Placyd Koń Placyd Koń
238
BLOG

Św. Franciszek i Boże Narodzenie

Placyd Koń Placyd Koń Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Pierwsi chrześcijanie – stwierdził papież emeryt – brali swoją tożsamość z faktu, że nie świętowali szabatu, ale pierwszy dzień tygodnia – dzień zmartwychwstania Chrystusa. Można więc powiedzieć, że pierwsi chrześcijanie byli ludźmi Wielkanocy albo ludźmi niedzieli, ponieważ każda niedziela to Wielkanoc w miniaturze. Wynika z tego pierwszeństwo Wielkanocy przed Bożym Narodzeniem.

Zmiana tego postrzegania w świadomości wierzących dokonała w Średniowieczu, w czym swój udział miał św. Franciszek. W roku 1223 zorganizował pierwszą inscenizację Bożego Narodzenia, od której bierze się tradycja budowania szopek i organizowania jasełek. To wydarzenie zostało opisane przez Tomasza z Celano – pierwszego biografa świętego z Asyżu. Miało ono miejsce w Greccio. Jest to bardzo malownicza okolica w Umbrii. Na zboczu góry, około 750 m. nad poziomem morza, biedaczyna z Asyżu miał swoją pustelnię. Franciszek bardzo lubił to miejsce ze względu na piękno przyrody, ale także ze względu na okoliczną ludność. Byli to bowiem ludzie prości i ubodzy. Franciszek przychodził tu często, aby odpocząć po trudach wypraw misyjnych i w ciszy rozmyślać o Bogu. To miejsce podarował mu bogaty szlachcic o imieniu Jan.

Jego to właśnie wezwał do siebie św. Franciszek i poprosił o przygotowanie pierwszych jasełek w grocie na zboczu góry. Kapłan odprawił Mszę św., a św. Franciszek, który był diakonem, przeczytał Ewangelią i wygłosił kazanie. Po skończonej uroczystości uczestnicy Pasterski z radością powrócili do domu.

Co się w tę noc stało, dał poznać Pan Bóg pewnemu cnotliwemu mężowi, którego imienia Tomasz nie wymienia. Otrzymał on wizję od Boga, która została ukazana na tym obrazie Giotto’a.

Wizja z Greccio

(Giotto di Bondone, „Boże Narodzenie w Greccio”, scena z cyklu o św. Franciszku z bazyliki wybudowanej ku jego czci w Asyżu, źródło: logos.com)

Ów cnotliwy mąż zobaczył w żłóbku leżące Dzieciątko jakby bez życia, ale kiedy święty Boży zbliżył się do Niego i wziął je w ramiona, Ono „jakby ożyło i zbudziło się ze snu”. Według Tomasza z Celano oznaczało to, że św. Franciszek obudził na nowo w wielu sercach pamięć o Dziecięciu Jezus.

No właśnie. Myślę, że w tym miejscu trzeba się nam zatrzymać. Bo tu jest mowa o tym, co jest celem obchodów Bożego Narodzenia. Tym celem jest wskrzeszenie do życia Dzieciątka Jezus, jeżeli umarło w nas; obudzenie Go ze snu, jeśli było uśpione lub przypomnienie sobie o Nim, jeśli o Nim zapomnieliśmy. To właśnie jest istotą świętowania Bożego Narodzenia.

W tym miejscu chcę przypomnieć jedną z tych myśli kard. Ratzingera, który przypomina nam w rozważaniu o Bożym Narodzeniu, że Jezus Chrystus objawił się właśnie jako Dziecko, a Jego najwyższym tytułem jest „Syn” – Syn Boży. To znaczy, że w Jezusie dziecięctwo łączy się z bóstwem; bycie dzieckiem łączy się z byciem Bogiem. Oznacza to także, że i dla nas drogą do Boga i do przebóstwienia jest droga dziecięctwa. „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18,3 BT). Dziećmi Bożymi staliśmy się na chrzcie św. i trzeba, żebyśmy żyli jak dzieci Boże. Co to znaczy być dzieckiem wobec Boga? Ufać Mu bezgranicznie. Taki przykład dał nam sam Pan. Na krzyżu w swoim człowieczeństwie doznał opuszczenia. Wyraził to słowami: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. A jednak nie przekreśliło to Jego ufności, bo ostatnimi Jego słowami były te: „Ojcze, w ręce Twoje powierzam ducha mego”. Zaufanie Jezusa można wyrazić słowami: „Choćbyśmy mnie zabił, Tobie będę ufał”. Trzeba, żeby i nasza ufność była taka sama. To ideał, do którego trzeba nam dążyć. Trzeba, żebyśmy byli dziećmi wobec Boga, a dorosłymi wobec świata. Bo jeśli jesteśmy dorosłymi wobec Boga, tzn., jeśli brak nam zaufania wobec Boga, to wtedy stajemy się dziećmi wobec świata, i bezkrytycznie – jak dzieci – przyjmujemy za swoje wszystko, co świata nam podpowiada, światowy sposób myślenia i wartościowania.

