Zdjęcie ilustracyjne - skoro zaczęło się od rzeczy słodkich - cukrowy globus: Witness Garden Show (wystawa ogrodnicza), Pietermaritzburg, RPA, wrzesień 2016 r.
Zdjęcie ilustracyjne - skoro zaczęło się od rzeczy słodkich - cukrowy globus: Witness Garden Show (wystawa ogrodnicza), Pietermaritzburg, RPA, wrzesień 2016 r.
Aleksandra Aleksandra
1560
BLOG

Co ma piernik do wiatraka - czyli znów o Januszu Walusiu

Aleksandra Aleksandra Polityka Obserwuj notkę 3

             Tym razem to nie piernik tylko tort z wafelkami i nie wiatrak tylko raczej walka z wiatrakami a na pewno burza medialna. Raczej w szklance wody, już lekko przycichła, ale może długofalowo zaszkodzić osobom, które w niczym w tej kwestii nie zawiniły, o ile wyjaśnienie sprawy nie pojawi się w miarę szybko.

            Ponad tydzień temu mieliśmy okazję obejrzeć w TVN program „Superwizjer”. Kto przegapił mógł zobaczyć w Internecie, kto i tego nie zrobił dowiedział się o programie z różnorodnych mediów papierowych lub elektronicznych. W programie pokazano między innymi grupę młodych ludzi świętującą urodziny Hitlera. Jednym z elementów tego świętowania była konsumpcja tortu „ozdobionego” swastyką zrobioną z wafli oblanych czekoladą. Świętujący należą do organizacji „Duma i Nowoczesność” i uznają się za polskich patriotów. Jest to tak nielogiczne, że  właściwie nie warto komentować. Wszystkie siły polityczne jednoznacznie potępiły działanie tej grupy. ­­Różnica zdań pojawiła się w kwestii oceny intencji przedstawienia reportażu i wyjaśnienia przyczyn wielomiesięcznego opóźnienia jego emisji. Nie ta kwestia będzie jednak przedmiotem tego artykułu. Skupię się na wątku, który wyłonił się niejako przy okazji dyskusji na temat polityki obecnego rządu wobec ugrupowań o poglądach określanych jako „faszystowskie” lub „skrajnie prawicowe”.  W programie TVN podano informację, że „Duma i Nowoczesność” zorganizowała zbiórkę na „zakup lekarstw i jedzenia w więziennej kantynie" dla Janusza Walusia, Polaka, który od niemal 25 lat przebywa w więzieniu w RPA za zabójstwo sekretarza Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej Chrisa Haniego. Tu link: https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/zbiorka-dla-walusia-na-stronie-mswia,808588.html

            Wiadomość to podania była zgodnie z narracją, że oto polscy neonaziści organizują zbiórkę na rzecz rasisty (Chris Hani był czarnoskóry) i mordercy. Nastrój oburzenia udzielił się również Wiceministrowi Sprawiedliwości Patrykowi Jaki, który, zaproszony do studio obiecał, że poprosi kolegów z MSWiA by zablokowali zbiórkę, obiecał nawet, że postara się wpłynąć by zmieniono prawo o zbiórkach publicznych. Później okazało się, że sprawę zakończyła córka  Janusza Walusia - Ewa Waluś,  która (zgodnie z wolą swego ojca) poprosiła o jej zamknięcie. Tu można by też zamknąć całą sprawę, gdyby nie niepokojący fakt: o ile informacja o samej zbiórce była kolportowana szeroko (rzecz jasna w kontekście negatywnym) to informacja o odrzuceniu pomocy przez samego Walusia i jego rodzinę pojawiła się jedynie w regionalnym radomskim dzienniku. Aby przeczytać cały artykuł konieczna jest subskrypcja: https://plus.echodnia.eu/radomskie/wiadomosci/a/duma-i-nowoczesnosc-zbiera-pieniadze-dla-janusza-walusia-a-on-domaga-sie-przerwania-zbiorki,12874548.

            O samej sprawie Walusia pisałam już wcześniej w Salonie24, a trochę więcej napiszę w dalszej części artykułu, a na razie o tym jak to naprawdę było z tą zbiórką. Wykorzystałam tu informacje otrzymane od córki Janusza Walusia.

