…chociaż po współczesnych Francuzach można się było spodziewać najgorszego. Najgorszego – czyli „poprawienia” historyjki o Mikołajki w duchu faszyzującej politpoprawności. Obawy miałem całkowicie uzasadnione, wystarczy TUTAJpopatrzeć, jak bardzo antysemitów drażni twórczość wybitnego polskiego Żyda, Juliana Tuwima.
Producenci ekranizacji historyjki o Mikołajku polskiego Francuza na szczęście nie cierpią na politpoprawne ADHD, realia i duch oryginału zostały zachowane (tę zgodność zawdzięczamy córce Gościnnego, Annie, która pilnowała, aby nie było żadnych odstępstw): klasa szkolna Mikołajka jest męska, tata Mikołajka utrzymuje dom, mama Mikołajka przesiaduje w kuchni (a podczas przyjęcia jako jedyna się upija), nawet Alcest spokojnie się obżera nie niepokojony przez opiekę społeczną, obecnie pierwszą do odbierania rodzicom dzieci pod pretekstem ich niewłaściwego odżywiania (jeden z najlepszych dowcipów filmu wypowiada właśnie Alcest: „Niektórzy ludzie się źle odżywiają, przez co są chudzi jak szczapa”), dyrektorem szkoły jest nadal mężczyzna, a wychowawczynią wychowawczyni. Nie ma żadnych Murzynów, „mniejszości” seksualnych, walki z klimatem, a kobiety są zwykle czyimiś żonami. Albo będą w przyszłości, jak już dorosną – Mikołajek ma zamiar ożenić się z Jadwinią.
Na ekranie zatem widać to, na co każdy fan Mikołajka jest podświadomie przygotowany, a nie na szczęście to, czego oczekiwałaby np. towarzyszka Dunin Kinga i jej agresywne zaplecze.
Inne tematy w dziale Kultura