xiazeluka xiazeluka
2594
BLOG

Mity powstania warszawskiego

xiazeluka xiazeluka Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 219

Za parę dni odbędzie się obowiązkowa masówka poświęcona pamięci tej nieszczęsnej awantury.Wielkie słowa będą odmieniane przez wszelkie możliwe przypadki, a nieśmiałe próby polemiki zostaną zagłuszone przez wściekłe klątwy hurrapatriotów. 1 sierpnia o godzinie 17 tysiące warszawian zamienią się w słupy soli, oddając hołd baśni z 1001 nocy.

Mit generalny

Rocznicę wybuchu walk w Warszawie obchodzi się co rok nieomal na kolanach, trajkocząc jednocześnie o wspaniałej postawie ludności i powstańców, heroizmie, poświęceniu i takich tam, znamy te bajkowe frazy na pamięć. Maksymalizowanie pamięci o 1 sierpnia pozwala wyrzucić z pamięci drugą klamrę spinającą tę drakę – 2 października. 2 października zweryfikował dosadnie i boleśnie ułudy 1 sierpnia. Symboliczny dokument fotograficzny: Bór-Komorowski ściska prawicę von dem Bachowi-Zeleńskiemu - Bór ponury, z pochyloną smętnie głową, zadowolony von dem Bach patrzy prosto przed siebie.
 
 
 
Gdzie tu mit? Ano w tym, że świętujemy nie rocznicę radosnego wydarzenia, lecz straszliwej klęski. Jeśli więc rocznicę tę warto celebrować, to nie w imię rzekomych zalet, lecz w intencji zapobieżenia w przyszłości wszczynania podobnej masakry. Bo świętować masakrę to samobójczy masochizm…
 

1. Mit entuzjazmu

Od razu zastrzegam – entuzjazm oczywiście miał miejsce, na samym początku, a następnie siłą rozpędu przejawiał się tu i ówdzie w mniej doświadczonych walkami dzielnicach. Wybuch radości i szczęścia wynikał nie tylko z autentycznego wyrazu ulgi i patriotycznego uniesienia, był także procesem po kryjomu sterowanym odgórnie i to od samego początku walk:
 
W s ka z a n i e: Nie dopuścić do żadnych dyskusji na temat braku amun. czy broni. Obalać mniemanie o brakach – tłumacząc je spojrzeniem informatorów z ciasnego odcinka. Żadnych krytyk, żadnego osłabiania ducha żołnierzy, kt. jest świetny. […]
Tyle Grzegorz – dla Twojej orientacji, co ma pisać Biul. Inform.
 
/meldunek majora Gromskiego z 3 sierpnia, w którym przekazuje szefowi oddziału IV wytyczne szefa sztabu KG dla propagandy [1]/
 
Gdyby tylko chodziło o wersje informatorów z ciasnych odcinków, to ten humbug może i byłby nośny na tyle, być zyskać wiarygodność faktu. Ludność Woli szybko się przekonała, że oficjalna agitacja o szerokim spojrzeniu nijak się ma do rzeczywistości, kiedy tysiącami konała w masowych egzekucjach tuż pod nosem najlepszych jednostek Kedywu, które zepchnięte do obrony – już w pierwszych dniach powstania! – nie były w stanie ocalić cywilów przed furią nazistów.
 
Ci, którzy zdołali wyrwać się z piekła, nieśli dobrą nowinę dalej, nieco temperując szalejący w innych dzielnicach entuzjazm:
 
Od 3 sierpnia fala ludzka płynie nieprzerwanie […] Kobiety i mężczyźni niosą dzieci na ramionach. Uginają się pod walizkami, dźwigają tobołki, zawiniątka i to, co udało się im uchwycić […] Utrudzeni, znękani i otępiali idą w głuchym milczeniu […][2]
 