Jest rzeczą oczywistą, że rodzina osoby uwięzionej zagranicą ponosi wyższe koszta niż w przypadku gdyby ich krewny odbywał karę w kraju. Więcej kosztują rozmowy telefoniczne, nie mówiąc już o wizytach. Podkreślam, iż nie chodzi o żadne szczególne przywileje, jedynie realizację praw, jakie przysługują więźniom i ich rodzinom w każdym kraju nawet w elementarnym zakresie przestrzegającym praw człowieka. Nie dziwi więc fakt, że gdy do Ewy Waluś zwrócił się człowiek z informacją, że zgłosił zbiórkę w MSWiA, którą od strony organizacyjnej zajmie się stowarzyszenie będące organizacją pożytku publicznego, pani Waluś przyjęła tę informację z zadowoleniem. Na wszelki wypadek sprawdziła jednak stronę organizacji. Nazwa „Duma i Nowoczesność” nic Ewie Waluś nie mówiła, bo jak sama stwierdziła, nie jest „ekspertem od organizacji i środowisk prawicowych”, ale zwróciła uwagę na to, że mają zakładkę o ludobójstwie Afrykanerów, więc pomyślała, że może cokolwiek orientują się w sprawie. Na wyraźną prośbę pomysłodawcy zbiórki napisała list z grzecznościowym podziękowaniem do „Dumy i Nowoczesności”. Gdy jednak dowiedziała się o prawdziwym charakterze organizacji, skontaktowała się ze wypomnianym człowiekiem, wyrażając swój sprzeciw wobec faktu, że zbiórkę organizują wielbiciele Hitlera. Pomysłodawca zbiórki stwierdził, że również i on jest ofiarą sytuacji, gdyż nie jest członkiem stowarzyszenia „Duma i Nowoczesność”, tylko chciał skorzystać z tego, że są zorganizowana strukturą i w związku z tym mogą organizować zbiórki publiczne. Pani Waluś napisała więc do "Dumy i Nowoczesności" kolejny list z żądaniem usunięcia zbiórki oraz wszelkich materiałów wiążących się z jej ojcem, a umieszczonych na stronie internetowej stowarzyszenia, bo ani Janusz Waluś ani nikt z jego rodziny nie identyfikuje się z ideologią wyznawaną przez tę organizację.

Reakcję samego Janusza Walusia córka opisała następującymi słowami: „Tata przeżył to dość mocno. Przyzwyczajony jest do kłopotów, ale jest antyfaszystą, a stał się czołowym faszystą tego kraju...”. W tym miejscu trzeba wyjaśnić, że nie kto inny jak przyrodni brat ojca Janusza Walusia, Władysław Lenartowicz spędził wojnę w hitlerowskich obozach koncentracyjnych – w Auschwitz, a następnie w Buchenwaldzie. Był pilotem. Chciał przedostać się do Anglii by walczyć. Został złapany podczas ucieczki przez zieloną granicę. Ponieważ był w cywilu, zamiast do oflagu skierowano go do obozu koncentracyjnego. Przeżył wojnę. Gdy zmarł, pani Ewa była już dorosła. Wspomina: „Był twardy i apodyktyczny, ale zawsze płakał mówiąc o obozie. Rzadko to robił, ale jak już, to dosadnie”. Janusz Waluś wychował się z wujkiem Władkiem, jak go nazywano, pod jednym dachem, więc od dziecka musiał być świadomym tego, co go spotkało. Dlatego też oskarżenie o sympatie faszystowskie jest nie tylko absurdalne, ale i mocno krzywdzące.

Wracając do kwestii burzy medialnej, to może mieć ona skutki bardziej długofalowe. O ile jeszcze parę miesięcy temu o sprawie Janusza Walusia wiedziała stosunkowo mała grupa osób (liczę tu zarówno zwolenników jak i przeciwników uwolnienia czy odesłania do kraju oraz osoby niezdecydowane), to teraz sprawę Walusia dyskutuje się dość szeroko na portalach społecznościowych, a nawet w serwisach informacyjnych. W większości przypadków wiedza na temat Walusia jest niepełna i sprowadza się do stwierdzenia, że Waluś jest mordercą, który „zabił z zimną krwią”, a w dodatku z pobudek rasistowskich, zaś o jego uwolnienie dopominają się „neonaziści” przy biernej lub nawet życzliwej postawie polskiego rządu. Ten ostatni punkt jest szczególnie niebezpieczny dla Walusia, gdyż rząd w obawie o oskarżenia o popieranie skrajnej ideologii narodowej, a nawet wręcz faszyzmu (stwierdzam jedynie fakt wysuwania tych oskarżeń, a  ich zasadność) nie tylko może nie bronić naszego obywatela, ale nawet przeszkadzać w działaniach mających na celu pomoc „terroryście”. Dlatego też konieczne jest przedstawienie przebiegu wydarzeń na szerszym tle. D­­­­­­­­­­la niektórych zapewne argumenty niepasujące do ich opinii nie będą miały znaczenia, ale mam nadzieję, że większości Czytelnikom pozwolą ujrzeć sprawę Walusia w sposób obiektywny, a przynajmniej wielostronny.

Przykładem artykułu pisanego „pod tezę” może być wpis w portalu „NaTemat”. Nosi on znamienny tytuł: „Zbiórka pieniędzy na Janusza Walusia to skandal. 6 rzeczy, których powinni uczyć na historii o polskim terroryście” - http://natemat.pl/228025,kim-jest-janusz-walus-polski-terrorysta-odbywa-kare-wiezienia-w-rpa-duma-i-nowoczesnosc-prowadzi-zbiorke. Autor artykułu, Piotr Rodzik, miał okazję dowiedzieć się, że zbiórka została przerwana, jednakże faktem tym się nie zainteresował i ostatecznie informację tę przemilczał.  Czy zrobił to celowo, bo nie pasowała mu do tezy, czy też nie dochował dostatecznej staranności, bo np. spieszył się z publikacją – nie wiem. Widzę natomiast, że w swojej niechęci do skazanego posuwa się tak daleko, że z ironią wypowiada się o tym, iż nie ma on ani odpowiedniego jedzenia ani adekwatnej opieki medycznej. Informacji tej nie dementuje, więc dla Autora widocznie jest rzeczą normalną, iż jakiś człowiek pozbawiony jest stosownej opieki medycznej.

            Przeanalizujmy jednak owych „sześć rzeczy” punkt po punkcie:

1)     Urodził się w Polsce” – tak, to prawda, dlatego powinien do Polski wrócić.

2)     Jest mordercą...” – faktem jest, że zabił. Dokonał zamachu na sekretarza Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej. Po decyzji ówczesnego prezydenta F. W. de Klerka o rozpoczęciu negocjacji z Afrykańskim Kongresem Narodowym (ANC) pojawiło się realne niebezpieczeństwo, że do władzy dojdą komuniści, którzy doprowadzą do powstania systemu podobnego jak w ZSRR. Chris Hani należał do radykalniejszych działaczy. Był też szefem sztabu organizacji Umkhonto we Sizwe (Włócznia Narodu), zbrojnego skrzydła ANC. Sytuacja w RPA z początku lat dziewięćdziesiątych XX w wielu aspektach przypominała stan wojny. Zabijali nie tylko biali przeciwnicy zmiany systemu. Dużo ofiar pochłonęły walki pomiędzy zwolennikami ANC oraz Partii Wolności Inkatha (skupiającej głównie Zulusów). Powszechne (również w latach wcześniejszych) były też samosądy w łonie zwolenników ANC wobec osób podejrzanych o zdradę. Sprawstwo kierownicze w jednym z takich samosądów sprawowała ówczesna żona Nelsona Mandeli – Winnie, obecnie postać bardzo szanowana, przez nikogo publicznie nie jest nazywana morderczynią. Tak więc słowo „morderca” jest tu niezbyt adekwatne, bo sugeruje pobudki niskie, a czyn Walusia miał podłoże polityczne.

Przy okazji: do zabójstwa doszło w Wielką Sobotę, a nie, jak stwierdzono w artykule w Wielki Piątek. Merytorycznie nic to nie zmienia, ale potwierdza wątpliwości, co do staranności Autora.

