W sobotę w Warszawie miała miejsce tragedia: mężczyzna odsiadujący karę 15 lat więzienia za zabójstwo konkubiny podczas przepustki udusił swą aktualną partnerkę i jej trzyletnie dziecko. To, że na przepustce, to mały pikuś, bo mężczyzna lada dzień miał wyjść z więzienia (po 15 latach, przypominam) i wziąć ślub z kobietą. Nie wytrzymał: presja była silniejsza. Nie dał rady poczekać KILKU dni ...
Można oczywiście się zastanawiać, kto zawinił - czy sędzia, czy służba więzienna, czy lekarze? Dla mnie to jest mało istotne: gdyby wobec tego człowieka 15 lat temu wykonano karę śmierci, dwie młode osoby (w tym -- trzyletnie dziecko) uniknęłyby męczeńskiej kary śmierci. Bo ta kobieta i jej dziecko zostali skazani przez jednoosobowy trybunał, który wyrok wykonał natychmiast.
Dla winni są przeciwnicy kary śmierci. To oni mają krew tej matki i jej dziecka na własnych rękach. Są współwinni w tym samym stopniu, co morderca.
I tyle.