Rafał A. Ziemkiewicz, pisarz i publicysta, napisał kolejną książkę. Miałam nie kupować, bo z opisu wynika, że nie warto - jest to kolejna wersja tego, czym Ziemkiewicz zajmował się już choćby w "Myślach nowoczesnego endeka". Facet ma lekkie pióro, a mało pomysłów na książki, więc robi praktycznie autoplagiaty - co mnie zresztą ani ziębi, ani grzeje: sprawa między nim a nabywcami. Chcą mieć odgrzewane kotlety, to niech kupują.
Niestety, okazuje się, że też będę musiała kupić tę książkę: podobnie, jak każdy przyzwoity człowiek, któremu nie jest wszystko jedno. Okazuje się bowiem, stowarzyszeniu "Otwarta Rzeczpospolita" książka Ziemkiewicz się nie spodobała, więc składają zawiadomienie o możliwości popełnienia "przestępstwa nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych oraz publicznego znieważenia grupy ludności z powodu jej przynależności narodowej" przez autora. Jednocześnie stowarzyszenie o przewrotnej nazwie nawołuje do tego, aby nie promować i nie sprzedawać książki.
W tej sytuacji, oczywiście, trzeba stanąć na drodze totalitarystów, zamordystów, terrorystów usiłujących zagłuszyć każdy inny głos niż swój własny. Nie wolno pozwolić, by takie stowarzyszenia - proszę popatrzeć na to, jak oni się wzajemnie wspierają i sponsorują, uniemożliwiając rzetelny audyt finansowy http://www.otwarta.org/kim-jestesmy/sponsorzy/ - stosowały w Polsce cenzurę, która jest zakazana Konstytucją, w interesie jakichś międzynarodowych mocodawców.
Trudno - kupujemy! Czytać nie musimy ...
