Aleksandra Aleksandra
2500
BLOG

Orania – prawdy, półprawdy i kłamstwa

Aleksandra Aleksandra Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 28

Gdy komentuję bieżące wydarzenia związane z Republiką Południowej Afryki, to pod moimi notkami dość często pojawiają się komentarze typu: „Uciekać, nie patrzeć na ewidentne piękno tego kraju. Uciekać”. Pojawiały się też komentarze na temat zaprzepaszczonej lub wciąż istniejącej możliwości wydzielenia z RPA tzw. volkstaat. Postanowiłam więc zająć się tą tematyką. Jest ona obszerna, więc w jednym wpisie (i tak okazał się rekordowo długi) wszystkiego nie omówię. Nie ograniczę się tu jednak do pomysłu volkstaat w ścisłym tego słowa znaczeniu, lecz będę chciała przedstawić też inne pomysły na uniezależnienie się od władz centralnych RPA. Nie wszystkie pomysły ograniczają się do Afrykanerów, niektóre, np. opisywana już przeze mnie Partia Przylądkowa (Cape Party) https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/953984,wybory-w-rpa-oraz-moj-subiektywny-przeglad-partii-politycznych,4 , pragnie utworzenia państwa dla wszystkich zamieszkujących dany obszar, niezależnie od ich przynależności etnicznej, religijnej czy rasowej. 

Skąd wzięły się pomysły niezależnego państwa? Powiedzieć należy, że Afryka Południowa jest państwem zróżnicowanym etnicznie, przy czym nie chodzi tu tylko o wyróżnione w okresie apartheidu i obowiązujące do dziś kategorie rasowe, ale też różne plemiona. Dążenie do suwerenności jest w takiej sytuacji naturalne. W dawnej Republice Południowej Afryki funkcjonowały tzw. homelands, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza „ojczyzny”. Były to obszary zamieszkałe przez plemiona czarnych, głównie z grupy Bantu, stąd popularna nazwa „bantustany”. Miały one dużą niezależność, łącznie nieco odmiennym systemem prawnym.

Na początku lat dziewięćdziesiątych stało się jasne, że w wyniku negocjacji pomiędzy rządzącą wtedy w RPA Partią Narodową (NP) i Afrykańskim Kongresem Narodowym (ANC) dojdzie do przyznania praw wyborczych wszystkim dorosłym mieszkańcom RPA na zasadzie jeden człowiek – jeden głos, co doprowadzi do zdominowania parlamentu przez Afrykański Kongres Narodowy i rządów czarnej większości. Większość natomiast może bez przeszkód przegłosowywać prawa dyskryminujące mniejszość. Wprawdzie oficjalną doktryną stała się doktryna „tęczowego narodu” (tęcza miała oznaczać różnorodność w jedności), istniały, jak się później okazało słuszne, obawy, że większość zacznie dyskryminować mniejszość. Po wyborach w 1994 r. zabrano się do tworzenia nowej konstytucji. Wygrana ANC zapewniała tej partii większość, ale nie większość konstytucyjną. Udało się więc do konstytucji wprowadzić parę zabezpieczeń gwarantujących prawa mniejszościom etnicznym. Między innymi rozdział 235 mówiący o samostanowieniu:


Self-determination. The right of the South African people as a whole to self-determination, as manifested in this Constitution, does not preclude, within the framework of this right, recognition of the notion of the right of self-determination of any community sharing a common cultural and language heritage, within a territorial entity in the Republic or in any other way, determined by national legislation.



Samostanowienie. Prawo do samostanowienia ludności Południowej Afryki, jako całości, tak jak to przedstawiono w tej Konstytucji, nie wyklucza uznania, w ramach tego prawa, uznania pojęcia prawa do samostanowienia dowolnej społeczności, o wspólnym dziedzictwie kulturowym i językowym, w ramach terytorialnego bytu w Republice [Południowej Afryki] lub w jakikolwiek inny sposób, określony przez prawo ogólnokrajowe. (Przekład własny)


Zapis ten zostawia pewną furtkę dla różnych form samostanowienia. Dotyczą one lokalnych przywódców plemiennych (tym poświęcono osobny rozdział), ale też innym wspólnot. Interpretacja tego przepisu jest różnorodna, między innymi powstaje pytanie o stopień niezależności, ale na razie nie będziemy się tym zajmować i przejdziemy do głównego tematu, czyli wioski Orania, położonej w Prowincji Przylądkowej Północnej, na płaskowyżu zwanym Karoo.

Pomysł stworzenia takiej społeczności pojawił się jeszcze w latach osiemdziesiątych XX wieku. Jego autorem był Carel Boshoff III (numeracja jest ważna, bo jego syn to Carel Boshoff IV). Prywatnie był on mężem Anny Marii (Annie) z domu Verwoerd córki pierwszego premiera Republiki Południowej Afryki – Hendrika Verwoerda. Carel Boshoff z jednej strony krytycznie odnosił się do wprowadzanych przez prezydenta P.W. Bothę zmian takich jak np. wprowadzenie trójizbowego parlamentu, z drugiej zaś uważał, że nie można na dłuższą metę opierać się na pracy czarnych, odmawiając im przy tym praw do współdecydowania o państwie. Chciał więc stworzyć społeczność, która byłaby niezależna od czarnej siły roboczej. Projekt ten udało się zrealizować w 1991 roku, kiedy to udało się kupić tereny po dawnym osiedlu dla robotników, którzy pracowali przy budowie tamy.

Zbierając materiały do notki zaczęłam najpierw szukać tekstów w języku polskim, by podać stosowne linki i umożliwić Czytelnikom dalsze zgłębianie tematu. Wpisałam więc w Google słowa „Orania”, „RPA”. Część wyników dotyczy innych zagadnień – np. Wolnego Państwa Oranii - nazwę taką nosiła jedna z republik burskich, a później prowincja znana obecnie, jako Wolne Państwo. Na temat wioski w Prowincji Przylądkowej Północnej znalazłam trzy pozycje, z których najwięcej rzetelnych informacji zawiera pierwsza z nich:

1) Aleksander Haleniuk: Orania – zalążek nowego Volkstaat?, [w:] Państwo w państwie? Terytoria autonomiczne, państwa nieuznawane oraz ruchy separatystyczne w przestrzeni międzynarodowej, red. M. Rączkiewicz, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2015, s. 63-80. http://dspace.uni.lodz.pl/xmlui/bitstream/handle/11089/15684/4-63_80-Haleniuk.pdf?sequence=1&isAllowed=y   - jest to praca naukowa, zawiera szczegółowe informacje o historii powstania wioski, jej funkcjonowaniu, atrakcjach turystycznych, a także działalności ruchu Orania oraz robi krótki przegląd artykułów prasowych na temat tej osady. Autor zastanawia się też na przyszłością wioski, starając się odpowiedzieć na pytanie jakie warunki muszą być spełnione by Orania dalej się rozwijała.

2) Aleksandra Stabach: Orania- miejscowość, w której mogą mieszać tylko biali… http://trzask.pl/orania-miejscowosc-w-rpa-w-ktorej-moga-zyc-tylko-biali/  - artykuł na portalu o tematyce turystycznej. Zawiera ładne zdjęcia z podróży, ale tytuł, a zwłaszcza pierwszy akapit tekstu – „Orania to miejscowość w 100% zamieszkana tylko przez białych - czarni nie mają prawa tutaj się osiedlać. W sumie to nie mają nawet prawa tutaj wstępu)” - nie są prawdziwe. No może prawdziwe jest pierwsze zdanie, choć np. Wikipedia  podaje (dane z 2011 r.) 0,90% czarnych i 1,90% koloredów (ludność mieszana). Nie udało mi się jednak znaleźć więcej informacji na ten temat. Natomiast projekt Oranii nie ma charakteru rasowego. Chodzi o wspólnotę kulturową i językową (afrykanerską). Za chwilę wyjaśnię to szerzej. Natomiast informacja, że czarni nie mają wstępu jest już całkowicie nieprawdziwa. Oranię może odwiedzić każdy, kto tylko zechce. Każdy kto zechce (i ma pieniądze) może też zatrzymać się w miejscowym Spa. Orania pragnie przyjmować jak najwięcej turystów, gdyż stanowią oni ważne źródło dochodu, a także pozwalają na obalenie mitów (jak się okazuje nie zawsze).

3) Reportaże poświęcone miastu w RPA tylko dla Afrykanerów https://www.nacjonalista.pl/2014/07/21/reportaze-poswiecone-miastu-w-rpa-tylko-dla-afrykanerow/  - nie znalazłam autora. Tekst z portalu nacjonalistycznego (sam się tak przedstawia). Autor jest zapewne „separatystą rasowym”, których to poglądów nie podzielam, ale tekst jest merytoryczny. Przedstawia historię, a także pisze o krytyce ze strony radykalnych działaczy burskich, takich jak zamordowany w 2010 r. Eugène Terre'Blanche. Krytyka polegała głównie na tym, że nie ma narodu Afrykanerów, lecz jest jedynie naród Burów, a ci muszą być potomkami pierwszych osadników oraz, że Orania utrzymuje kontakty z władzami RPA, należącymi do ANC. Tak więc Orania krytykowana jest nie tylko z pozycji „postępowych”.