Exodus mieszkańców Woli nie zakończył się na Starym Mieście, które powitało ich spokojem i niedzielnym, świątecznym pogwarem ludnych, wąskich uliczek, powodzią biało-czerwonych chorągwi, srebrnych orłów i wesołymi dźwiękami radia. /tamże/ Ludność Starego Miasta z życzliwym niedowierzaniem przyglądała się uciekinierom, tutaj entuzjazm jeszcze funkcjonował w najlepsze. Pod koniec miesiąca z entuzjazmu pozostały wióry, żadnego opiewanego w przemówieniach współczesnych polityków patriotycznego upojenia i woli walki do samego końca już dawno nie było:
 
Każdego chłopca oblegały nieustannie gromady mieszkańców z zaciśniętymi pięściami, z twarzami napiętnowanymi bólem i wściekłością. […] Usta miotały przekleństwa i złorzeczenia na wszystkich i na wszystko:
- Zbrodniarze! Sprawcy naszych nieszczęść! Mordercy naszych dzieci! – Furczały chłopcom kamienie nad głowami. Jakaś młoda kobieta, obłąkana z rozpaczy po stracie trojga swoich dzieci, rzuciła się z pazurami do twarzy któregoś z żołnierzy.
- Bodajby cię pierwsza kula nie minęła… [3]
 
Najmniej spostrzegawczym podkreślę wężykiem na czerwono: to Polacy obrzucali wyzwiskami Polaków. Cywile nazywali zbrodniarzami nie Niemców, lecz powstańców. To wszystko nieuchronnie prowadziło do…
 

2. Mit ponadludzkiego poświęcenia

Znacie? Na pewno znacie, więc posłuchajcie: powstańcy walczyli z pogardą śmierci, woleli zginąć z podniesionymi głowami niźli opuścić stanowiska i tak dalej. Naturalnie takie przykłady heroizmu miały miejsce. Bywały jednak i takie przypadki:
 
…w największym napięciu nerwów 104 kompania oczekiwała na swoją kolej wejścia do kanału.
Tymczasem najniespodziewaniej przychodzi […] zmiana rozkazu. Kompania 104 ma osłaniać odwrót. […] Wśród pewnej grupy żołnierzy […] rodzi się niezadowolenie. Jakiś plutonowy, ciemne i niepoczytalne indywiduum, roznieca iskrę buntu. Padają demagogiczne, bezsensowne inwektywy, znajdują łatwy i bezkrytyczny posłuch […] Odzywają się głosy:
- Oni chcą nas wykantować! […]
Zaciskają się ręce na pistoletach.
- Idziemy pod właz! […]
Sprzeciwiają się nieliczni oficerowie, więc ich rozbrajają i zabierają z sobą […][4]
 
Opisaną sytuację określa właściwie i dokładnie słowo bunt. Cóż można więcej dodać? Nic, zatem może pochylmy się nad troskami powstańczego życia codziennego:
 
Z browaru Haberbusza przynieśli śniadanie, kawa nie słodzona, a przecież wczoraj dwie zdobyczne platformy z worami cukru przyjechały spod Nordwache. Głośno zastanawiamy się, czy chowają cukier na handel - na czarny rynek - czy to polski bałagan.
 
To obrazek z Woli. Powstańcy omawiają los zdobyczy – nie to, jak i kiedy zostanie rozdzielona, tylko kto ją ukradł lub zgubił. Mowa jest o pierwszych dniach powstania – a tu proszę, szeregowcy już nie mają złudzeń…
 
Na Starówce nie było inaczej:
 
Różne tyłowe władze, intendentury, policje, położyły łapę na magazynach, niechętnie rozdzielają ich zawartość oddziałom frontowym, a już prawie wcale ludności; w myśl zasady, że czego nie musisz dać dziś, daj pojutrze. Chowają dla siebie i na handel. Jeśli nie trzyma się z nimi sitwy, to kręcą ile wlezie, trzeba się wykłócać, prosić, grozić. A jakich argumentów ma używać żołnierz, by przekonać policjanta, że mu się należy trochę lepsze jedzenie,
papierosy i łyk wódki za to, że naraża własne zdrowie, ryzykuje przyszłość po to, by ci stróżowie magazynów mogli za jego plecami bezpiecznie kraść, pić, żreć, kurwić się i w dodatku udawać żołnierzy.[5]
 

3. Mit nieskazitelnego morale

Odwrót z Woli. Tak to nazwano w oficjalnym narzeczu wojskowym, ot, odskok, przegrupowanie. Z poziomu ulicy prości żołnierze manewr ów oceniali tak:
 
Wygląda na koniec Powstania, osłaniamy nie wiadomo czyj odwrót. Powstańcy bez broni, tyłowe formacje masowo przebierają się w cywila, czyli cywilizują się. […]
Ulica Chłodna rozszerza się i rozwidla otaczając kościół jak zamek na wyspie pośrodku rzeki. […] Chodzę dookoła i przyglądam się kamiennym postaciom świętych, girlandą opasujących kościół. Obojętne twarze patrzą w przeszłość czy przyszłość, my uciekniemy, ludność wymordują, one tylko zostaną, najwyżej ogień trochę je osmali. […]
Ani na chwilę nie wątpiłem, że byliśmy strażą tylną, którą dowództwo nie zawaha się rzucić Niemcom na pożarcie, aby ocalić siebie i swych popleczników. [6]
 
Parę miesięcy temu odsądzono od czci twórców scenariusza filmu o załodze Westerplatte. Do szału doprowadzały hurrapatriotów sceny spożywania alkoholu przez obrońców cypla (chociaż sami żołnierze w powojennych relacjach bynajmniej się z tym nie kryli). Może podczas powstania polski duch bojowy obył się bez ekstrabodźców? Niestety nie:
 
[akowcy rozstrzeliwują konfidentów gestapo. Dwaj zdrajcy padają od strzałów, zostaje kobieta, skomląca o litość. Nie ma odważnego do wykonania egzekucji. Wówczas…]
 
… z gromady gapiów wychodzi powoli rosły mężczyzna. Jest to dawny marynarz, twarz ma siną, jest „na gazie”. Bierze pistolet jednego z chłopców i strzela w głowę kobiety. Pada jeden, drugi, trzeci, czwarty strzał. […]
- Ulżyłem sobie – mówi i ociera ręką spocone czoło. [7]
 
No cóż, to marynarz i cywil. Może powstańcy byli wolni od alkoholizmu?
 
Rozglądamy się za czymś francuskim, w tłoku nie widać szampana, więc bierzemy skrzynki koniaku. […]
Po powrocie jedną butelkę wręczam kolegom, a skrzynki oddajemy do dyspozycji dowódcy kompanii, […] Zdeponowany alkohol jest jakoby przeznaczony do użytku wszystkich, na czarną godzinę, dla pokrzepiania serc przed atakiem, dla ochłody, na rozgrzewkę, dla chorych, rannych i w umiarkowanych dozach jako multiwitamina. […] Wybór koniaku okazał się nieudany. Smakował trochę jak bimber, którego nie znoszę; inni pili obojętnie. [8]
 
Jeszcze raz na tę samą nutę:
 
Dawno już tylu nietrzeźwych, podpitych i zalanych w pestkę nie widziały stare uliczki i latarnie. Bufety i stołki wszystkich knajp i restauracji dawno nie były oblegane przez taki tłum natarczywych i wesołych gości.
Wina i „wódy” ile dusza zapragnie, znaleziono w składach i piwnicach niemieckich na Podwalu, więc raj dla wszystkich „moczymordów”. [9]
 
W stanie upojenia głowy dymiły:
 
Najbardziej gardłuje plutonowy Mały, wysoki, chudy, zarośnięty dryblas, „zalany w dechę” […]
Pułkownik najspokojniej odsuwa ręką automat [p l u t o n o w y groził bronią p u ł k o w n i k o w i] i pyta Małego:
- A kiedy ostatnio piliście wódkę?
- Już zapomniałem kiedy…
- Chuchnij tylko, bracie.
- Kiedy… panie pułkowniku!
- No, chuchnij, nie wstydź się – mówi z humorem pułkownik. – Piłeś kilka minut temu, prawda?
- Tak jest, panie pułkowniku. [10]
 
