Smoleńsk to także miejsce, w którym Rzeczpospolita Obojga Narodów odniosła jeden z najwspanialszych triumfów militarnych. Mimo to kampania smoleńska z lat 1633-1634 znajduje się w cieniu błyskotliwych wiktorii kircholmskiej i kłuszyńskiej, być może dlatego, że była zbyt wymyślna jak na standardy wytyczane przez świetnie działające na wyobraźnię szarże husarii. Pod Smoleńskiem polska armia działała wedle doświadczeń na wschodzie niespotykanych, nowocześnie dowodzona, po raz pierwszy od czasów Batorego nie opierając się na konnych jednostkach uderzeniowych, lecz głównie formacjach pieszych.
Armią Rzeczpospolitej dowodził sam król, Władysław IV. Monarcha był świetnie wykształcony i biegły w zagadnieniach wojskowych, doświadczenia zbierał zarówno podczas wojaży zagranicznych, jak i uczestnicząc w wojnach przeciw Rosji i Turcji. W czasie wojny holendersko-hiszpańskiej zapoznał się z zachodnioeuropejską sztuką wojenną i doceniając jej niektóre zalety pragnął wprowadzić jej wzory do wojskowości polskiej, oczywiście przy zachowaniu polskiego dorobku. Przedwczesna śmierć nie pozwoliła mu więcej wykazać się niewątpliwym talentem militarnym, stawiającym go w gronie najwybitniejszych wodzów w dziejach polskiego oręża.
Już w połowie 1632 roku Rosja zerwała rozejm z Rzeczpospolitą, po kilku miesiącach podejmując działania wojenne. Do stycznia 1633 wojska carskie opanowały szereg twierdz przygranicznych, jednak najważniejszy był Smoleńsk. Siły główne Rosjan dotarły pod fortecę pod koniec 1632 roku, rozpoczynając blokadę miasta. Armią carską dowodził Michał Szein, dysponujący ok. 25 tys. ludzi i 158 działami. Załoga Smoleńska składała się z 1650 żołnierzy i kilku setek nieregularnej szlachty, obrońcy mieli do dyspozycji ponad 100 dział, jednak siłę ognia ograniczały niewielkie zapasy amunicji.
Pomimo dysproporcji sił Szein nie miał łatwego zadania. Fortyfikacje Smoleńska miały długość 6,5 km, mury wznosiły się na wysokość do 15 metrów i miały grubość 5-6 metrów. Średnio co 200 metrów wznosiły się baszty. Umocnienia miasta nie były ostatnim krzykiem mody, niemniej były wystarczająco solidne do oparcia się atakom przez wiele tygodni. A sukces każdej ze stron zależał od właśnie czasu: Rosjanie musieli zdobyć Smoleńsk zanim nadejdzie polska odsiecz.
Szein zatoczył główny obóz w zakolu Dniepru 5 km na wschód od miasta. Bezpośrednio Smoleńsk atakowały siły podzielone na pięć części, w tym jedna od północy, ostrzeliwująca gród zza rzeki. Po wielotygodniowym ostrzale artyleryjskim i pracach minowych pod koniec czerwca Szein spróbował szczęścia w szturmie generalnym, został jednak – z ogromnym trudem - odparty. Więcej okazji carski wódz już nie miał, ponieważ na początku września w rejonie miasta pojawiły się błyskawicznie zebrane wojska Władysława IV, liczące ok. 25 000 żołnierzy, w tym aż 15 tys. piechoty i dragonii.
Na początek król postanowił deblokować miasta usuwając oddział Jerzego Mattisona oblegającego Smoleńsk od północy. Atak na pozycje Mattisona rozpoczął się w nocy z 6 na 7 września. Rosjan nie udało się pokonać – jedynym sukcesem było wzmocnienie załogi miasta regimentem piechoty. Po nadejściu artylerii 21 września król powtórnie zaatakował, tym razem z natychmiastowym skutkiem. W obliczu beznadziejnej sytuacji Mattison wycofał się nocą z 22 na 23 września. Smoleńsk był odblokowany, następnego dnia Władysław IV wjechał triumfalnie do miasta.
W wyniku kolejnych walk Rosjanie do 4 października porzucili stanowiska wokół Smoleńska i wycofali się do obozu głównego. Dowództwo polskie przechwyciło inicjatywę, przecinając rosyjskie drogi odwrotu i zaopatrzenia. 16 października Polacy zaskoczyli przeciwnika niespodziewanym manewrem opanowując wzgórza na północ od obozu Szeina. 19 października carski wódz próbował wyprzeć stąd wojska Władysława, lecz po całodziennej walce został odparty. Także i na południu polskie reduty pojawiły się dookoła rosyjskiego obozu, skąd wkrótce rozpoczęły ostrzał ciężkie działa. Blokada Szeina trwała 4 miesiące, w obliczu głodu musiał w końcu kapitulować, co nastąpiło 25 lutego 1634 roku. W ręce zwycięzców wpadło 110 dział, 7 moździerzy, 4 tys. muszkietów i ogromne ilości broni białej. W walkach i z powodu chorób zginęła połowa rosyjskiej armii. Szein po powrocie do Moskwy został uznany za winowajcę katastrofalnej klęski i stracony.
W działaniach pod Smoleńskiem po raz pierwszy zastosowano w taktyce polskiej metody zaczerpnięte z wzorów szwedzkich i holenderskich, polegały one na maksymalnym wykorzystaniu ognia artylerii i muszkietów. Ze względu na technikę prowadzenia ognia z dział, obie strony dążyły do opanowania pozycji górujących nad stanowiskami przeciwnika. Piechota atakowała pod przykryciem ostrzału z muszkietów, po zdobyciu pozycji natychmiast się okopując. Przeważająca liczebnie i jakościowo polska jazda używana była tym razem jako mobilny odwód i dywersja. Kampania prowadzona była bez pospiechu, metodycznie, bez szukania okazji do walnego starcia w polu. Król najpierw odblokował Smoleńsk, po czym osaczył odciętego od zaplecza nieprzyjaciela, doprowadzając do jego kapitulacji.
Warto dodać, że w czasie oblężenia Smoleńska ochraniający południową granicę Rzeczpospolitej hetman Koniecpolski rozbił Tatarów w bitwie pod Sasowym Rogiem (24 lipca 1633), a załoga Kamieńca Podolskiego odparła atak armii tureckiej. We wrześniu 1634 wystarczyła już tylko demonstracja silnej polskiej armii pod Kamieńcem, by odebrać Turkom ochotę do wojaczki. W następnym roku samo wystawienie równie potężnej armii wystarczyło, aby Szwedzi przystąpili do rozmów pokojowych i zawarli korzystny dla Rzeczpospolitej układ w Sztumskiej Wsi.
Inne tematy w dziale Kultura