kemir kemir
4041
BLOG

I po co ta heca, Sądzie Najwyższy?

kemir kemir Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 253

Sąd Najwyższy zdecydował się skierować 5 pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości UE w przedmiocie najnowszej ustawy o SN. Jednocześnie zdecydował się zawiesić stosowanie przepisów ustawy o SN określających zasady przechodzenia sędziów SN w stan spoczynku. Odstawmy na bok politykę - chociaż jest to prawie niemożliwe - i przeanalizujmy chlodno, co tu się tak naprawdę dzieje. Komentarze z obu stron politycznej barykady, pokazują, że reforma wymiaru sprawiedliwości i związane z nią emocje osiągnęły punkt krytyczny. Chyba jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko realnej anarchii, jak po komunikacie Sądu Najwyższego, który swoją decyzją de facto postawił się ponad państwem i jego konstytucyjnymi organami.


W polskim prawie nie istnieje żaden przepis, który w sposób literalny pozwalałby jakiemukolwiek organowi państwa na zawieszenie stosowania ustawy, dopóki ona obowiązuje, tzn. dopóki nie został on zmieniony bądź uchylony przez parlament albo Trybunał Konstytucyjny nie stwierdził jego niekonstytucyjności -  czyli dopóki nie uchylił go z systemu prawa. Ewentualna bowiem odmowa zastosowania niekonstytucyjnego przepisu przez sąd na podstawie art. 8 ust. 2 Konstytucji RP, przewidującego bezpośrednie stosowanie ustawy zasadniczej, jest bowiem inną zupełnie sytuacją. W tym zakresie trzeba zgodzić się z oświadczeniem Kancelarii Prezydenta RP, że w polskim prawie nie ma przepisów będących prawidłową podstawą takiego działania Sądu Najwyższego. Nie ma dyskusji i tutaj właściwie powinien być koniec notki z potężną kropką. Ale... Istotne jest jasne rozgraniczenie dwóch spraw:
- Prawo do zadania pytania prejudycjalnego wynika wprost z Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, tj. art. 267 tego aktu. Kto chce, łatwo znajdzie ów artykuł w sieci, ale uprzedzam, że właściwie nie ma tutaj żadnych wątpliwości, że Sąd Najwyższy jest uprawniony do zadania takich pytań.
- Kontrowersje budzi natomiast druga decyzja, którą podjęto równocześnie z pytaniami. Chodzi o zastosowanie środka zabezpieczającego w postaci zawieszenia stosowania przepisów ustawy o Sądzie Najwyższym określających zasady przechodzenia sędziów SN w stan spoczynku.


W kontrowersyjnej decyzji Sąd Najwyższy powołał się na art. 755 § 1 kodeksu postępowania cywilnego, który określa możliwe sposoby zabezpieczenia. Przepis ten daje ogromną dowolność w jego określaniu, wskazując, że sąd udziela zabezpieczenia w taki sposób, jaki stosownie do okoliczności uzna za odpowiedni. Problem w tym, że dowolność tego przepisu jeszcze nie daje odpowiedzi na pytanie, czy Sąd Najwyższy ma prawo czasowo zawieszać stosowanie prawa krajowego jako rodzaju zabezpieczenia. SN poszedł "po bandzie", ale decyzji o czasowym zawieszeniu stosowania tych przepisów nie wziął z sufitu, ponieważ oparł się na wcześniejszych orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który przewidział taką możliwość. Chodzi o sprawę C-432/05 Unibet, w której TSUE rozpatrywał możliwość czasowego zawieszenia przepisów prawa krajowego przez sąd. Co nam powiada orzeczenie w tej sprawie?


(...)"...wymaga ona istnienia w porządku prawnym państwa członkowskiego możliwości skorzystania ze środków tymczasowych polegających na zawieszeniu stosowania przepisów krajowych do czasu wydania przez właściwy sąd rozstrzygnięcia w przedmiocie ich zgodności z prawem wspólnotowym,...(...)


Dosyć jasne, prawda? Zatem czy polski rząd, podobnie jak swego czasu administracja Donalda Trumpa, nie docenił możliwości, jakie daje postępowanie zabezpieczające? To się pewnie okaże, ale na pewne niuanse trzeba zwrócić uwagę. Po pierwsze cała konstrukcja prawna decyzji SN jest niesłychanie chybotliwa i prowizoryczna - łącznie z konstrukcją orzeczenia TSUE w sprawie Unibet. Po drugie - co jest kluczowe w tej sprawie -Sąd Najwyższy na podstawie Kodeksu Prawa Cywilnego w ogóle nie ma prawa i nigdy nie wydaje żadnych zabezpieczeń w żadnej sprawie. Robi to zawsze Sąd I Instancji, co dokładnie i precyzyjnie reguluje art 734 kpc.


Tu właściwie pętla się zamyka i jesteśmy w punkcie wyjścia, czyli w treści oświadczenia Kancelarii Prezydenta RP. Ale sprawa ma jeszcze jedno dno, kto wie, czy fundamentalne z puntu widzenia stosowania prawa unijnego w państwach członkowskich w ogóle. Chodzi mianowicie o orzeczenie niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego z dnia 30 czerwca 2009 r w sprawie Traktatu z Lizbony. FTK powiedział dobitnie i jednoznacznie, że UE to związek suwerennych państw, a nie federacja! Oznacza to, że wyroki Trybunałów Konstytucyjnych mają PIERWSZEŃSTWO nad wyrokami TSUE i mogą niwelować zapędy unijnych instytucji z TSUE włącznie, gdy te przekraczają swoje kompetencje i naruszają krajową Konstytucję. Jeżeli zatem nasz polski Trybunał Konstytucyjny wyda stosowny wyrok i orzeknie niezgodność orzeczenia z TSUE z Konstytucją RP oraz przekroczenie przez TSUE swoich kompetencji, powołując się przy tym na wyrok niemieckiego FTK, to cała ta heca okaże się burzą w szklance wody. A jeżeli już mówimy o Traktacie z Lizbony, to warto przypomnieć, że Polska wobec unijnych orzeczeń posiada też inny znaczący atut w postaci Protokołu Brytyjskiego, będącego będący klauzulą opt-out dotyczącą ograniczenia stosowania całości przepisów Karty praw podstawowych dla obywateli Wielkiej Brytanii i Polski. Oznacza to, że Protokół stanowi dodatkowe zabezpieczenie, iż UE będzie szanowało standardy i prawo krajowe.


Zatem po co ta heca, Sądzie Najwyższy?


kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka