To pierwsze twierdzi prof. Ryszard Piotrowski, znany konstytucjonalista. To drugie - Jan Rokita, dawniej prominentny polityk Platformy Obywatelskiej (jeden z liderów). Kiedyś Rokita był nawet współzałożycielem KLD. Obecnie: komentator polityczny.
Rokity strasznie ciężko się słucha, bo to facet z długą siwą brodą, która ma przypadłość wspólną z Rafałem Ziemiewiczem: starczą mutację głosu. W przeciwieństwie do RAZ-a Rokita bynajmniej nie mówi chaotycznie, ale za to dyszkantem. No, ale za to mówi mądrze. I właśnie Jan Rokita powtórzył na kanale Zero to samo, co ja wcześniej napisałam w salonie: że Tuskowi zalezy na śmierci Ziobry i że już samo wsadzenie byłego ministra sprawiedliwości do aresztu, o śmierci już nie mówiąc, bardzo by wzmocniło i jego, i jego partię - a jednocześnie osłabiłoby znacząco PiS. Na wiele sposobów - poprzez zasianie defetyzmu w szeregach członków chociażby.
A ponieważ nie zależy mi na wzmocnieniu Tuska i osłabieniu PiS - niech się Zbigniew Ziobro trzyma z daleka od Polski.
Oczywiście nie znaczy to, że politycy PiS to są jakieś święte krowy, ale w normalnym, cywilizowanym świecie areszt to środek wyjątkowy, zarezerwowany dla groźnych przestępców i osób, które mogą mataczyć, a nie dla urzędnika państwowego oskarżonego o przywłaszczenie sobie pieniędzy poprzez zakup wozów straży pożarnej czy środka podłuchowego, którym się posługuje połowa rozwiniętego świata.
A ponieważ wiem, że dużo osób nie zrozumie, gdy napiszę tylko raz (albo uda, że nie rozumie), to powtórzę wężykiem: sądzić tak, ale nie z aresztu. I tu nie będzie żadnej dyskusji, bo kto uważa, że Ziobro (nie poruszam już nawet choroby, ale po prostu: były urzędnik) musi zostać zapakowany do aresztu, tak jak urzędniczki czy ksiądz Olszewski, jest barbarzyńcą niegodnym dyskusji.
Inne tematy w dziale Polityka