4) Agnieszka Kazimierczuk: Kleinfontein: Apartheid ciągle żywy, Publikacja w Rzeczpospolitej: 31.05.2013 https://www.rp.pl/artykul/1014976-Kleinfontein--Apartheid-ciagle-zywy.html  - notatka o osiedlu powstałym na podobnych zasadach - Kleinfontein na przedmieściach Pretorii. Orania jest tam wspomniana jako wcześniejsze przedsięwzięcie. Często powtarzająca się sugestia o tęsknotą za apartheidem, choć naprawdę (wynika to nawet z późniejszego tekstu) jest to tęsknota za bezpieczeństwem osobistym i bezpieczeństwem mienia. Notatkę ilustruje zdjęcie szlabanu granicznego. W Kleinfontain jest taki szlaban, zapewne z uwagi na sąsiedztwo dużego miasta, u nas na grodzonych osiedlach też są szlabany, natomiast w Oranii szlabanu nie ma.

Zajmijmy się zatem kilku popularnym stwierdzeniom na temat Oranii i oceńmy ich prawdziwość.

1) Orania to miejsce tylko dla białych

FAŁSZ. To już wiemy. Odwiedzać wioskę może każdy, natomiast jeśli chodzi o osiedlenie się, jest szereg ograniczeń, ale nie jest to rasa. Każda prośba o osiedlenie się rozpatrywana jest indywidualnie. Mieszkańcy muszą czuć się związani z kulturą afrykanerską, znać język afrikaans, a także prowadzić styl życia zgodny z wartościami chrześcijańskimi. Nikt tu rzecz jasna nie bada osobistych przekonań kandydatów, ale nie można prowadzić stylu życia sprzecznego z tymi wartościami. Afrykanerzy to przede wszystkim protestanci. Na terenie miejscowości jest kilka kościołów, wszystkie, poza jednym, reprezentują różne odłamy protestantyzmu, jeden należy do wspólnoty charyzmatycznej Maranata. W Oranii mieszka jednak też jedno małżeństwo katolików. W dodatku nie są oni z pochodzenia Afrykanerami. Przybyli z Niemiec. Ale chyba mieli jeden poważny argument – umiejętność warzenia piwa – otwarli browar. Tu dochodzimy do kolejnej sprawy związanej z przyjmowaniem kandydatów. Liczy się pomysł na biznes lub gotowość wykonywania pracy. Flaga Oranii przedstawia chłopca podwijającego rękaw – by zabrać się do pracy.

Wracając do twierdzenia w tytule – ktoś może powiedzieć, że być może przywódcy Oranii deklarują, że nie stosują kryterium rasowego, lecz naprawdę „uwalają” czarnych kandydatów pod innymi pretekstami. Jest więc informacja od kogoś kto kontaktował się z jednym z decydentów w Oranii w kwestii możliwości osiedlenia się tak wraz ze swoją czarną żoną. Człowiek ten to youtuber o pseudonimie Starbird. W 3’33’’nagrania https://www.youtube.com/watch?v=5vcG1rUvkro opowiada on, że urzędnik powiedział, iż nie ma z tym problemu, o ile żona nauczy się afrikaans i dostosuje do panujących w Oranii zwyczajów. Ostatecznie Starbird i Mrs. Bird pozostają zagranicą, ale ich droga do Oranii pozostaje otwarta.

Ostatnio Ruch Orania wygrał proces z telewizją eNCA, która podała na temat Oranii nie odpowiadające prawdzie i niesprawiedliwe informacje. Chodziło właśnie o kwestie rasowe. Koncern medialny ma publicznie przeprosić Oranię https://orania.co.za/gunstige-uitspraak-vir-orania-in-enca-regsgeding/ .

2) W Oranii jest bezpiecznie

PRAWDA. Sprawę tę badał Willem Petzer https://www.youtube.com/watch?v=BgMRUrdYhNY . Pojechał on do Oranii i zasięgnął informacji u źródła. Chciał sprawdzić czy Orania jest faktycznie wolna od przestępczości. Oczywiście nie ma miejsc całkowicie wolnych od przestępczości, ale mieszkańcy nie mają zwyczaju zamykania drzwi na klucz. Willem i jego koleżanka Rene sami przekonali się o dużej uczciwości i zaufaniu mieszkańców. Chcieli zorganizować w sobotę wieczorem braai (południowoafrykańska nazwa grillowania). Potrzebowali kupić opał, ale wszystkie sklepy były zajęte. Powiedziano im by weszli do sklepu tylnymi drzwiami, wzięli to, co im potrzeba i zapłacili następnego dnia. Świadczy to o dużym poczuciu bezpieczeństwa. Z jakimi więc przestępstwami mamy do czynienia? Najczęściej jest to niewłaściwe zachowanie się osób, które nadużyły alkoholu. Notuje się około 10 takich przypadków na miesiąc. Będących plagą pozostałych rejonów RPA morderstw, napadów rabunkowych nie notowano. Mainstreamowe media próbują od czasu do czasu coś jednak znaleźć. W ubiegłym roku (2018) zapadł wyrok w sprawie matki i ojczyma, którzy systematycznym znęcaniem się doprowadzili do śmierci 3-letniej Poppie van der Merwe. Oboje otrzymali wyroki dożywotniego więzienia. Do zabójstwa doszło 25 października 2016 r. koło Brits, kilkaset kilometrów od Oranii https://www.news24.com/SouthAfrica/News/poppie-is-playing-dead-again-slain-toddlers-mother-testifies-about-her-daughters-tragic-last-moments-20171109. Co więc ta sprawa ma wspólnego z Oranią? Otóż para, zanim wyprowadziła się w pobliże Brits przez jakiś czas mieszkała w Oranii, a tamtejsza społeczność rzekomo przypatrywała się obojętnie temu, jak katują dzieci (dziewczynka miała jeszcze brata). Tymczasem prawda wyglądała inaczej: w Oranii nie pozwalano parze katować dzieci, choć oczywiście para nie zawsze stosowała się do zakazu, w końcu nie chcąc być stale kontrolowaną – opuściła Oranię. Wtedy doszło do tragedii. Ale co z tego, kiedy każdy pretekst dobry, by przedstawić społeczność w negatywnym świetle.

Inny pretekst by przedstawić Oranię jako miejscowość „niezupełnie wolną od przestępczości” pojawił się z końcem września 2019 roku, kiedy to nauczyciel-praktykant w jednej z dwóch szkół został oskarżony o wykorzystywanie seksualne ucznia (lub uczennicy – płci ani wieku ofiary nie podano, a w języku angielskim słowo student czy learner odnosi się do obu płci). Przestępstwo, jakiego się dopuścił określone zostało, jako „statutory rape” – chodzi o tu o wykorzystanie swojej pozycji zawodowej lub innego stosunku zależności (nauczyciel – uczeń, przełożony-podwładny itp.) w celu odbycia stosunku lub innej czynności seksualnej z daną osobą. W tym przypadku przestępstwo miało miejsce poza szkołą, ale bliższych szczegółów nie ujawniono. Wiemy jednak, że nauczyciel natychmiast po otrzymaniu informacji o dochodzeniu został zawieszony w obowiązkach i zabroniono mu kontaktu z młodzieżą. Został on aresztowany, ale zwolniony za kaucją. Nie przebywa jednak w Oranii. Ostatnia informacja jest taka, że była rozprawa 15 października 2019 r., kiedy to wyznaczono termin następnej na 28 listopada, więc powinny być już informacje, ale ich nie udało mi się znaleźć. Domyślam się, że sprawę znów odłożono. Oczywiście do momentu skazania obowiązuje domniemanie niewinności. Oto artykuły na ten temat: https://www.timeslive.co.za/news/south-africa/2019-10-09-teacher-in-whites-only-town-orania-arrested-for-alleged-statutory-rape/, https://www.thesouthafrican.com/news/orania-crime-stats-teacher-rape-student/, https://www.news24.com/SouthAfrica/News/orania-statutory-rape-case-postponed-for-further-investigation-20191015 . Wygląda więc na to, że mimo próby eksploatowania tematu zrujnować reputacji Oranii się nie udało. Władze społeczności zareagowały bowiem prawidłowo.

Jednak ani opisane dwa drastycznie przypadki, ani doniesienia jednego z portali o kradzieżach bydła nie zmieniają faktu, że osoba, która spaceruje po ulicach Oranii, nawet po zapadnięciu zmroku, ma prawo czuć się bezpiecznie, czego nie można powiedzieć o pozostałych rejonach kraju, i to nawet w dzień. Przekonałam się o tym osobiście pierwszego dnia mojego pobytu w Johannesburgu, kiedy to zapragnęłam przejść się po dzielnicy willowej na przedmieściach tego miasta. Dzielnica może mało oryginalna (w końcu zwykłe domy), ale w obcym kraju, a w dodatku na innej półkuli ciekawi wszystko. Stanowczo odradzono mi taki spacer.

W jaki sposób osiąga się duży poziom bezpieczeństwa? Po pierwsze wszyscy się znają. 1600 mieszkańców to nie tak znów dużo (kiedyś było jeszcze mniej, ok. 800 osób w 2011 r.). Sąsiadowi nie kradnie się tak łatwo, nie mówiąc już o rabunku a poza tym trudno jest przestępstwo ukryć. Po drugie – selekcja na wstępie. Wprawdzie przeszłość kryminalna nie wyklucza osiedlenia się w Oranii, osoby takie muszą wykazywać wolę w kierunku zmiany sposobu życia, jeśli dalej łamią zasady są z Oranii wydalane.

3) Orania jest samowystarczalna

W większości prawda. Elektryczność jest co prawda kupowana od państwa (choć są osoby posiadające własne źródła energii, głównie słonecznej), ale inne usługi są wykonywane samodzielnie. Mieszkańcy płacą podatki, ale w zasadzie nie korzystają z pomocy państwa. Nie ma osób żyjących z zasiłków dla bezrobotnych.

Orania ma też własną walutę – ora. Jest ona stosowana wymiennie z randem (waluta RPA) i ma tylko zastosowanie wewnętrzne. Oprócz znaczenia symbolicznego jest też znaczenie praktyczne. Ora nie może być wykorzystywana poza Oranią, kradzież pieniędzy przez osoby z zewnątrz staje się więc nieopłacalna

4) Wkrótce mogą Oranię zlikwidować

Pozostaje mieć nadzieję, że nieprawda, choć nigdy nic nie wiadomo. Już w 2000 roku próbowano zlikwidować niezależność Oranii. Sprawa trafiła do sądu i została przez Oranię wygrana. Ostatnio premier Prowincji Przylądkowej Północnej obiecał czarnym radykałom pragnącym likwidacji statusu Oranii, przyjrzeć się sprawie i sprawdzić legalność funkcjonowania osady https://www.enca.com/news/nc-premier-wants-engage-orania . Premiera zaniepokoiło bowiem powstanie w Prowincji i rozwój kolejnego osiedla opartego na podobnych zasadach. Osiedle to to Eureka https://www.youtube.com/watch?v=g7YjiJ5IfXM , położona w pobliżu miasta Garies, ok. 800 km (w linii prostej) na zachód od Oranii. W odróżnieniu od założycieli Oranii, założyciel Eureki niezbyt dyplomatycznie powiedział o zagrożeniach białej rasy, co spotkało się z krytyką brata ówczesnego przewodniczącego Rady Oranii – deputowanego z ramienia Frontu Wolności Plus (VF+) i przewodniczącego tej partii w Prowincji - Wynyanda Boshoffa https://www.iol.co.za/news/south-africa/northern-cape/orania-leaders-advice-to-eureka-founder-whites-only-town-walking-a-dangerous-line-19688178 .

Przywódcy Oranii bardzo pilnują by być w dobrych relacjach z władzami. Osadę odwiedzali kolejni prezydenci, począwszy od Nelsona Mandeli, który spotkał się z teściową założyciela, wdową po premierze Verwoerdzie – Betsie Verwoerd https://www.nytimes.com/1995/08/16/world/mandela-visits-apartheid-die-hards.html .

Obecny prezydent Cyril Ramaphosa Oranii na razie nie odwiedził. Mieszkańcy jednak liczą na to, że wzorem poprzedników to zrobi.

Orania i podobne osiedla stanowią też wzór dla innych niż afrykanerska wspólnot kulturowych. Chodzi tu o plemiona tubylcze. Wspólnoty wzajemnie wymieniają swoje doświadczenia. Nie jest to jednak uniwersalne rozwiązanie dla wszystkich mieszkańców Południowej Afryki. Pomijając ograniczenia zawodowe (np. brak wyższych uczelni) – nie wszyscy mieszkańcy RPA „wpasowują się” w określony wzorzec kulturowy. Ludzie jednak mają prawo żyć jak chcą. To, że ktoś nie chciałby mieszkać w jakiejś społeczności o określonych zasadach, czy też się do niej nie kwalifikuje, nie znaczy, że inni nie mają prawa żyć według ustalonych przez siebie zasad, na terenie przez siebie wykupionym. Obecność Oranii czy podobnych wspólnot nie przynosi nikomu żadnej szkody. Jeśli komuś się nie podobają – nie musi utrzymywać z nimi kontaktu.


Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka