Sexafera w edukacji.

http://wsumie.pl/tylko-u-nas/74241-siusiaki-i-pisie-w-przedszkolu

Oczywiste, że władze nic sobie nie robią z tego jakie konsekwencje u dzieci, zwłaszcza tych małych, będą miały przymusowe zajęcia z wychowania seksualnego. Przecież oni uwielbiają na nich eksperymentować. A potem dziw się człowieku, że młodzież traktuje seks jak taką sobie zabawę i że jest tyle przypadkowych ciąż wśród nieletnich dziewczyn. A jak w przedszkolu, lub podstawówce znajdzie się taki jeden maluch co będzie chciał napastować swoją koleżankę (bo wiadomo, że w gimnazjach i szkołach średnich ma to już miejsce)? Kogo będziecie za winić, drodzy rodzice, za to że skrzywdzono waszą pociechę, albo że ona skrzywdziła kogoś?

Nie widzę przeszkód w tym, żeby w szkolnictwie wolnym od nadzoru MENu, czy jakiegokolwiek innego urzędu, istniały placówki edukacyjne w których prowadzi się zajęcia z wychowania seksualnego. W niektórych z nich będą one obowiązkowe, dodatkowe, lub nie będzie ich w ogóle - w zależności od danej placówki. I to rodzice zadecydują czy dziecko będzie na nie chodzić, bo oni wiedzą czy lekcje te będą miały pozytywny, lub negatywny skutek na ich pociechę; czy nie zostanie ona skrzywdzona, albo czy sama komuś, lub sobie krzywdy nie zrobi.

Ja sama większość szczegółów dotyczących seksualności poznałam poza szkołą. Z lekcji przyrody dowiedziałam się tylko z jakich komórek powstaje dziecko, od matki - co sprawia, że zostaje poczęta dziewczynka, a co sprawia, że zostaje poczęty chłopiec. O intymniejszych sprawach dowiedziałam się z encyklopedii człowieka. Jakoś to wszystko nie wpłynęło źle na moją seksualność.

W I D E O T E K A .

Janusz Korwin - Mikke o uchwale lustracyjnej.