Pułkownik Jesion najwyraźniej nie pierwszy raz miał do czynienia z pijaństwem, jako że nad próbą buntu przeszedł do porządku, plutonowego nie rozstrzelał, ani nawet nie zdegradował. Logiczne – skoro chlano wszędzie, to dlaczego miałby karać tylko w jednym przypadku? To niesprawiedliwe…
 
A propos sprawiedliwości:
 

4. Mit rycerskiej postawy

Ten rzewny refren także dobrze znamy: ci wstrętni Niemcy mordowali jeńców, pędzili przed czołgami ludność w charakterze żywych tarcz i tym podobne. Powstańcy byli ponad to, do tak niegodnego żołnierzy postępowania się nie zniżali. Czyżby?
 
Zacznijmy od niewinnych zabaw – patrol zidentyfikował w tłumie cywilów kilku podejrzanych:
 
…wyłowiliśmy sześć osób. [...] Ustawiamy ich [...] twarzą do muru. Zastanawiam się przez chwilę, co by tu efektownego powiedzieć do mojego blondyna.
- Przez pięć lat jadłeś polskie masło, teraz będziesz gryzł polską ziemię.
A on nic. Szczękam zamkiem karabinu dla pucu, by go więcej postraszyć. [...] Nikomu śmiercią dotąd nie groziłem i odczuwam dumę, że takie ładne zdanie na poczekaniu wymyśliłem.
Ogarnia mnie ciekawość i podniecenie, jak to jest zabić człowieka. Wpakować mu kulę w plecy, czy też z tyłu w głowę. [...]. Gdzieś na peryferii świadomości pojawia się lęk, że jeśli go zastrzelę, to stanie się coś takiego, czego nigdy w życiu nie odrobię. Wołam do tych pod murem:
- Ręce wyżej - podnoszą ręce wyżej.
- Stać na palcach - unoszą się na palcach.
Zdumiewa mnie i podnieca, że robią, cokolwiek im każę, choć starsi ode mnie. Tymczasem Kawka rozochocił się na dobre, chce rozwalić wszystkich na miejscu jako dywersantów i bierze się do strzelania. Ja mu nie pozwalam, inni mnie popierają i po parominutowym sporze Kawka ustępuje. [11]
 
A teraz trochę bardziej poważnie: wzięto do niewoli obrońców pałacu Blanka. Jest wśród nich kapitan Wehrmachtu, którego…
 
… Postanowiono nie likwidować zwykłym trybem, jak każdego esesmana.
 
Ciężka sprawa - konwencja genewska zabraniała dokonywania egzekucji wziętych do niewoli. Ale może mordowanie jeńców ograniczało się tylko do członków SS, co od biedy można uznać za usprawiedliwiony rewanż? Niestety dla legendy rycerskiej AK – ochoczo rozwalano także innych:
 
W czasie walk dostaje się do niewoli kilkunastu żandarmów i członków SA – volksdeutschów. […] Przesłuchano ich i zakomunikowano, że jako zdrajcy narodu polskiego zostają skazani na karę śmierci przez rozstrzelanie. Wyprowadzono ich na dziedziniec ratusza, kazano zdjąć obuwie [w ten prosty sposób powstańcy masowo wypełniali braki w swoim umundurowaniu] i dano czas na modlitwę. [12]
 
Egzekucje jeńców i więźniów nie były niczym wstydliwym, chwalono się tymi aktami odwagi bez żadnego zawstydzenia:
 
…największe wrażenie zrobił kanarek, który pokazał siedemnaście nacięć na kolbie karabinu, po jednym na każdego zabitego Niemca. To było dużo więcej niż osiągnięcia całej kompanii Wiernego .[…] Ku memu zdziwieniu z dumą oświadczył, że jego trofea składały się z aresztowanych folksdojczów, których osobiście zastrzelił. W imię jedności narodowej i aby podtrzymać dobrosąsiedzkie stosunki wyraziłem mu uznanie, choć nie wątpiłem, że przesadzał. Zawahałem się skrytykować go po tym wszystkim, co tu folksdojcze wyrabiali. Gdybym ja sam rozwalił bezbronnych więźniów, nie inaczej jak będąc w stanie zamroczenia alkoholowego, nikomu bym, poza księdzem, do tego się nie przyznał. [13]
 
Jeńcy, których nie zabito z braku pretekstu, wcale nie mieli życia usłanego różami:
 
Niejednokrotnie nieprzyjaciel ponawiał próby sforsowania reduty[chodzi o budynek Banku Polskiego przy ul. Bielańskiej} z wielu stron […] Któregoś dnia obrońcy zauważyli z dala pędzone przed czołgami ku powstańczym barykadom kobiety i dzieci. Co robić?
Kapitan Zdan stoi blady, z pistoletem w ręku. Jak błyskawica pada jego rozkaz:
- Dawać mi tutaj jeńców! Piorunem! […]
Po chwili wyprowadzają niemieckich jeńców, każą im stanąć na barykadach, wprost przed lufami niemieckich czołgów […]
To zmitygowało Niemców. Nie otworzyli ognia […] [14]
 

5. Mit jedności

Kim był typowy powstaniec? Młody, często zbyt odważny chłopak, rozgrzany walką i przejęty swoją ważnością, w pogardzie mający tchórzy dekujących się po piwnicach. Buzujące hormony, broń w garści, często alkohol i typowa dla młodego wieku niecierpliwość – wszystko to skłaniało do chodzenia na skróty. Pół biedy, jeśli kończyło się na wyzwiskach czy pobiciu. Znacznie gorzej, kiedy w grę wchodziły gwałty, rabunki i morderstwa. Tragicznie, kiedy dochodziło do ostateczności:
 
Mieszkańcy widzą, że raz po raz jakieś grupy powstańców odchodzą w stronę włazów […]
Ludność cywilną ogarnia jakiś zbiorowy szał rozpaczy i zapamiętania. Całe gromady kobiet z dziećmi i starców wychodzą z nor i ruin, łączą się w ogromne koryto i ruszają na powstańczą barykadę przy placu Krasińskich […]
Dowódca barykady otrzymuje meldunek, że zbliżają się Niemcy; ma rozkaz utrzymać barykadę za wszelką cenę, daje więc rozkaz otwarcia ognia do tłumu.
Wielu ludzi stacza się z barykady, inni rozbiegają się w ruiny. [15]
 
Dzięki bohaterskiej postawie dowódcy barykady i jego zastanawiająco skorych do strzelania podwładnych utrzymano pozycję. Dwa dni później załoga barykady zeszła do kanałów, wycofując się wraz z resztą sił powstańczych do Śródmieścia. W ruinach Starego Miasta porzucono na pastwę Niemców 40 000 cywilów, między innymi tych, do których dwie doby wcześniej strzelano w zamiarze uchronienia ich przed Niemcami właśnie…
 
Do swoich strzelano, przełożonych jadowicie krytykowano:
 
Generał Monter […] faktyczny dowódca i jeden ze sprawców Powstania, odmiennego był zdania, czemu dał wyraz w oficjalnym Komunikacie Wojennym, który jeszcze dotarł na Czerniaków. Według niego nieprzyjaciel usiłował odepchnąć załogę Czerniakowa od Wisły dla skrócenia sobie drogi wycofania na północ wzdłuż rzeki. Nie po raz pierwszy ocenił on niemieckie uderzenie jako próbę ucieczki. Jakby opłacało się Niemcom toczyć krwawe walki przez parę dni po to tylko, aby sobie skrócić marsz o godzinę lub dwie. Załóżmy, że po opanowaniu Czerniakowa niemiecka kolumna odwrotowa rusza na północ, wpierw usunąwszy przeszkody w postaci barykad i gruzu. Po przejściu przez zgliszcza Powiśla i rumowiska Starego Miasta kolumna natknęłaby się na polski Żoliborz, który także leżał przy Wiśle i także zagradzał drogę odwrotu na północ. I dlaczego mieli Niemcy przebijać się na północ, skoro mogli bez przeszkód wycofać się na zachód?
Swym niezłomnym optymizmem i zdolnością przewidywania generał Monter niewątpliwie zasłużył sobie na miejsce wśród kompanów dobrego wojaka Szwejka. Przecież to on, pod wieczór 31 lipca, postraszył swego komendanta Bora, że już prawie za późno na Powstanie, bo Niemcy wycofują się. [16]
 
Zresztą cóż ubolewać nad powstańcami, skoro cywile nie byli lepsi:
 
[kapitulacja Czerniakowa. Ludzie opuszczają piwnice i przechodzą na niemiecką stronę]
 
- Dlaczego wcześniej nie przyszli? - spytał żandarm.
- Nie puścili, bandyci nas nie puścili, bandyci!...
Zanieśli się skamlaniem, zwłaszcza kobiety. Teraz dopiero rozwiązały się języki. I nuże użalać się. Żandarmi zdecydowanie wyglądali na zadowolonych, z domieszką pogardy. […] Czarniawy mężczyzna, najwyższy spośród naszej trzynastki, mający coś z konia z kreskówek Disneya, poradził żandarmowi:
- Mało ich tam zostało[cywilów w piwnicy], zrzucić jedną bombę i będzie koniec. Niemcowi twarz ani drgnęła, jakby nie usłyszał. [17]
 
 
 
Przypisy
 
[1] Jerzy Kirchmayer Powstanie warszawskie, Warszawa 1984, str. 254.
[2] Stanisław Podleski Przemarsz przez piekło, Warszawa 1957, str. 66.
[3] Przemarsz…, str. 559-560.
[4] Przemarsz, str. 560-561
[5] Jan Kurdwanowski Mrówka na szachownicy, Warszawa 2004, str. 41 oraz 77-78.
[6] Mrówka…, str. 64-65.
[7] Przemarsz…, str. 20.
[8] Mrówka…, str. 78-79.
[9] Przemarsz…, str. 70
[10] Przemarsz…, str. 563.
[11] Mrówka…, str. 40-41.
[12] Przemarsz…,str. 37.
[13] Mrówka…, str. 76.
[14] Przemarsz…,str. 216.
[15] Przemarsz,str. 554-555.
[16] Mrówka…, str. 288-289.
[17] Mrówka…, str. 374.
xiazeluka
O mnie xiazeluka

Demotfukracja to dwa wilki i owca głosujące menu na obiad. Wolność to uzbrojona po zęby owca kwestionująca wynik tego głosowania. /B. Franklin/ Kosovo je srpsko  39 hipokrytów się Mła boi (banuje): Hurrapatriota ignorant Cenzor tow. Żyszkiewicz Cenzuraobywatelska Mimoza Osiejuk Konkluzja - idiotka Szukająca Prawdy banami Jeremy F - pocieszny tchórz Kserokopiarka Wiesława Regularny debil Scholi - tchórz i kłamca Oldshatterhand - lubi tylko tych, którzy go podziwiają Troll Świrski Aerozolinti - hipokryta i tchórz Vitello - zarozumiały tchórz Stary Wiarus Free Your Mind Aleksander Ścios kokos26 El Ohido Siluro Nurni uśmiech losu Freeman Wyrus (rzekomo wolnościowiec) Publikacje "Gazety Polskiej" Joanna Mieszko-Wiórkiewicz grzechg maciekimaciek - kłamca Jeremiasz Paliwoda vel Zawiesia lem, pieniacz-emeryt Jerzy Korytko się jeży Peemka - kłamca i fałszerz towarzysz Krzysztof Ligęza kerimad64 Mała Mi - przemądrzałą gimbaza JohnKelly - rewers polonisty i logika Adamkuz - tchórz Maciej walczący z faktami Stary towarzysz Dyletant cartw Propagandzistaobywatelski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura