kemir kemir
464
BLOG

"Dżentelmeni" z Cali, "dżentelmeni" od Tuska ...

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 15

W 2017 roku, w jednej ze swoich notek tak określiłem sytuację polityczną w Polsce:


"Ośmioletnie rządy ekipy Tuska zawsze kojarzyły mi się ze zgrają chłoptasiów w krótkich majtkach, którzy zajęli największą piaskownicę w  kraju. Kiedy nielubiany dzieciak zbuduje zamek z piasku, reszta rzuca się na ten zamek z furią, depcząc budowlę i waląc grabkami na oślep. Tak właśnie wyglądała polityka Tuska, który "nielubianych dzieciaków" tępił wyjątkowo zaciekle i mściwie. Kiedy wszystkich takich wytępił, ze zgraną i swoją już ferajną, zaczął rządzić  wszystkimi piaskownicami w Polsce. Dzięki dostawom piachu i łopatek "made in Germany" zrobił z Polski "piaskowe" mocarstwo i na bonus dał nawet ciepłą woda w kranie, żeby  z piachu i kurzu się od czasu do czasu obmyć. Domy na piachu, fasadowe budowle dosłownie i w przenośni, to znak firmowy, tej niesławnej ekipy chłoptasiów w krótkich majtkach, którzy w przerwach od haratania w gałę, potrafili w nieprawdopodobny sposób przykrywać swoją nieudolność, głupotę i absolutną amatorszczyznę w zarządzaniu państwem. Posiedli przy tym fenomenalny profesjonalizm w kłamstwie, obłudzie, manipulacji i służalczości wobec dostawców piachu i łopatek. Dostawcy w nagrodę herszta tej zgrai ubrali nawet w garnitur od Armaniego i posadzili na brukselskich salonach.

Kiedy Prawo i Sprawiedliwość w 2015 roku, spektakularnie i definitywnie przegoniło z piaskownicy chłoptasiów, kiedy zdecydowanie i skutecznie zaczęło burzyć fasadowe budowle, kiedy ciepłą wodę w kranie zaczęło zastępować zmaterializowanymi efektami wzrostu gospodarczego i coraz bardziej zasobnego budżetu państwa, wydawało się, że to koniec państwa zbudowanego na piasku, że nadszedł wreszcie czas na wylewanie solidnych fundamentów pod silne, zasobne i prężne państwo, mające swoje zdecydowane zdanie  i silny głos w Europie i na świecie. Trudna i mozolna to jest harówka, tym bardziej, że chłoptasie w krótkich majtkach (i ten ich herszt w garniaku) z zaciekłością godną lepszej sprawy, sypali i (sypią wciąż) ulubiony, niemiecki piach w tryby maszyny wylewającej fundamenty. Nie zauważyli przy tym, że łopatki nie są już "made in Germany" ale "made in Poland". Szczegół, bo przecież najważniejsza dla nich jest beztroska piaskownica i żeby było tak, jak było... Bo na cóż im silne państwo? Przecież lepiej, jak poklepią po plecach i może nawet dadzą garniak...

Tak, twarz Tuska to twarz upokorzonej, fasadowej Polski, która historycznie, poza pewnymi okresami świetności, nigdy nie była państwem w pełnym tego słowa znaczeniu. Pewnie dlatego, że polskiej wspólnocie politycznej - najczęściej mocno podzielonej -  brakowało zawsze  siły i powagi dla tworzenia silnej państwowości, która sprawiłaby, że polityka zewnętrzna i wewnętrzna stałaby się sprawcza sama z siebie. W tej naszej dziwnej, niepewnej kondycji państwa i wiecznie rozchwianego narodu, nieustannie balansujemy  na granicy bytu i niebytu państwa, którego może nie być w dowolnej chwili - to wiedza z lekcji, której udzieliła nam historia. Ale nie chodzi przecież tylko o byt terytorialny, chodzi także  - a nawet przede wszystkim - o byt suwerenności,  rodzimej kultury i tradycji. Jeżeli nasze polskie byty są wciąż zagrożone, to znaczy, że polski naród nie zamieszkuje państwa mającego siłę, pamięć, powagę i układ odpornościowy – cechy, które obywatelom pozwalają wierzyć, że żyją w stabilnym państwie
"


Jeżeli te słowa odnieść do aktualnej "bieżączki", to można tylko dodać, iż chłoptasie w krótkich majtkach może i zmężniali, ale na pewno nie dorośli. W tych garniturach od Armaniego stali się tylko bardziej cyniczni, bezwzględni, brutalni i chciwi. Przypominają słynny kolumbijski kartel narkotykowy "Dżentelmenów z Cali", przy którym legendarny Pablo Escobar był jak nieokrzesany wieśniak prowadzący stragan z cebulą. Bowiem w procederze budowania wpływów i de facto przejmowania kluczowych instytucji państwa, "dżentelmeni” z Cali tak naprawdę nie mieli sobie równych i znacznie pod tym względem wyprzedzali inne organizacje przestępcze, czy nawet stricte polityczne. Na masową skalę opanowali wymiar sprawiedliwości (w tym samego Ministra i Prokuratora Generalnego), siły bezpieczeństwa, polityków, a także biznesmenów. "Dżentelmeni” wywierali również wpływ na media oddziałując na ich przekaz i szantażując, a nawet mordując niepokornych dziennikarzy. Dzięki skutecznej propagandzie narcos wpływali na światopogląd społeczeństwa poprzez przedstawianie swojego wizerunku jako spokojnych biznesmenów, filantropów i opiekunów najbiedniejszych.


Popatrzmy na naszych "dżentelmenów" z tuskowej piaskownicy: jakże wymowne jest siłowe przejmowanie sektora sądowniczego, prokuratury, likwidacja CBA, opanowanie mediów, propaganda "praworządności", teatrzyk z przedstawieniem pt. " bo Polacy tego chcą", wpływanie na wielkie biznesowe przedsięwzięcia - CPK, Port kontenerowy, Orlen, Bank PKO BP, etc.... Filantropia? A proszę bardzo: święty Juras od słoików robiący kampanię wyborczą "dżentelmenom" od Tuska to najlepszy przykład. Analogii jest zresztą całe mnóstwo.
Tylko po co je wymieniać, skoro są tak widoczne, że aż się robi niedobrze?


Tu nie może być jakichkolwiek złudzeń. Nigdy przedtem podział na "my" i "oni" nie był bardziej wyraźny i kontrastowy. No, ale - powie ktoś - po stronie "onych" stoi cała rzesza zwolenników "dżentelmenów" Tuska, którzy przecież nie wzięli się znikąd. Jasne - nie wzięli się znikąd, bo wzięli się z... nienawiści. Do PiS, do prawicy, do konserwatywnych poglądów. Latami zadawałem sobie pytanie, skąd  tak bardzo chorobliwa nienawiść  się - do cholery - wzięła i dlaczego trwa, a nawet wciąż zwiększa zasięg. Doskonale wytłumaczył mi to mój znajomy : słuchaj - powiada - drukujesz sobie zdjęcia Kaczyńskiego i Tuska. Pokazujesz psu zdjęcie Kaczyńskiego i walisz go po łbie kapciem. Po stu powtórzeniach pies na widok Kaczyńskiego będzie warczał i szczerzył zęby. Natomiast pokazując psu zdjęcie Tuska, karmisz go kiełbasą. Po czasie pies na widok Tuska będzie się łasił i merdał ogonem.


Tak właśnie działał i działa ten ohydny mechanizm nienawiści do wszystkiego, co wiąże się z "pisizmem". Lata walenia po łbach kapciem na widok Kaczyńskiego u pewnej części społeczeństwa wyzwoliła klasyczny odruch warunkowy, polegający na szczerzeniu zębów na samo wspomnienie o PiS. Kapeć to kluczowe pojęcia typu: zacofanie, chorobliwy pęd do władzy, nadmierna religijność, odwoływanie się do historii, patriotyzm, konserwatyzm itd.. Odwrotnie ma się rzecz z Tuskiem : tutaj kiełbasą są kluczowe słowa, takie jak: Unia, Europa, praworządność, postęp, wartości, poprawność polityczna, uznanie w świecie, klimat, beztroska kopulacja, aborcja, tolerancja, feminatywy  i tego typu slogany wpychane na siłę do zakutych łbów niektórych Polaków, których tak znakomicie ilustruje społeczność Wilanowa czy Jagodna. Ta właśnie grupa teraz wierzy w swoje pięć minut, napawając się cynizmem "dżentelmenów" od Tuska.



Dlatego, jeżeli w ogóle możemy dziś mówić o jakiejkolwiek sile obecnej władzy, to jest ona silna wyłącznie siłą owej armii imbecyli. No, prawie "wyłącznie", bo do tego dochodzi słabość PiS, które jeszcze niedawno próbowało odwrócić "zasadę kapcia" i walić nim psi łeb pokazując zdjęcie Tuska. Niestety, nie zadziałało, bo zadziałać nie mogło, ale to już temat na inne rozważania. Pocieszać się można tym, że kartel "dżentelmenów" z Cali bardzo źle skończył swoją działalność.




kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka