przebaczenie... np. czarnych, przed którymi klękają. Nic zatem dziwnego, że jakiś Herhor podsunął ludowi inne "zaćmienia Słońca" - tajemniczego wirusa, zramolałego dziada na tronie Imperium Kłamstwa, chcącego za wszelką cenę zatrzymać status światowego hegemona, wojnę, w której jedno z najbardziej oligarchicznych, skorumpowanych i ogarniętych nacjonalizmem państw na świecie rzekomo broni "demokratycznych wartości" i "wolnego świata", wreszcie sztuczną inteligencję, z którą jest taki problem, że w ręku Herhora może okazać się narzędziem straszliwym - nie tylko prowadzącym do niewolnictwa, rzecz jasna pod sztandarami "demokracji" i "wolnego świata", ale wręcz do zagłady cywilizacji jaką znamy, żeby nie napisać do zagłady świata. A trzeba przyznać, że "mają rozmach sk*******y", bo przy braku skrupułów dla eskalacji wojny np. w Europie Wschodniej, likwidacja gotówki ( nad czym UE z jej przewodniczącą UVL pracuje w pocie czoła), system cyfrowej tożsamości i algorytmy rozpoznawania twarzy ( pełna inwigilacja) to mało znaczące detale. Cóż, w końcu wojna i reflektory skierowane na Kreml perfekcyjnie odwracają uwagę od spraw przyziemnych.
Szczerze? Mało mnie to już obchodzi. To młodsi muszą przejrzeć na oczy i zobaczyć, że świat nie jest takim, jak na wypasionym smartfonie. W kultowym, filmowym dziele braci Wachowskich (nomen omen: podobno obecnie sióstr Wachowskich), Morpheus dał Neo wybór: mógł on połknąć czerwoną tabletkę i zobaczyć, jak wygląda prawda o świecie, w którym żyje, lub zażyć niebieską, zapomnieć o wszystkich swoich niepokojach i obudzić się rano we własnym łóżku. To młodsze ode mnie pokolenie ma dokładnie taki sam wybór. Ja już kiedyś tam tabletkę wybrałem. Czerwoną. Może z tego powodu dokładnie widzę, że w tym wszystkim - z nadgorliwością właściwą głupcom - uczestniczy polski rząd. Można zrozumieć, że w globalnej wiosce nie da się być w pełni suwerennym i samodzielnym, ale nadgorliwości wytłumaczyć się nie da - ponoć jest gorsza od faszyzmu. Chociaż taki gość jak ja, niczego od życia żądać nie może i jak reszta jest tylko mikronem kółeczka jakiejś maszynerii - biernie przyglądać się temu wszystkiemu nie mam zamiaru. Tak byłoby najprościej, najbardziej racjonalnie, bo - jak mawiał mój Ojciec - muru głową nie przebijesz, ale żeby być w zgodzie ze samym sobą, muszę napisać te słowa: NON POSSUMUS! Nie możemy się biernie na wszystko godzić i chociaż dziś jest bardzo trudno maszerować pod prąd, to jest jest możliwość, żeby wkrótce były nas miliony. Kluczem ku temu jest wiedza. Uporządkowana, podzielona na racjonalne porcje wiedza. W ostatnich miesiącach przeanalizowałem setki publikacji na tematy nakreślonych w tym tekście "modłów do Ozirisa" i w następnych częściach podzielę się wnioskami z tego wynikającymi.
Dla jasności: nie jestem tak naiwny, żeby liczyć na poklask. Nie porwę też milionów - to pewne. Pewne jest też to, że nie uniknę etykietowania i wyzwisk, w których niektóre humanoidy są całkiem dobre. Kij im w oko i szkiełko. Za dziwną radość karpia przed Wigilią, że polski rząd zabił 200 tys. ludzi pod pretekstem walki z chorobą o śmiertelności 0.3 procent. Że presją i kłamstwami zmusił kilkanaście milionów do bycia laboratoryjnym szczurem w eksperymencie mRNA. Że zniszczył w ten sposób tysiące biznesów. Że nie rozliczył się z pieniędzy, które zainkasował handlarz bronią za... respiratory. Że zalał "tenkraj" falą Ukraińców - bez żadnej kontroli, za to z dziesiątkami dla nich przywilejów i korzyści. Że prowokuje atomowego sąsiada do wojny, a polityką finansową doprowadza do drożyzny i inflacji, łatanej kredytami i wirtualnymi pieniędzmi bez pokrycia. Że swoją nieodpowiedzialność przykrywa osiemset złotową łapówką. Że pozwolił na powstanie państwa w państwie - swoistej republiki sądowniczej, która kpi z prawa i sprawiedliwości (nomen -omen). Że na pokaz buduje nierentowne, bezsensowne pomniki nieudacznictwa, jak słynny przekop i lotnisko w Radomiu. Że w imię unijnych idei rodem z psychiatryka, pogrzebał polskie górnictwo i dobrze mu idzie likwidacja rolnictwa. Itd... Etc... Surrealizm. Paranoja. Wariatkowo. Małe imperium kłamstwa i propagandy, w którym Goebbelsa wyrzucono by z roboty za prawdomówność.
Humanoidzi nie mają z tym problemu, Dla nich, wszelkie takie rozważania, to zdrada, oszołomstwo i "ruska propaganda". Jest pięknie, będzie jeszcze piękniej, byle tacy jak jak nie sypali piachu w koła tego wehikułu pomyślności wszelakiej, prowadzonego przez duet Kaczyński - Morawiecki. Oby żyli wiecznie, ci nasi Umiłowani Przywódcy. Nie? No to wrogiem jesteś...

A tak w ogóle, jaką wybraliście tabletkę? Czerwoną czy niebieską?
Inne tematy w dziale Rozmaitości