3)     „... A dla wielu wręcz terrorystą” – terrorysta to ktoś, kto zabija osoby niewinne, a ściślej niezwiązane z konfliktem. Chris Hani był stroną konfliktu i to konfliktu zbrojnego. Nie będę tu powtarzać tego co pisałam poprzednio, ale odsyłam do swojego artykułu na temat filmu „Tainted Heroes” https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/770041,film-tainted-heroes-czyli-najnowsza-historia-rpa-ktora-malo-znamy. Film polecam do obejrzenia każdemu, kto uważa, że walka z apartheidem była zawsze „szlachetna”. Po pierwsze: od 1985 r. działający na emigracji w Zambii działacze ANC zadecydowali, że nie będą już odróżniać celów twardych (policja, wojsko, przedstawiciele władz) od miękkich (cywile w tym kobiety i dzieci). Truizmem byłoby stwierdzenie, że takie podejście jest zbrodnicze i wyczerpuje znamiona terroryzmu. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że co prawda bojownicy o prawa czarnych posługiwali się walką zbrojną, ale walczyli w słusznej sprawie, nawet jeśli czasem używali metod terrorystycznych, w przeciwieństwie do Janusza Walusia, który walczył w sprawie niesłusznej, bo o utrzymanie segregacji rasowej. Nie bardzo jednak to pasuje do faktu, że wszelkie prawa nakazujące segregację zniesiono w roku 1991, a sam proces usuwania przepisów związanych z segregacją rasową rozpoczął się jeszcze za poprzednich rządów, kiedy to prezydentem był P.W. Botha. Celem zamachu nie było więc utrzymanie nieistniejącej segregacji rasowej, ale niedopuszczenie do władzy komunistów.

4)     Nie działał sam  - tu zgoda. Clive Derby-Lewis dostarczył mu broń. Również został skazany na karę śmierci zamienioną następnie na dożywocie. Natomiast rozważania na temat ewentualnych innych wspólników są czystą spekulacją. Prawdą jest też, iż zarówno Waluś, jak i Derby-Lewis stanęli przed Komisją Prawdy i Pojednania. Komisja ta odmówiła im amnestii sugerując, że sprawcy nie wskazali innych wspólników. Argumentacja ta używana jest również teraz. Nikt jednak nie udowodnił, że inni wspólnicy kiedykolwiek istnieli. Jeśli istnieli to znał ich Derby-Lewis (który konsekwentnie zaprzeczał ich istnieniu). Derby-Lewis zmarł 3 listopada 2016 r. Przebywał wtedy w areszcie domowym, bowiem, po kilku nieudanych próbach uzyskania warunkowego zwolnienia, wyszedł w końcu z więzienia w roku 2015, z uwagi na stan zdrowia (od kilku lat chorował na raka). Mało jednak prawdopodobne żeby o ewentualnych wspólnikach cokolwiek wiedział Waluś, który był jedynie wykonawcą czynu.

5)     Mógł wrócić do Polski” – tu zgadza się. Faktycznie, w marcu 2016 roku sąd przyznał Januszowi Walusiowi prawo do warunkowego zwolnienia. Wyrok ten uchylił Sąd Najwyższy przekazując decyzję ministrowi sprawiedliwości RPA, który wcześniej odwołał się od wyroku. Nie wiem jednak na jakiej podstawie Autor twierdzi, że „Na ten moment wszystko jednak wskazuje na to, że 65-letni dziś Waluś spędzi resztę swoich dni w południowoafrykańskim więzieniu.”  W RPA bezwzględny wyrok dożywocia stosowany jest bardzo rzadko, praktycznie jedynie w przypadku seryjnych morderców, których wypuszczenie wiązałoby się z zagrożeniem dla społeczeństwa. Spośród osób, które popełniły politycznie motywowane zabójstwa przed 1994 r. (data wyborów powszechnych) jedynym (z tego co wiem), który pozostaje w więzieniu jest Janusz Waluś. 30 stycznia 2015 ten sam minister, który odmówił zwolnienia Walusia zadecydował o wypuszczeniu Eugene’a de Kock, białego funkcjonariusza policji, odpowiedzialnego za tzw. „szwadrony śmierci”. Natomiast  wspomniana już Winnie Madikizela-Mandela została wprawdzie uznana za winną, ale uniknęła kary. Doceniono jej „walkę z apartheidem”. Walki tej „nie doceniono” w przypadku Kenny’ego Motsamai, który w 1989 r. został skazany za zabicie białego policjanta „drogówki”. Uznano, że jego czy nie był motywowany politycznie i długo odmawiano zwolnienia, jednakże w końcu w styczniu 2017 r. zwolniono, choć, z tego co wiem, nie okazał skruchy. Tak więc obecnie nie ma żadnego logicznego argumentu by Janusz Waluś pozostawał w więzieniu, jako jedyny spośród sprawców przestępstw o charakterze politycznym przed rokiem 1994. Na forach społecznościowych wielokrotnie prosiłam zwolenników przetrzymywania Walusia w więzieniu o podanie choćby jednego argumentu na rzecz innego traktowania tego człowieka niż innych sprawców zabójstw. Nikt takiego argumentu nie potrafił podać. Często jak mantrę powtarzano po prostu slogan „morderca jest mordercą”, co nie wyjaśnia czemu inni mordercy wyszli na wolność (dotyczy również osób skazanych za zbrodnie w naszym kraju). Niektóre zaś odpowiedzi moich adwersarzy do cytowania się nie nadają.