Ale wróćmy do Greccio. Na piętnaście dni przed narodzeniem Pańskim tego pamiętnego roku, jak czytamy u Tomasza z Celano, święty Franciszek poprosił Jana do siebie i powiedział do niego:

„Jeśli chcesz, żebyśmy w Greccio obchodzili święta Pańskie, pośpiesz się i pilnie przygotuj wszystko, co ci powiem. Chcę bowiem dokonać pamiątki Dziecięcia, które narodziło się w Betlejem. Chcę naocznie pokazać Jego braki w niemowlęcych potrzebach, jak został położony w żłobie i jak złożony na sianie w towarzystwie wołu i osła”.

Odtąd podobizna woła i osła zaczęły towarzyszyć przedstawieniom Pana Jezusa w żłóbku, jak to możemy zobaczyć na tym malowidle pochodzącym z jednego z kościołów w Katalonii we Włoszech, z czasów św. Franciszka.

Wół i osioł przy żłóbku Jezusa

(Szczegół z antepedium, Katalonia, z przełomu XII i XIII w., Solson, muzeum diecezjalne, źródło: logos.com)

Tu pojawia się pytanie: Dlaczego Franciszek zażądał woła i osła? Echo jego myśli słyszymy w jednej z polskich kolęd „Nowy Rok bieży”: „Wół, osioł ziewa, parą zagrzewa”. Kiedy weźmiemy opisy ewangeliczne nie znajdziemy w nich żadnej wzmianki o tym, że przy narodzeniu Pana Jezusa były obecne wół i osioł. Czyżby zostały wymyślone? Na tym przykładzie można pokazać, że pobożność ludowa jest czymś więcej niż tylko efektem ludzkiej wyobraźni.

W Księdze proroka Izajasza czytamy: „Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela, Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie” (Iz 1,3 BP). Wół i osioł rozpoznają swego pana i właściciela, i dlatego okazują się mądrzejsze od synów Izraela, którzy nie zawsze w Bogu rozpoznawali swego Pana. Ale w tym przedstawieniu woła i osła przy żłóbku Zbawiciela nie chodzi o przeciwstawienie Żydów poganom, bo przecież i jedni i drudzy trafili do Nowonarodzonego. Chodzi o coś innego. Wół i osioł reprezentują zarówno synów Izraela, jak i pogan. Chodzi o to, że Dzieciątko Jezus leżące w żłóbku otworzyło oczy zarówno jednym, jak i drugim, aby mogli w Nim zobaczyć Pana i Boga. Kiedy dokładnie przyjrzymy się temu obrazkowi, to zobaczymy, że wół i osioł mają wielkie, szeroko otwarte oczy. Spoglądają na Dzieciątko. I co jeszcze robią? O tym mówi tekst polskiej kolędy: „Wół, osioł ziewa, parą zagrzewa, a jakoż?
Klęcząc, padając, chwałę oddając przy żłobie.” Ogrzewają Dzieciątko, ale co ważniejsze klęcząc oddają Mu chwałę. I tu dotarliśmy do sedna. To jest przesłanie dla nas.

Trzeba żeby i my dali otworzyć sobie oczy; trzeba, żebyśmy rozpoznali Jezusa i oddali Mu chwałę. Możemy Go spotkać na różne sposoby: On jest obecny w dobrych natchnieniach, które na różny sposób docierają do naszej świadomości; On jest obecny w drugim człowieku, szczególnie tym potrzebującym naszej pomocy; On jest obecny we wspólnocie Kościoła, szczególnie, kiedy gromadzi się na modlitwie. On jest obecny zarówno w czytanym, jak i głoszonym Słowie Bożym; w końcu w sposób szczególny jest obecny w Eucharystii: w czasie każdej Mszy św. rodzi się dla nas i Bogu Ojcu składa siebie w ofierze na ołtarzu; z całym swoim bóstwem i człowieczeństwem jest obecny w postaciach chleba i wina. Kiedy z wiarą uczestniczymy we Mszy św. i z czystym sercem przyjmujmy Go w Komunii św., wtedy Boże Narodzenie powtarza się na nowo w każdym z nas.

Placyd Koń
O mnie Placyd Koń

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo