To dwie zupełnie różne historie, ale obie mnie zupełnie rozwaliły.
1. Mariusz Szczygieł odwiedził grób Zofii Czerwińskiej (pochowanej na Cmentarzu Komunalnym Północnym). Wdał się w rozmowę z kwiaciarką i dowiedział się od niej, że Polacy nadal kradną kwiaty z grobów i dlatego ona - kwiaciarka - sprzedaje WYŁĄCZNIE kwiaty sztuczne, w dodatku - WYŁĄCZNIE brzydkie ... Panie Mariuszu - naprawdę, chce Pan, żebyśmy Panu uwierzyli w takie barachło? Otóż kwiaciarka wprowadziła Pana - dorosłego, wykształconego człowieka - w straszne maliny. Nie, groby już od dawna nie są okradane. Nie, to nieprawda, że kwiaciarki sprzedają wyłącznie sztuczne i brzydkie kwiaty. Takie słowa są po prostu tak niewiarygodne, że aż dech w piersiach zapiera, że można pisać podobne brednie. Proszę się przyznać, że chciał Pan zaoszczędzić pieniądze (to sztuczne barachło faktycznie bywa nieprzeciętnie tanie) i na czasie (bo sztuczne kwiaty parę lat poleżą). Historyjka wyjątkowo prymitywna. Wyjątkowo!
2. Mariusz Szczygieł umieścił w internecie list, jaki dostał rzekomo od niejakiego Wojciecha Pypecia, podającego się za katolika. Problem w tym, że to, co zamieścił Szczygieł, jako nadawca ma "Wojtek Pypeć". Sprawdziłam - to są dwie zupełne różne osoby, co każdy może łatwo zweryfikować. Fakt - list od "Wojtka Pypecia" ohydny", ale sklejanie dwóch zupełnie różnych osób w jedną postać i nadanie dzięki temu zabiegowi wszystkim katolikom i osobom wierzącym łatki chamskich hejterów - jest zabiegiem obrzydliwym.
https://kobieta.wp.pl/mariusz-szczygiel-padl-ofiara-hejtu-internauta-nie-przebieral-w-slowach-6333415039268993a
P.s. Umieściłam tekst w dziale "Kultura", bo nie ma tematu "Brak zasad dobrego wychowania połączony z chamstwem" :)