Podczas drugiej wojny światowej Polska miała dwóch wrogów, dwa socjalistyczne totalitaryzmy: III Rzeszę i Związek Sowiecki. Niestety reżim emigracyjny oraz czynniki krajowe politykowały tak, jakby jeden wróg był sympatyczniejszy od drugiego. A przecież większej różnicy nie było: towarzysze Hitler i Stalin wspólnie napadli na II RP, następnie prześladowali, wywozili do kacetów/łagrów Polaków, mordowali na masową skalę, uroczyście przyrzekli sobie, że w przyszłości żadne, choćby kadłubowe państwo polskie nie powstanie.
Tymczasem Armia Krajowa toczyła walkę z Niemcami na własnym terytorium, narażając ludność cywilną na zabójczy odwet okupantów. Młócka ze Szkopami stanowiła powód do dumy, zwalczanie sowieckiej partyzantki oraz jej komunistycznej agentury złożonej z polskiej narodowości odszczepieńców była surowo zakazana. Ileż gromów spadło na Narodowe Siły Zbrojne, które sowiecką bandyterkę starały się zwalczać...
Kulminacją wspomagania jednego wroga w wojnie z drugim wrogiem była awantura warszawska. Grono wyjątkowych szkodników postanowiło zniszczyć Warszawę do fundamentów aby przypodobać się towarzyszowi Stalinowi. Towarzysz Stalin miał ich projekty oczywiście w najciemniejszym tunelu, niemniej po pewnym zastanowieniu, w kłębach dymu z fajeczki naszła go przyjemna refleksja, że polscy bandyci działają w jego interesie. Dlatego w ograniczonym zakresie wspomagał awanturę, aby przypadkiem zbyt szybko ogień pod piekielnym kotłem nie wygasł. A antypolskie towarzystwo wzajemnej adoracji skoncentrowane w Komendzie Głównej AK niemal do końca września pokładało w Ojcu Narodów nadzieje.
Sprawcy zbrodni na Warszawie i jej ludności:
- Galareta-Komorowski Tadeusz, jowialny pan w średnim wieku, którego wojskowe kompetencje wyznaczało dowodzenie szwadronem kawalerii. Niestety niedołęga ta stanęła na czele podziemnej armii, z wszelkimi negatywnymi konsekwencjami. Kiedy 31 lipca Chruściel zameldował się u niego z niedorzecznym meldunkiem, jakoby sowieckie tanki przerwały niemiecką obronę na Pradze i "za kilka godzin będą w Warszawie", Galareta - zamiast wyśmiać błazna i jego rewelacje - przyjął je do wiadomości. Po wojnie, w zakłamanej "Armii podziemnej" nadal twierdził, że informacje Chruściela były "pewne" - w przeciwieństwie do raportów szefa wywiadu Iranka-Osmeckiego. Niczego nie zrozumiał w 1944, niczego nie pojął w 1950 roku; nie pojął, że taka argumentacja go kompromituje.
- Chruściel Antoni, mitoman, kłamca i prowokator. Jego meldunek o sowieckich czołgach na Pradze niemal na pewno jest zmyśleniem, żadnych tanków oszust nie widział, próbował tymi fantazjami zmusić Galaretę do wydania rozkazu rozpoczynającego walkę w Warszawie. Próba była niestety skuteczna. Dwa miesiące beznadziejnej walki Chruściela nie otrzeźwiły, jeszcze 28 września upierał się, że można trwać tygodniami, bo wojsko jest w "dobrym nastroju". O nastrojach palonych żywcem cywilów nie wspomniał.
- Okulicki Leopold, osobnik nieodpowiedzialny, alkoholik, informator NKWD w 1941 i 1945 roku, koło zamachowe kliki puczystów dążących za wszelką cenę do niedorzecznego powstania. Galareta powinien rozkazać zawinąć szaleńca w kaftan bezpieczeństwa i wtrącić do lochu, zamiast tego wolał znosić jawne impertynencje i niesubordynację zdrajcy.
- Rzepecki Jan, już w czasie wojny zdradzający sympatie prosowieckie, po wojnie gorliwy kolaborant komunistyczny.
- Pełczyński Tadeusz, zakuty łeb, chociaż przed wojną szef Dwójki. Basował szaleńcowi Okulickiemu, wspólnie osaczyli i sterroryzowali Galaretę po południu 31 lipca, zmuszając go do podpisania zbrodniczego rozkazu wszczęcia walk.
Jak zaplanowali, tak zrobili. Awantura warszawska wybuchła niby przeciw Niemcom, lecz wszelkie zyski znalazły się na koncie Sowietów. A gdy Niemcy zostali wreszcie pogonieni precz, ci sami Sowieci zrobili porządek z patriotycznym podziemiem, tym łatwiej, że klęska awantury podważyła powszechne zaufanie do rządu londyńskiego. Tym łatwiej, że kilkanaście tysięcy najlepszych Polaków bezsensownie zginęło w interesie ZSRS. Tym łatwiej, że Warszawa, jako ośrodek polityczny przestała istnieć.
A najgorsze jest to, że Polacy po szkodzie nadal niemądrzy.
Inne tematy w dziale Polityka