xiazeluka xiazeluka
592
BLOG

Cudak nad Wisłą

xiazeluka xiazeluka Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 24

Bitwa warszawska 1920 roku zwana jest czasami „Cudem nad Wisłą”. Oczywiście – żadnego „cudu” nie było, strona polska osiągnęła sukces dzięki prawidłowo zastosowanym rozwiązaniom taktycznym. O ile więc sama bitwa należy do zbioru twardych faktów, to nie da się ukryć, iż nad Wisłą pojawił się cud. Ściśle rzecz biorąc – cudak. 

Polsce i Europie dopisało szczęście – głównodowodzącym bolszewickich hord nacierających na Warszawę był osobnik całkowicie niekompetentny, były lejtnant armii carskiej, 27-letni Mikołaj Tuchaczewski. Towarzysz Tuchaczewski do dziś przez nieporozumienie uchodzi za wybitnego stratega, geniusza na miarę Napoleona. Skąd się wzięła ta legenda – nie sposób jednym zdaniem odpowiedzieć, zresztą zamiast brnąć w mistykę wystarczy przypomnieć podstawowe fakty z biografii czerwonego wodza.
 
Strateg Tuchaczewski „akademiów nie kończył” – wykształcenia wojskowego nigdy nie posmakował, a doświadczenia bojowego nie zdążył zdobyć, na froncie przebywał raptem pół roku. 19 lutego 1915 porucznik Tuchaczewski został wzięty do niemieckiej niewoli, w której przebywał do marca 1918 roku. W owym okresie carscy oficerowie byli zwalniani na słowo honoru. Tuchaczewski honoru nie miał, przeto z niewoli uciekł, co dla jego hagiografów jest dowodem nadludzkiej śmiałości. W istocie żadnego bohaterstwa w tej ucieczce nie było, obowiązywały już ustalenia pokoju brzeskiego zawieszające działania zbrojne na froncie niemiecko-rosyjskim.
 
Po powrocie do Moskwy syn szlacheckiej rodziny i carski oficer w jednym wstępuje do WKP(b). Bolszewikom doskwierał niedobór prawdziwych oficerów, więc przymknęli oczy na niewłaściwe pochodzenie społeczne stratega i szybko wynieśli go na wysokie stanowiska. Nie bez znaczenia miała żarliwa, neoficka miłość, jaką zapałał Tuchaczewski do idei komunizmu. W jego późniejszych tak zwanych pracach teoretycznych wychwalanie roli partii i przewodniej idei jest traktowane na równi z dyletanckimi rozważaniami wojskowymi.
 
W 1919 roku Tuchaczewski objął dowództwo 5 Armii działającej na Syberii. Jak pisze z entuzjazmem Norman Davies „jego armia w ciągu 247 dni posunęła się o 2011 mil do przodu”. [1] Entuzjazm panu Daviesowi można wybaczyć – nie jest on specjalistą zagadnień wojennych, więc nie rozumie, że średnie tempo natarcia rzędu 13 km dziennie w epoce armii pieszych dowodzi braku zauważalnego oporu ze strony przeciwnika. „Odbicie Syberii z rąk Kołczaka” było w istocie przegnaniem słabych związków białogwardyjskich z trasy p r z e m a r s z u. Z końcem 1919 roku geniusz pojawił się na Kaukazie, gdzie „odepchnął” równie słabego Denikina. 28 kwietnia 1920 roku Tuchaczewski otrzymuje kolejny awans – dowództwo Frontu Zachodniego.
 
Na tym stanowisku wódz po raz pierwszy napotyka zorganizowanego, regularnego przeciwnika w postaci wojska polskiego. W debiucie od razu geniusz przekonał się, że wymogi prawdziwej wojny nijak się mają do doświadczeń walk domowych z Białymi. Nieudolnie przeprowadzona ofensywa majowa odbiła się od słabego, osłonowego ugrupowania polskich dywizji.
 
Towarzysz lejtnant do drugiej próby przygotował się staranniej. Owa staranność polegała nie na opracowaniu nowego, oryginalnego planu ataku, lecz powtórzenia go – tyle że większymi siłami. W tym miejscu należy przypomnieć, iż strateg Tuchaczewski był zwolennikiem tak zwanego uderzenia taranowego, czyli natarcia skomasowaną masą wojsk, mającą swoim ciężarem stratować przeciwnika. Jak widać geniusz tkwił mentalnie w czasach średniowiecza, jego metody były kubek w kubek identyczne z metodami Ulryka von Jungingena pod Grunwaldem. Podstawową wadą uderzenia taranowego jest brak elastyczności oraz odsłonięte skrzydła – jeśli natarcie ugrzęźnie, to zaawanturowana masa wojsk staje się bardzo wrażliwa na kontratak z flanki. Tak zdarzyło się pod Grunwaldem, tak samo stało się pod Warszawą.
 
Ofensywa lipcowa przyniosła geniuszowi powodzenie. Głębszym rezultatem tego powodzenia było pojawienie się w sierpniu wojsk bolszewickich nad środkową Wisłą, prowadzące do bitwy warszawskiej. Bitwę, jak wiadomo, towarzysz Tuchaczewski haniebnie przegrał. Odpowiedzialności za klęskę nie przyjął, zrzucając ją na Front Południowo-Zachodni, który rzekomo sabotował jego światłe manewry pod Warszawą. Józef Piłsudski tak – bardzo oględnie - komentuje te żale:
 
widzi on [Tuchaczewski] główną przyczynę swojej klęski w braku współdziałania pomiędzy nim a południową częścią wojk sowieckich – 12 i 1 Armią Konną. Nie wydaje się słuszne to narzekanie. Istotnie, p. Tuchaczewski stwierdza, że już dawniej miał przyrzeczenie głównego dowódcy, iż po minięciu Brześcia, a więc linii Bugu, pod jego dowództwem złączone będą wszystkie siły działające przeciwko Polsce. Lecz Bug przez południe nie był ominięty i nieprzyjaciel wszędzie próby sforsowania Bugu na południu od Brześcia zwycięsko odparł. […] Narzekania p. Tuchaczewskiego istotnie są dziwne. […] Jedno z dwojga – albo p. Tuchaczewski, licząc na współdziałanie południa, musiał nań poczekać, względnie mu pomóc, albo też nie narzekać potem, gdy zdecydował się rozpocząć ostateczny „pochód za Wisłę” bez możliwości efektywnej pomocy z południa. [2]
 
Średniowieczny wódz Tuchaczewski nacierał na Warszawę z jednym skrzydłem nadmiernie rozciągniętym, a z drugim odkrytym. Rozciągnięta flanka w decydującej chwili była za daleko, by skutecznie interweniować, a w tę odkrytą polskie przeciwuderzenie weszło jak w masło. Winę za taki stan rzeczy ponosi głównodowodzący Frontu Zachodniego, porucznik Tuchaczewski, a nie Budionny, Stalin, Kamieniew czy kogo tam legenda o geniuszu Tuchaczewskiego oskarża. We wrześniu 1920 nad Niemnem żaden podły zazdrośnik strategowi nie przeszkadzał, nie zawodził jego optymistycznych rachub, mimo to strateg znowu się skompromitował.
 
Porucznikowi Tuchaczewskiemu zrobiło się w końcu na froncie zbyt duszno. Walka z regularnym przeciwnikiem okazała się ponad jego siły. Niemniej nadal wykazywał się rewolucyjnym oddaniem, przeto Partia skierował go na inny, łatwiejszy odcinek frontu. 8 marca 1921 wódz zaatakował zbuntowanych marynarzy w bazie wojennej Kronsztad:
 
Zadanie zlikwidowania buntu otrzymal Michail Tuchaczewski […] Strzelać do ludu kazał młodym i nie mającym rewolucyjnych tradycji elewom Szkoły Wojskowej oraz specjalnym oddziałom Czeka. […] Dziesięć dni później Kronsztad padł zdobyty kosztem tysięcy zabitych po obu stronach. Represje wobec powstańców były bezlitosne. Setki wziętych do niewoli rozstrzelano w ciągu kilku dni […] [3]
 
Tak, to była działalność, w której lejtnant Tuchaczewski mógł rozwinąć skrzydła i wykazać się tak opiewanym przez hagiografów talentem militarnym. W strzelaniu do wpółuzbrojonego przeciwnika jego niezwykłe zdolności wreszcie się ujawniły. Apogeum geniuszu Tuchaczewskiego to pacyfikacja guberni tambowskiej, ogarniętej chłopskim powstaniem. Dysponując 100 000 armią wspartą przez lotnictwo i ciężką artylerię wódz dokonał rzeczy niezwykłej – w dwa miesiące pokonał niezorganizowane kupy chłopskie, najczęściej uzbrojone w starożytne samopały oraz cepy i widły. Codziennymi środkami militarnymi było: masowe brani zakładników, egzekucje, duszenie gazem, niszczenie całych wsi, rozstrzeliwanie pod byle pretekstem. Rzeczywiście, nikt dotąd w dziejach nie wykazał się takimi talentami wobec w ł a s n e g o narodu… Oto charakterystyczny przykład mistrzostwa militarnego stratega Tuchaczewskiego – rozkaz dzienny nr 171 z 11 czerwca 1921 roku:
 
  1. Rozstrzeliwać na miejscu i bez sądu każdego obywatela, który nie chce podać nazwiska.
  2. W wioskach, w których ukrywana jest broń, komisje polityczne ujazdu lub gminy mają prawo do decyzji o wzięciu zakładników i rozstrzelaniu ich w przypadku, gdyby broń nie zostala wydana.
  3. W przypadku znalezienia ukrytej broni rozstrzelać na miejscu i bez sądu najstarszego mężczyznę w rodzinie.
  4. […]
  5. Traktować jak bandytów rodziny ukrywające krewnych lub majątek bandytów i rozstrzelać na miejscu i bez sądu najstarszego mężczyznę w rodzinie.
  6. […]
  7. Stosować niniejszy rozkaz ściśle i bezlitośnie[4].
 
To nie do wiary, lecz geniuszowi sztuki wojskowej te środki wydały się niewystarczające. Następnego dnia naprawił swój grzech powściągliwości nakazując użycie wobec ukrywającej się w lasach ludności gazów bojowych. Jeszcze jeden charakterystyczny przykład ze skarbnicy mistrzowskich osiągnięć Tuchaczewskiego, fragment rozkazu z 8 lipca 1921:
 
Rozbite bandy ukrywają się w lasach i rozładowują swą bezsilną złość na miejscowej ludności, paląc mosty, niszcząc zapory i inne mienie.
W celu ochrony mostów Komisja Pełnomocna WCIK nakazuje:
1. Niezwłocznie wziąć spośród ludności wsi […] co najmniej po pięciu zakładników, których w razie uszkodzenia mostu należy natychmiast rozstrzeliwać.
 
Wiktor Suworow tak komentuje powyższy rozkaz:
 
Zdumiewająca jest logika naszego stratega: „rozbite bandy ukrywają się w lasach i rozładowują swą bezsilną złość na miejscowej ludności”, Tuchaczewski więc każe rozstrzeliwać zakładników spośród tejże miejscowej ludności.
Całe doświadczenie Tuchaczewskiego to: zakładnicy, zakładnicy, zakładnicy, rozstrzelać, rozstrzelać, rozstrzelać. I żeby grała muzyka.[5]
 
W świetle powyższego można ze łzami w oczach dziękować losowi, że to właśnie beztalencie atakowało w 1920 roku Warszawę. Gdyby na czele czerwonych zastępów stał prawdziwy generał – strach pomyśleć, jak bitwa o Europę mogła się zakończyć. I jak Europa by wyglądała pod władzą rozkazów bojowych towarzysza porucznika Tuchaczewskiego, jednego z najkrwawszych zbrodniarzy wojennych, jakiego świat widział. Żałować jedynie należy, że towarzysz Stalin tak długo – aż do 1937 roku - zwlekał z wymierzeniem Tuchaczewskiemu sprawiedliwości…
 
[1] Norman Davies Biały Orzeł, Czerwona Gwiazda, wydawnictwo podziemne „Przedświt”, bdw., s. 87-88
[2] Józef Piłsudski Rok 1920, Łódź 1989, s. 99-100.
[3] Czarna księga komunizmu, Warszawa 1999, s. 121.
[4] Tamże, s. 123.
[5] Wiktor Suworow Oczyszczenie, Warszawa 1998, s. 180.
xiazeluka
O mnie xiazeluka

Demotfukracja to dwa wilki i owca głosujące menu na obiad. Wolność to uzbrojona po zęby owca kwestionująca wynik tego głosowania. /B. Franklin/ Kosovo je srpsko  39 hipokrytów się Mła boi (banuje): Hurrapatriota ignorant Cenzor tow. Żyszkiewicz Cenzuraobywatelska Mimoza Osiejuk Konkluzja - idiotka Szukająca Prawdy banami Jeremy F - pocieszny tchórz Kserokopiarka Wiesława Regularny debil Scholi - tchórz i kłamca Oldshatterhand - lubi tylko tych, którzy go podziwiają Troll Świrski Aerozolinti - hipokryta i tchórz Vitello - zarozumiały tchórz Stary Wiarus Free Your Mind Aleksander Ścios kokos26 El Ohido Siluro Nurni uśmiech losu Freeman Wyrus (rzekomo wolnościowiec) Publikacje "Gazety Polskiej" Joanna Mieszko-Wiórkiewicz grzechg maciekimaciek - kłamca Jeremiasz Paliwoda vel Zawiesia lem, pieniacz-emeryt Jerzy Korytko się jeży Peemka - kłamca i fałszerz towarzysz Krzysztof Ligęza kerimad64 Mała Mi - przemądrzałą gimbaza JohnKelly - rewers polonisty i logika Adamkuz - tchórz Maciej walczący z faktami Stary towarzysz Dyletant cartw Propagandzistaobywatelski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Kultura