6)     Wciąż ma obrońców” – niewątpliwie tak. I mam nadzieję, że będzie ich przybywać oraz, że w końcu dołączą do nich władze naszego kraju. Nie chodzi mi o „obronę” w sensie uznawania zabójstwa Haniego za czyn chwalebny. Dyskusja o sens zamachu jest w chwili obecnej niepotrzebna. Będzie na nią czas w przyszłości, zwłaszcza wśród historyków. Teraz istotne jest by Janusz Waluś wyszedł na wolność i wrócił do kraju lub przynajmniej został odesłany do kraju celem kontynuowania kary (wtedy kwestia zwolnienia będzie w gestii polskich sądów, ewentualnie prezydent mógłby skorzystać z prawa łaski). 25 lat więzienia to wyrok wystarczający w przypadku jednorazowego zabójstwa, gdy nie ma obaw, że sprawca powróci na drogę przestępstwa.

Nie jest też prawdą jakoby polskie władze nie miały możliwości wpływu na system sprawiedliwości RPA, więc nie mogą nic zrobić w kwestii Walusia. Oczywiści nie mogą wpływać na decyzję sądów, ale w tym momencie decyzja nie należy do sądów, a do ministra sprawiedliwości, który za rok (zgodnie z prawem) ma ponownie przyjrzeć się swojej decyzji. Zawsze istnieje też możliwość ułaskawienia przez prezydenta RPA (co prawda w tej chwili mało prawdopodobna) oraz (bardziej prawdopodobne i w wielu przypadkach stosowane) odesłanie Walusia do Polski celem (przynajmniej formalnie) dalszego odbywania kary.

Już tradycyjnie moje apele:

1.     Do Pana Prezydenta, Pana Premiera, Pana Ministra Sprawiedliwości (oraz Pana Wiceministra Patryka Jaki), a także Pana Ministra Spraw Zagranicznych – proszę nie obawiać się o ocenę ze strony osób, które i tak na formacje polityczne przez Panów reprezentowane by nie głosowali. Proszę zwrócić uwagę, że nikt z tzw. „obrońców Walusia” nie chce by traktowany on był w sposób wyjątkowy. Chcemy by przysługiwały mu takie same prawa jak innym obywatelom skazanym zagranicą, łącznie z prawem do powrotu do kraju. Także z w rozmowach z władzami RPA proszę podkreślać, że nie domagamy się niczego szczególnego wobec Janusza Walusia, a tego by był traktowany tak samo jak inni, a nie bardziej surowo.

2.     Do Pana Janusza Walusiaproszę nie tracić nadziei. To już pisałam poprzednio, a dziś dodam: proszę nie przejmować się powstałym ostatnio zamieszaniem. Prawda w końcu dojdzie do ludzi.

3.     Do dziennikarzy, bloggerów  i wszelkich osób wypowiadających się w sprawie Janusza Walusiapiszcie rzetelnie, starajcie się dotrzeć do różnych źródeł, nie ignorujcie faktów nieprzychylnych dla założonych tez, oraz (zwłaszcza zwolennicy podejścia linearnego w stylu „morderca jest mordercą”) – obejrzyjcie film „Tainted Heroes” (dostępny bezpłatnie na YouTube, w wersji angielskiej z angielskimi napisami).

Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka