Aleksandra Aleksandra
1402
BLOG

Granice prowokacji, absurdu i wolności ekspresji (będzie trochę o Pani Ambasador)

Aleksandra Aleksandra Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 45

„Afera wafelkowa” odżywa w coraz to nowych odsłonach. Ostatnio (23 listopada 2018) operator TVN, Pan Piotr Wacowski otrzymał wezwanie do stawienia się na przesłuchanie w charakterze podejrzanego o propagowanie ustrojów totalitarnych, czyli o przestępstwo z art. 256 par. 1. kodeksu karnego. O to by mu to wezwanie wręczyć pofatygowali się osobiście funkcjonariusze ABW. Dziennikarz podobno miał wcześniej otrzymywać SMS-y z wezwaniem, ale nie reagował, gdyż nie były podpisane (nie miał obowiązku odpowiadania na SMS-y, telefony, itp., ważne jest jedynie wezwanie pisemne – to tak przy okazji, gdyby ktoś był wzywany).  

Przesłuchanie wyznaczono na dzisiaj (29 listopada). Nie dojdzie jednak do niego, gdyż prokuratura po prostu odwołała przesłuchanie. Dalej toczy się postepowanie w sprawie, ale przesłuchanie uznano za przedwczesne. Przypomnijmy o co chodzi: dziennikarze TVN „przeniknęli” do organizacji o nazwie Duma i Nowoczesność, co pozwoliło im na sfilmowanie „urodzin Hitlera”. Dziwaczna ceremonia odbyła się w maju 2017 r., ale reportaż wyemitowano w styczniu 2018 r. Zrobiła się medialna burza (częściowo pisałam o niej w Salonie), kilku uczestników zatrzymano, postawiono im zarzuty. Jeden dobrowolnie poddał się karze, a inni czekają na proces. 7 listopada 2018 „wybuchła” jednak kolejna „bomba” – jeden z oskarżonych stwierdził, że ekipa TVN wręczyła organizatorom „uroczystości” 20 tysięcy złotych. TVN zaprzeczyło temu. Kto mówi prawdę, a kto kłamie tego na razie nie wiemy. Wiemy natomiast, że dziennikarze zastosowali metodę prowokacji. Jak sami przyznają, zdobyli zaufanie grupy, tak, że pozwolono im sfilmować „urodziny”. Niezależnie od filmu, z „uroczystości” pozostały też zdjęcia. Część z nich zabezpieczona została przez policję. Na niektórych widać operatora Wacowskiego wznoszącego ramię w geście „pozdrowienia rzymskiego” (w Polsce bardziej znanego, jako „Heil Hitler”). Postawiono mu więc zarzut propagowania ustrojów totalitarnych, a później z niego się wycofano.

Nasuwa się tu kilka pytań:

1) Kiedy prokuratura popełniła błąd? Stawiając zarzut czy wycofując się z niego? Ewentualnie w żadnym z tych przypadków lub w obu?

2) Dlaczego prokuratura postąpiła jak postąpiła?

3) Czy TVN naruszyła standardy dziennikarskie?

4) Gdzie leżą granice prowokacji?

5) Gdzie leżą granice wolności słowa (ekspresji)?

6) Jakie zmiany w prawie, dotyczącym wolności ekspresji należałoby zaprowadzić?

Nie wiem czy potrafię odpowiedzieć na wszystkie pytania, ale spróbuję przynajmniej przedstawić część swoich przemyśleń.

Dla mnie jest sprawą jasną, że Pan Piotr Wacowski nie propagował nazizmu. Pokazuje to nadany reportaż, którego wyraźną intencją jest potępienie organizacji odwołujących się do nazizmu. Użycie „pozdrowienia rzymskiego” było oczywistym elementem aktorskim. Nawet gdyby podejrzenia o nazizm były uzasadnione, osobiste odwiedziny funkcjonariuszy były zdecydowanie niepotrzebne, wystarczyłoby doręczenie listem poleconym. Czy jednak skoro już to wezwanie doręczono nie powinno jednak dojść do przesłuchania, które ostatecznie przesądziłoby o niewinności operatora?

Odpowiedź na drugie pytanie wydaje się prosta: TVN jest stacją z kapitałem amerykańskim. Pani ambasador USA uznała wezwanie do prokuratury za element ataku na interesy obywateli amerykańskich, więc „tupnęła nogą” – tzn. napisała list do Premiera RP, w którym wyraziła nadzieję, że członkowie polskiego rządu „powstrzymają się od atakowania, nie mówiąc już o ściganiu, niezależnych dziennikarzy, którzy wyrażają interes publiczny i wzmacniają nasze społeczeństwa”. W nazwisku Pana Premiera Morawieckiego była literówka. Sama robię literówki, nie jestem „bez grzechu”, więc nie powinnam „rzucać kamieniem” w Panią Ambasador. Jednakże nie jestem ambasadorem, a mam prawo sądzić, że od pani ambasador piszącej oficjalne pismo można więcej wymagać niż od bloggerki, która pisze w ramach hobby i często robi to nocami po całym dniu pracy. Literówka w nazwisku dowodzi braku szacunku dla premiera państwa, w którym Pani Ambasador pracuje. Nawet jeśli błąd zrobił jakiś urzędnik, obowiązkiem ambasadora jest przeczytać list przed wysłaniem.

Reakcja rządu na pełen lekceważenia i ingerowania w wewnętrzne sprawy naszego kraju list była niemal natychmiastowa, niestety nie taka jaką byśmy chcieli. Faktyczną reakcją było bowiem odwołanie przesłuchania. Jedyną próbą zaznaczenia krytycznego stosunku do Pani ambasador było odwołanie spotkania z nią przez Pana Wicepremiera Jarosława Gowina.

Zdaję sobie sprawę z tego, że nie możemy pozwolić sobie na konflikt (nawet dyplomatyczny) z USA. Nie możemy otwierać nowego frontu. Złe stosunki mamy z Rosją, władzami Unii Europejskiej, Niemcami. Mamy dobre relacje właściwie tylko z Węgrami i może jeszcze kilkoma małymi krajami. Kto więc pozostał z liczących się państw? USA i Chiny. Nie sądzę jednak by Chiny chciały nas bronić przed ewentualną napaścią sąsiadów, więc zostaje USA, czy się to nam podoba czy nie. Oczywiście musimy być asertywni, ale wydalenie ambasador nie wchodzi w grę. Może zakulisowe rozmowy z prośbą o przysłanie kogoś innego, ale też mało prawdopodobne by Amerykanie odwołali swoją ambasador w sumie za literówkę w nazwisku. Mam jednak pewien pomysł by „utrzeć nosa” Pani Ambasador bez narażania się Amerykanom. Ten pomysł przedstawię na końcu, odpowiadając na pytanie o granice wolności ekspresji.

By odpowiedzieć na pytanie o standardy dziennikarskie trzeba zapytać o granice prowokacji. Metoda prowokacji zawsze budzi moralne wątpliwości, polega bowiem na czyjegoś zaufania, a następnie obróceniu się przeciw tej osobie, czyli dokonaniu zdrady. W niektórych sytuacjach prowokacja jest jednak moralnie akceptowalna. Nie będziemy mieć pretensji do osoby, która dzięki prowokacji pomoże wykryć mordercę, pedofila, handlarza narkotyków, czy nawet lekarza lub urzędnika biorącego łapówki. Z kolei z jednoznacznym potępieniem społecznym spotyka się prowokacja, w której prowokator wykorzystuje ludzkie odruchy swojej ofiary, tak jak zrobiły to urzędniczki skarbówki wobec mechanika samochodowego, który dokonał wymiany żarówki po zamknięciu kasy fiskalnej. Jeśli mielibyśmy ustawić skalę dopuszczalności prowokacji, gdzie jako najbardziej dopuszczalną uznamy taką, która pomoże złapać seryjnego mordercę, a najmniej dopuszczalną taką, jakiej dopuściły się urzędniczki skarbówki, to gdzie na tej skali umieścimy działania ekipy TVN?

Spójrzmy najpierw na efekty prowokacji. Te deklarowane i te faktyczne, których możemy się jedynie domyślać. Deklarowanym celem było pokazanie, że w Polsce działają grupy neonazistowskie i skłonienie władz, by wyciągnęły konsekwencje karne wobec tych grup. W zasadzie cel osiągnięto: zobaczyliśmy ludzi świętujących rocznicę urodzin człowieka, który zaatakował nasz kraj, a władze wobec tych ludzi wyciągają konsekwencje. Czy jednak był to jedyny cel? Czy faktycznie wielkim problemem jest grupa ludzi wielbiących Hitlera? Czy oddziaływanie społeczne takich osób może w XXI wieku być duże? Zwłaszcza w Polsce? Na pewno nie. Obserwując „linię polityczną” TVN możemy domyślać się, że raczej chodziło o skompromitowanie wszelkich środowisk narodowych, a także innych organizatorów i uczestników Marszu Niepodległości (obok narodowców są tam też inne ugrupowania, np. Blok Konserwatywny). Może chodziło jeszcze o coś więcej – o skompromitowanie obecnego rządu, który wprawdzie od środowisk narodowych wyraźnie się odcina, ale czy musi wiedzieć to widz TVN? Jeśli narracja nie pasuje do faktów to tym gorzej dla faktów.

Reportaż wyraźnie robiony był „pod tezę”, ale zbadania wymaga jeszcze inna sprawa: jak daleko posunęli się autorzy by swoją tezę udowodnić? Czy jedynie (jak twierdzą) filmowali „uroczystości”, czy też proponowali pewne elementy scenariusza, tak by było bardziej fotogenicznie i lepiej dokumentowało tezę? Czy może nawet… Nie, nie chcę narażać się na pozew.

Wróćmy do tego jak można by „utrzeć nosa” Pani Ambasador nie narażając się na reperkusje (przynajmniej oficjalne) ze strony USA. Otóż można zrobić nowelizację Kodeksu Karnego, tak by zapewniał jak najpełniejszą wolność ekspresji. Tak jak to jest w USA. Wolność ta zapisana jest w Pierwszej Poprawce do Konstytucji. Można więc dowolnie zrzeszać się i głosić dowolne poglądy. Gdyby podobne prawo przyjąć w Polsce nielegalne byłyby naciski na TVN w związku z wyemitowanym reportażem, ale z kolei nie można by było ścigać za świętowanie urodzin Hitlera, ani pochwalanie nazizmu czy innego ustroju totalitarnego. Nie można by też było nikogo skazać za zaprzeczanie, iż Holokaust miał miejsce, co pewnie zmartwiłoby Panią Ambasador. Dalej możliwe by było wytaczanie procesów cywilnych o zniesławienie, więc informujący o „polskich obozach zagłady” mogliby liczyć się z konsekwencjami.

Ktoś jednak mógłyby zapytać: czy w interesie Polski jest by działały grupy neonazistowskie? Oczywiście, że nie. Prawdziwe grupy neonazistowskie stanowią margines i będą stanowić margines. Oczywiście, wolność słowa i zrzeszania się nie wylkucza tego, że policja czy ABW mogą infiltrować takie organizacji i sprawdzać czy np. nie gromadzą nielegalnie broni, nie planują napaści na osoby, które im się nie podobają, itp. Natomiast nowelizacja zamknęłaby usta ludziom, którzy domagają się delegalizacji ugrupowań uważanych za faszystowskie jedynie na tej podstawie, że ich członkowie noszą czarne koszule i czarne spodnie oraz maszerują krokiem, który się komuś nie podoba.

A już zupełnie na koniec: z punktu widzenia amerykańskiego Pani Ambasador ma rację. Dba o interesy swoich obywateli, którzy zainwestowali w TVN. To, że te interesy nie są zbieżne z naszymi, to inna kwestia, natomiast warto jest naśladować Amerykanów w tym jak bronią swoich obywateli, nawet jeśli ci obywatele nie służą najlepiej interesom władz swojego kraju (programy TVN są często bardzo krytyczne wobec władzy). Oczywiście, USA są krajem silnym, mogącym narzucać swoją wolę innym państwom, czego my robić nie możemy. Polskie władze mogą jednak bardziej angażować się np. w walkę o uwolnienia swoich obywateli przetrzymywanych w więzieniach w innych krajach. Osoby, które czytały moje inne blogi domyślają się kogo mam na myśli, ale jest też szereg innych osób, nieznanych mi z nazwiska. Nie chodzi tylko o osoby uwięzione. Na brak opieki polskich władz skarżyło się wielu polskich turystów, którzy mieli np. problemy z powrotem do kraju, bo biura turystyczne nie zapłaciły. Nie twierdzę, że władze polskie nic nie robią by pomagać Polakom zagranicą, ale mogłyby robić o wiele więcej przy odrobinie mocniejszej woli politycznej.

Żródła:

https://wiadomosci.onet.pl/kraj/operator-tvn-piotr-wacowski-wezwany-na-przesluchanie-przez-abw/gsd98w9

https://www.wprost.pl/kraj/10170604/operator-tvn-wezwany-na-przesluchanie-przez-abw-chodzi-o-material-o-polskich-neonazistach.html 

https://wiadomosci.wp.pl/prokuratura-krajowa-odwoluje-przesluchanie-operatora-tvn-stawianie-zarzutow-przedwczesne-6320740671015041a 

https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/840287,co-ma-piernik-do-wiatraka-czyli-znow-o-januszu-walusiu 

https://www.tvp.info/40165522/to-wchodzi-w-droge-naprawde-waznych-spraw-list-ambasador-usa-do-premiera-morawieckiego 

https://finanse.wp.pl/kontrolerki-ze-skarbowki-same-moga-zaplacic-kare-za-jazde-niesprawnym-samochodem-6318579538229377a 

https://pl.wikipedia.org/wiki/1._poprawka_do_Konstytucji_Stan%C3%B3w_Zjednoczonych 


Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo