Voortrekkerzy składają przysięgę przed bitwą nad Krwawą Rzeką. Fragment fryzu na pomniku Voortrekkera. Zdjęcie własne.
Voortrekkerzy składają przysięgę przed bitwą nad Krwawą Rzeką. Fragment fryzu na pomniku Voortrekkera. Zdjęcie własne.
Aleksandra Aleksandra
609
BLOG

O bitwie nad Krwawą Rzeką i nie tylko

Aleksandra Aleksandra Kultura Obserwuj notkę 12

180 lat temu (16 grudnia 1838 r.) doszło do znaczącej bitwy, określanej, jako bitwa nad Blood River (nazwa angielska), Bloedrivier (nazwa w języku afrikaans), co tłumaczy się, jako „Krwawa Rzeka” czy Ncome (nazwa w języku zulu). W języku polskim używa się Została ona rozegrana pomiędzy Voortrekkerami a Zulusami.  Nazwa Voortrekker oznacza  pioniera (dosłownie osobę, która prowadzi marsz). Przodkowie Voortrekkerów przybyli z Europy (głównie z Niderlandów, Niemiec i Francji) i osiedlili się w południowo-zachodniej części Afryki, gdzie dziś znajduje się miasto Kapsztad. Rejon ten określany jest, jako Kraj Przylądkowy (Kaapstad w języku afrykanerskim to Miasto Przylądkowe). W I połowie XIX w. część mieszkańców zdecydowała się opuścić Kraj Przylądkowy i wyruszyć w Interior.  Tych właśnie pionierów nazywamy Voortrekkerami. Przyczyną ich decyzji była kolonizacja Kraju Przylądkowego przez Brytyjczyków. Vortrekkerzy nie chcieli się im podporządkowywać, więc postanowili poszukać miejsca tam, gdzie mogliby założyć  własne państwo. 

image

Voortrekkerzy przygotowują się do opuszczenia Kraju przylądkowego - fragment fryzu z Pomnika Voortrekkera (zdjęcie własne).


Natomiast Zulusi to jedno z afrykańskich plemion z grupy Nguni, należącej do większej grupy językowej Bantu. Przybyli oni z okołorównikowych terenów Afryki. We współczesnej RPA są oni największą grupą etniczną, stanowiącą ok. 30% ludności.

image

Nieco stylizowany tradycyjny strój kobiet zuluskich. Wystawa ogrodnicza w Pietermaritzburgu (zdjęcie własne)


O  samej bitwie nad Blood River, czyli Krwawą Rzeką (afr.) nieco później, dość powiedzieć, że skończyła się ona zdecydowanym zwycięstwem Voortrekkerów, którzy, jako gorliwi chrześcijanie (protestanci, głównie kalwini) byli przekonani, iż zawdzięczają je Bogu. Przed bitwą bowiem modlili się do Boga, obiecując, iż w przypadku zwycięstwa zbudują kościół, a dzień zwycięstwa obchodzić będą co roku jako święto religijne. Obie obietnice zostały dotrzymane. Dzień 16 grudnia zaczęto obchodzić jako Dzień Przysięgi lub Dzień Przymierza (afr. Geloftedag, ang. Vow Day lub Covenant Day).


W roku 1994, kiedy to władzę w kraju zdobył Afrykański Kongres Narodowy, zdominowany przez czarną większość dzień ten nie mógł się ostać, jako rocznica zwycięstwa “białych nad czarnymi” (celowo upraszczam sprawę). Nie było jednak mowy o tym by święto to znieść tak po prostu (jak zniesiono np. Dzień Republiki (31 maja). Zmieniono więc nazwę na Dzień Pojednania (ang. Reconciliation Day). Starano się też przypasować inne wydarzenie z dnia 16 grudnia, ale trudno było wskazać jedno. Może chodzić o protesty nie-białych Południowoafrykańczyków w 1910 r. lub też  późniejsze protesty również z 16 grudnia, albo też powstanie bynajmniej nie pokojowej organizacji Umkhonto we Sizwe ("Włócznia Narodu")  w roku 1961. Jednakże dla Afrykanerów przywiązujących wagę do swej tożsamości dalej jest to Dzień Przysięgi, upamiętniający Przymierze, jakie zawarli z Bogiem. Kwestią pojednania, natomiast, zajmiemy się za chwilę.

Mój wpis z założenia miał być „rocznicowy”, więc raczej o historii, ale ostatnie wydarzenia w RPA skłoniły mnie by napisać też o współczesności. Po wahaniach zdecydowałam się umieścić wpis w dziale Kultura – Historia, ale jeśli Administrator przesunie go do innego działu nie będę miała zastrzeżeń.

Niestety ostatnie wydarzenia w RPA pojednaniu na pewno nie służą. Eskalacja zaczęła się od przejęcia władzy przez prezydenta Cyrila Ramaphosę. Objął on władzę po tym jak Parlament przegłosował votum nieufności wobec poprzedniego prezydenta Jackoba Zumy. Zumy nie ma co żałować, zarzuty wobec niego można by długo wymieniać, wiele z nich obciąża jednak również Ramaphosę, który wtedy był wiceprezydentem, więc musiał o posunięciach Zumy przynajmniej wiedzieć. Na tle Zumy Ramaphosa pozornie prezentuje się pozytywnie. Zuma nie odebrał żadnego formalnego wykształcenia, często miał problemy z czytaniem dłuższych słów, natomiast Ramaphosa ukończył prawo. W przeciwieństwie do Zumy, Ramaphosy nie obciążają też skandale obyczajowo-kryminalne (Zuma był znany z umiłowania do rozkoszy cielesnych, był nawet oskarżony o gwałt). Nic więc dziwnego, że większość obywateli RPA przyjęła objęcie władzy przez Ramaphosę z ulgą, a nawet euforią, na co wynaleziono nowe słowo „ramaphoria”. Nieliczni tylko zwrócili uwagę na pamiętniki, których autor Mario Oriani-Ambrosini wspominał jak w roku 1994 (objęcie władzy przez Afrykański Kongres Narodowy - ANC) Ramaphosa, w przypływie szczerości opowiedział o 25-letnim planie postępowania z białymi mieszkańcami RPA. Powiedział, że odbieranie białym majątków, praw i ziemi powinno odbywać się tak jak gotowanie żaby żywcem. Jeśli będziemy wodę podgrzewać szybko – wyskoczy z niej, ale gdy zrobimy to wolno, nie zauważy stopniowego podwyższania temperatury i ugotuje się. Zoolodzy wprawdzie podważają tę przypowieść, ale w tym momencie (choć sama jestem biologiem) nie o wierność prawom biologii chodzi. Ramaphosa dał do zrozumienia, że „przywileje” (wg ANC) a prawa wg innych mają być białym odbierane stopniowo, tak by nie doprowadzić do powstania masowego ruchu oporu. Już na początku objęcia przez Ramaphosę funkcji przewodniczącego ANC zapowiedział on, że należy zabrać białym ziemię, nie dając w zamian odszkodowania. Pisałam o tym szerzej w „Salonie24”. Uzupełnię jedynie, że ostatnio Parlament (lekceważąc fakt, iż w konsultacjach społecznych 60% obywateli wypowiedziała się przeciw zmianom w konstytucji, pozwalającym na wywłaszczanie bez odszkodowania) uchwalił, że konstytucja ma być zmieniona, a konkretne zmiany mają zostać zredagowane do końca marca. Strategię „żabią” widać tu wyraźnie. ANC nie zmienił konstytucji od razu, stara się zmiany przeprowadzać powoli, by nie dopuścić do masowego oporu.

Ostatnio wydarzyło się  jednak coś co znacznie utrudni prezydentowi Ramaphosie usypianie czujności białych oraz wszystkich przeciwników dyskryminacji i bezprawia. Przywódca ugrupowania Black First Land First (BLF), Andile Mngxitama, na wiecu w Potchefstroom, koło Johannesburga powiedział, że za każdego zabitego czarnego, czarni zabiją pięciu białych. Zabijać będą też białe kobiety, dzieci, a także psy i koty należące do białych. Słowa te spotkały się wprawdzie z potępieniem większości polityków (potępił je również ANC), ale prezydent Ramaphosa stwierdził, że gniew czarnych jest usprawiedliwiony z uwagi na  ich mało entuzjastyczną postawę wobec inkluzji czarnych i uznania dla czarnej młodzieży i czarnych w ogólności. Ramaphosa dla określenia „mało entuzjastycznej postawy” użył rzadko stosowanego na co dzień słowa „lackadaisical” i – jak to z rzadkimi słowami często bywa – przekręcił to słowo mówiąc „laxadaisical” (więc coś jak laxigen czy inny środek na przeczyszczenie). Może to budzić uśmiech, ale sprawa jest poważna. Niby nic złego w inkluzji (angielskie „inclusion” trudno przetłumaczyć, ale chodzi tu o pełne włączeniu do społeczeństwa, tak by osoby z danej grupy mogły być jego pełnoprawnymi członkami) ani w uznaniu i szacunku dla ludzi z różnych grup etnicznych. Niestety w RPA (i nie tylko) „inclusion” rozumiana jest, jako konieczność uprzywilejowania grup, które określa się, jako „previously disadvantaged” (dawniej dyskryminowana). Zamiast likwidować stare nierówności tworzy nowe, a stare niestety pogłębia. Nakaz preferencyjnego traktowania czarnch powoduje, że gdy są oni na stanowiskach wymagających kompetencji traktuje się ich często z uprzedzeniem. Nie wiadomo bowiem czy stanowisko zawdzięczają swoim kompetencjom (niektórzy tak), czy też kolorowi skóry.

Wróćmy jednak do historii sprzed 180 lat, a nawet nieco wcześniejszej. Jest ona ważna, gdyż wydarzenia, które nastąpiły obalają stereotypy dotyczące zasiedlania przez Europejczyków innych kontynentów. Zwykle bowiem biali prezentowanie są, jako najeźdźcy, którzy siłą odbierali ziemię tubylcom, a w najlepszym razie robili to podstępem czy oszustwem (za przysłowiowe „szklane paciorki”). Tymczasem w 1837 roku jeden z przywódców Voortrekkerów – Piet Retief wynegocjował z królem Zulusów Dingane’m (występuje też pisownia Dingaan) kupno części terytorium należącego do Zulusów, ale niezemieszkałego (niezamieszkałych terenów było dużo). Cenę wyznaczył Dingane. Chciał on by Piet Retief i jego ludzie odzyskali i przekazali Zulusom bydło, które zostało zrabowane przez inne plemię. Retief wywiązał się z zadania, bydło wróciło do Dingane’a. W lutym 1838 roku podpisano umowę, po czym delegacja Retiefa została zaproszona na oglądanie występów wojowników zuluskich. W związku z czym musieli oni zostawić broń. W pewnym momencie król wydał rozkaz: „Zabić czarowników!”. Członkowie delegacji zostali wywleczeni z miejsca występów i zabici. Nikt z setki członków delegacji oraz ich służby nie ocalał. Czy Dingane od początku planował to morderstwo, czy też zdecydował się dokonać zbrodni gdy przekonał się, że Voortrekkerzy tak sprawnie odzyskali bydło, a skoro tak to mogą być niebezpieczni, więc trzeba ich zabić – tego pewnie nie dowiemy się nigdy. Wiemy natomiast, że na zabójstwie delegacji się nie skończyło. Kilka dni później zaatakowali obóz Voortrekkerów i zabili kilkaset osób w tym kobiet i dzieci. Tym razem jednak części ofiar udało się ukryć bądź uciec, więc wiadomość o rzezi rozeszła się szybko.

image

Król Zulusów Dingane i Piet Retief podpisują umowę o sprzedaży ziemi - fragment fryzu z Pomnika Voortrekkera (zdjęcie własne).

Następne miesiące upłynęły na walkach. W listopadzie 1838 roku przywódctwo nad grupą Voortrekkerów przejął Andries Pretorius. Został on „ściągnięty” ze Wschodniej Prowincji Przylądkowej. Przyjął zaproszenie specjalnie wysłanej w tym celu delegacji. On i jego potomkowie odegrają istotną rolę w historii Południowej Afryki. Od jego nazwiska pochodzi nazwa stolicy administracyjnej kraju – Pretoria.

image

Andries Pretorius - figura w narożniku Pomnika Voortrekkera (zdjęcie własne)


Jak już wspomniałam do decydującej bitwy doszło 16 grudnia 1838 roku. Brało w niej udział 464 voortrekkerów, w tym 3 Brytyjskich osadników, którym towarzyszyło ok. 100 Zulusów (jak widać nie wszyscy popierali króla Dingane’a), 100 woźniców i ok. 120 przedstawicieli służby (wywodzących się z tzw. koloredów – osoby pochodzące od pierwotnych mieszkańców południa Afryki, głównie ludów Khoi i San oraz potomków przywiezionych do Kraju Przylądkowego niewolników – głównie z Indii, Indonezji i Malezji). Łącznie ok. 800 osób, lecz jedynie Voortrekkerzy i brytyjscy osadnicy brali bezpośredni udział w walce. Pozostali pomagali: ładowali strzelby, lub doglądali wołów (oblicza się, iż było ich 640) i koni (ok.750). Voortrekkerzy uformowali obóz złożony z 64 wozów. Wyobrażenia tych wozów, można dziś oglądać na miejscu bitwy oraz wokół Pomnika Voortrekkera. Wozy stanowiły podstawę fortyfikacji. Przerwy między wozami wypełniono drewnianymi palisadami. Vortrekkerzy dysponowali dwoma działami.
Siły Zulusów liczyły 10-20 tysięcy wojowników uzbrojonych w charakterystyczne oszczepy typu assagaj. Mogły one służyć zarówno do walki wręcz, jak i, jako broń miotana.

image

Wyobrażenie wozów wokół Pomnika Voortrekkera (zdjęcie własne).


Jak już pisałam, bitwa zakończyła się zwycięstwem Voortrekkerów, które do dziś wielu Afrykanerów przypisuje Bogu. Nie będę tu rozstrzygać czy interwencja Boga miała istotnie miejsce, zwrócić jednak trzeba uwagę na szereg faktów i zbiegów okoliczności trudnych (choć nie niemożliwych) do wytłumaczenia w sposób racjonalny. W noc poprzedzającą bitwę teren pokryła gęsta mgła. Zulusi jednak nie zdecydowali się zaatakować podczas mgły, gdyż, widząc zapalone we mgle światła, obawiali się, iż to duchy chronią ich przeciwników. Gdyby zaatakowali we mgle wynik bitwy byłby pewnie inny, gdyż ówczesna broń palna w środowisku wilgotnym była nieskuteczna. Rankiem natomiast, gdy nastąpił atak, proch był już suchy. Ale nawet fakt posiadania broni palnej nie do końca tłumaczy bilans bitwy: nie zginął ani jeden człowiek po stronie Voortrekkerów, jedynie trzech zostało lekko rannych (między innymi Andries Pretorius został trafiony assagajem w rękę), natomiast straty Zulusów wyniosły ponad 1000 osób (zwykle podaje się liczbę 3000). Nazwa „Krwawa Rzeka” (Bloedrivier/Blood River) pochodzi od krwi zuluskich wojowników, która miała zabarwić ją na czerwono.

Dingane nie brał udziału z bitwie. Później (ale dopiero po dwóch latach) kazał on stracić głównodowodzącego bitwą Ndlelę. Ndlela bowiem poparł, jako pretendenta do tronu przyrodniego brata Dingane’a – Mpande. Mpande pokonał Dingane’a w walce o władzę. Sojusznikiem Mpande był Andries Pretorius. Dingane uciekł do Swazilandu, gdzie wkrótce został zamordowany.
Voortrekkerzy odnaleźli szczątki Pieta Retiefa i towarzyszy. Przy Retiefie znaleziono zabezpieczony egzemplarz podpisanego traktatu. Voortrekkerzy ustanowili własne państwo na terenach oznaczonych w kontrakcie, natomiast państwo Zulusów rozciągało się dalej na północ.

W 28 rocznicę bitwy (1866) doszło do uroczystego pojednania pomiędzy Voortrekkerami i ich potomkami z jednej strony a Zulusami z drugiej (delegacji Zulusów przewodniczył syn Mpande -  Cetshwayo). Przedstawiciele obu stron ułożyli prosty pomnik z kamieni, który stoi tam do dziś. Również obecnie relacje pomiędzy Afrykanerami a tradycyjnymi przywódcami Zulusów pozostają bardzo dobre. Obie strony łączy walka o zachowanie swojej tożsamości. Zarówno rządzący Afrykański Kongres Narodowy (ANC), jak i opozycyjny Sojusz Demokratyczny (Democratic Alliance - DA) widzą RPA, jako państwo teoretycznie „tęczowego narodu”, ale praktycznie kraj, gdzie tożsamość południowoafrykańska ma dominować nad tożsamością plemienną. Trzecia co do wielkości partia: Bojownicy o Wolność Ekonomiczną (Economic Freedom Fighters – EFF) też są za jednolitą tożsamością, tyle, że ma być to tożsamość afrykańska, uznająca jedynie racje czarnych, bez uwzględniania różnic plemiennych. Natomiast zarówno organizacje walczące o praw Afrykanerów, jak i tradycyjni przywódcy Zulusów, jak np. obecny król Goodwill Zwelithini są zwolennikami większej autonomii poszczególnych grup etnicznych. Obie strony są też przeciwne możliwości wywłaszczania bez odszkodowania. W tej właśnie sprawie, w październiku 2018 roku Godwill Zwelithini i Kallie Kriel – Dyrektor Generalny AfriForum (organizacji walczącej o prawa mniejszości etnicznych, głównie Afrykanerów, ale nie tylko, także wszelkiego rodzaju prawa człowieka, takie jak np. prawo własności) złożyli deklarację współpracy. Czy uda im się zniweczyć plany ANC i EFF polegające na zabieraniu ziemi, gdy rząd uzna to za stosowne? Czas pokaże.

Źródła:

Notka z Salon24: https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/849673,koniec-teczowego-narodu

Notki z Wikipedii:

Po angielsku: https://en.wikipedia.org/wiki/Day_of_the_Vow#Origin
Po polsku: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_nad_Blood_River

Youtube:
Południowoafrykański film dokumentalny o bitwie nad Krwawą Rzeką: https://www.youtube.com/watch?v=mgI_mSxQYNU&t=877s
Mój film amatorski (po polsku) https://www.youtube.com/watch?v=dzz0pUS1Gi0

Południowoafrykański blogger mówi o tym, że prezydent Ramaphosa usprawiedliwia "gniew czarnych" https://www.youtube.com/watch?v=afmE6_N9Rwk

Artykuły z serwisów informacyjnych (po angielsku):
O tym, że Ramaphosa porównał białych do gotowanej żaby: https://www.politicsweb.co.za/opinion/the-anc-and-ramaphosas-1994-plan-for-the-whites
Głosowanie za wywłaszczaniem bez odszkodowania:
https://www.timeslive.co.za/politics/2018-12-04-parliament-gives-go-ahead-for-land-expropriation-without-compensation/
Nawoływanie do zabijania białych: https://www.dailymail.co.uk/news/article-6491151/Black-South-African-politician-says-kill-whites-kill-children-women.html

Potępienie wobec nawoływania do zabijania białych:
https://www.pressreader.com/south-africa/pretoria-news/20181214/281633896329931
Prezydent Ramaphosa próbuje usprawiedliwić "gniew czarnych" https://www.fin24.com/Economy/ramaphosa-growing-black-anger-about-lackadaisical-whites-with-power-20181213
Prezydent Ramaphosa przemawia: https://www.youtube.com/watch?time_continue=1374&v=WdzmZ7TxPw8
Król Zulusów i przywódca organizacji walczącej o prawa Afrykanerów zgodni w kwestii praw własności https://www.news24.com/SouthAfrica/News/zulu-king-goodwill-announces-partnership-with-afriforum-to-fight-land-expropriation-20181009



Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura